Kontrowersyjna decyzja rządu. Bogdan Białek: brak mi słów na takie działania
• Premier Beata Szydło zlikwidowała Radę ds. Przeciwdziałania Dyskryminacji Rasowej i Ksenofobii
• Jej obowiązki ma przejąć Pełnomocnik ds. Społeczeństwa Obywatelskiego i Równego Traktowania
• Na takie działania brakuje słów - mówi WP Bogdan Białek
• Rada straciła na znaczeniu, ale można ją było próbować usprawnić, a nie likwidować - przekonuj WP Paula Sawicka
Rada ds. Przeciwdziałania Dyskryminacji Rasowej i Ksenofobii została powołana w 2013 roku przez rząd Donalda Tuska. Kuratelę nad nowym ciałem objął ówczesny minister administracji i cyfryzacji Michał Boni. W Radzie zasiadali m.in. przedstawiciele najważniejszych ministerstw, samorządów, policji czy organizacji pozarządowych, którzy wspólnie opiniowali i koordynowali działania mające zapobiegać tzw. przestępstwom z nienawiści.
- To ciało miało lepsze i gorsze okresy, ale działało. Członkowie Rady spotykali się i dyskutowali na temat różnych problemów. Było to głównie forum wymiany informacji, ale podejmowaliśmy też różne inicjatywy, jak np. w Białymstoku, po podpaleniu mieszkania imigrantów. Organizowaliśmy także spotkania, na których zapraszano gości i poruszano ważne problemy. Jednym z uczestników był np. sekretarz generalny Rady Europy Thorbjorn Jagland - opowiada Wirtualnej Polsce Bogdan Białek, prezes Stowarzyszenia im. Jana Karskiego.
Dość niespodziewanie z dniem 27 kwietnia 2016 roku Rada przestała istnieć. Rozporządzenie w tej sprawie wydała premier Beata Szydło, a odpowiednia informacja ukazała się w "Dzienniku Urzędowym Rzeczypospolitej Polskiej". Rzecznik rządu Rafał Bochenek pytany o tę sprawę w Sejmie argumentował, że "nikt nie wie, czym zajmowała się Rada" i przekonywał, że "nie było widać owoców jej działań".
Te słowa spotkały się ze zdecydowaną reakcją ludzi zaangażowanych w działalność organizacji pozarządowych.
- Rzecznik rządu Rafał Bochenek posługuje się niedorzecznymi argumentami i najzwyczajniej w świecie kłamie. Rada miała charakter jedynie konsultacyjny i opiniowała działania, które powinni podejmować rządzący w Polsce politycy. W przeciwieństwie do rozwiązanej Rady obecny rząd nie robi absolutnie nic, by przeciwdziałać wzrastającej fali nienawiści oraz przestępstw na tle rasowym. Czegoś takiego w Polsce dawno nie było. Prokuratura białostocka notuje wzrost tego typu przestępstw o niemal 100 procent. Politycy nie reagują na apele, a teraz zlikwidowali jedyny organ, który zajmował się tymi sprawami. Na takie działania brakuje słów. Jest to zupełnie niezrozumiałe i nielogiczne - grzmi Bogdan Białek.
W podobnym tonie wypowiada się również Paula Sawicka ze Stowarzyszenia "Otwarta Rzeczpospolita". Nasza rozmówczyni przyznaje jednak, że w ostatnim czasie Rada straciła nieco na znaczeniu.
- Gdy ministrem administracji i cyfryzacji był jeszcze Michał Boni, działaliśmy bardzo sprawnie i spotykaliśmy się regularnie raz w miesiącu. Później, gdy ministerstwo przeszło w ręce Rafała Trzaskowskiego i jego następców, Rada straciła na znaczeniu, a spotkania odbywały się nieregularnie. Widać było, że kolejni ministrowie nie byli zainteresowani tym tematem - przyznaje Sawicka, jednak dodaje: - Nie chodzi o to, by bronić czegoś, co nie funkcjonowało w pełni tak jak powinno. Można było jednak spróbować to naprawić, usprawnić. Zamiast tego zdecydowano się jednak na likwidację, nie proponując zupełnie nic w zamian.
- Spotykaliśmy się z różną częstotliwością, to nie było coś regularnego, choć moim zdaniem jest to obecnie już zupełnie nieistotne. Nie twierdzę, że ta Rada musiała istnieć i nie chcę jej bronić. Był to jednak jedyny taki organ zajmujący się sprawami rasizmu, ksenofobii i nietolerancji. Jeżeli pan chce, mogę nawet powiedzieć, że dobrze, iż ją rozwiązano, ale pod jednym warunkiem - jeżeli ktoś z rządu odpowie mi na pytania: co stworzono w zamian, co ten rząd konkretnie zrobi, jakie działania podejmie? - mówi prezes Stowarzyszenia im. Jana Karskiego.
Bez instrumentów prawnych do walki z rasizmem?
Według zapewnień rzecznika rządu obowiązki rozwiązanej Rady ds. Przeciwdziałania Dyskryminacji Rasowej i Ksenofobii ma przejąć Pełnomocnik ds. Społeczeństwa Obywatelskiego i Równego Traktowania - Wojciech Kaczmarczyk. Na razie nie wiadomo jednak, jakie konkretnie zamierza podjąć działania. - Ma przygotować szczegółowy program - mówił wymijająco, pytany o tę kwestię w Sejmie Rafał Bochenek.
Z dużą rezerwą do Wojciecha Kaczmarczyka podchodzą nasi rozmówcy. Paula Sawicka zwraca uwagę, że 11 lutego br. Stowarzyszenie "Otwarta Rzeczpospolita" wysłała list do Pełnomocnika ds. Społeczeństwa Obywatelskiego i Równego Traktowania. - Informowaliśmy w nim o przypadkach napaści dokonywanych na ludzi działających na rzecz praw człowieka. W odpowiedzi przeczytaliśmy wykładnię prawa, pod którą widniała smutna konkluzja, że pan Kaczmarczyk nie może nic z tą sprawą zrobić, gdyż nie ma żadnych narzędzi. Pełnomocnik przyznał jedynie, że może apelować o zachowanie kultury i powściągliwości, ale do tej pory nie słyszałam nawet takiego apelu - mówi nasza rozmówczyni.
W opinii Bogdana Białka przyznanie przez Pełnomocnika ds. Społeczeństwa Obywatelskiego i Równego Traktowania, że "nie może nic zrobić" było bezczelną, rozbrajającą szczerością.
Stowarzyszenie "Otwarta Rzeczpospolita" napisało w tej sprawie również list do premier Beaty Szydło. Odpowiedzi się nie doczekało. Zamiast tego rozwiązano Radę ds. Przeciwdziałania Dyskryminacji Rasowej i Ksenofobii. - Dla mnie było to bardzo wymowne i wręcz symboliczne - przyznaje Sawicka.
Wirtualna Polska próbowała skontaktować się z Wojciechem Kaczmarczykiem w celu ustalenia, jakie działania zamierza podjąć w celu działania na rzecz walki z dyskryminacją rasową i ksenofobią, jednak do czasu publikacji materiału był on nieuchwytny.
Na likwidacji Rady ds. Przeciwdziałania Dyskryminacji Rasowej i Ksenofobii rząd ma zaoszczędzić 45 tysięcy złotych rocznie. Decyzja rządu spotkała się z krytyką rzecznika praw obywatelskich oraz opozycji.