Radosław Sikorski o zagrożeniu ze strony Rosji. "Prędzej będziemy jeść trawę"
Radosław Sikorski ostrzegł przed konsekwencjami ewentualnego zwycięstwa Rosji nad Ukrainą i podkreślił priorytet wydatków obronnych. Szef polskiego MZS w podcaście "The Rest Is Politics" ocenił, że w jego przekonaniu Rosja nie wytrzyma kolejnych trzech lat wojny.
Najważniejsze informacje:
- Radosław Sikorski podkreśla, że w razie porażki Ukrainy Polska mogłaby być następnym celem Putina. Stąd społeczeństwo popiera coraz większe wydatki na obronę. Dodał, że "będziemy jeść trawę, ale nie wrócimy pod rosyjską kolonię".
- Szef MSZ ocenił także, że Siergiej Ławrow był wpływowym ministrem tylko do aneksji Krymu. Jego zdaniem od tamtej pory jest jedynie rzecznikiem i marionetką dyktatora, bez możliwości rezygnacji w systemie autokratycznym.
- Sikorski wspomina, że jeszcze w 2008 roku Putin planował modernizację Rosji, ale zrezygnował z powodu oligarchów i korupcji.
Radosław Sikorski podczas blisko godzinnej rozmowy o Europie, Polsce i polityce zagranicznej odniósł się m.in. do bezpieczeństwa regionu i polskiej polityki obronnej. Wicepremier i szef resortu spraw zagranicznych wskazał na bezpośrednie ryzyko dla Polski w razie porażki Ukrainy i - tym samym - uzasadnił wysoki poziom nakładów na wojsko.
Szef MZS w podcaście "The Rest Is Politics" powiedział, że w Polsce "prędzej będziemy jeść trawę, niż znowu stać się rosyjską kolonią".
Były ambasador RP: upadek Putina może wywołać rozpad Rosji
- Uważamy, że gdyby Putinowi udało się podbić Ukrainę, my bylibyśmy następni. I tak już było wcześniej w historii, dlatego przez 20 lat konsekwentnie wydawaliśmy solidne 2 proc. PKB na obronę, a teraz wydajemy 4,7 proc. PKB - mówił Sikorski.
- Społeczeństwo jest z tym w porządku, rozumie to i popiera - wyjaśniał prowadzącym rozmowę. - Zabawne, kiedy mój kolega, minister finansów, uczestniczy w spotkaniach ze swoimi odpowiednikami. Pytają go: jak udaje ci się mieć tak ogromny budżet? A on odpowiada: zostałbym rozszarpany, gdybym tego nie zrobił - kontynuował szef MSZ. - Prędzej będziemy jeść trawę, ale nie wrócimy pod rosyjską kolonię - dodał.
Podczas rozmowy Sikorski był też pytany m.in. o szefa rosyjskiej dyplomacji Siergieja Ławrowa. I w tym zakresie nie był dla współpracownika Władimira Putina zbyt delikatny.
- Moim zdaniem był prawdziwym ministrem spraw zagranicznych tylko do aneksji Krymu, miał wpływ na politykę. Od tamtej pory stał się tylko rzecznikiem. (...) W takim autokratycznym systemie nie możesz powiedzieć "panie prezydencie, nie zgadzam się z tą polityką, podaję się do dymisji". Nie, po prostu służysz na łasce dyktatora. Więc dosłownie jest marionetką Putina, jest tylko rzecznikiem - mówił Sikorski.
Zmiana w Putinie od 2008 roku
Tematem rozmów był również sam Władimir Putin. - Jeśli przeczytasz plan Putina dla Rosji jako premiera (w 2008 roku - red.), to był to plan modernizacji, ale nie tylko wojskowej, też społecznej. A potem, jak myślę, uznał, że to wszystko jest zbyt trudne. Było za dużo oligarchicznych i biurokratycznych interesów. Odkrył, że korupcja jest zbyt łatwa. Od tego momentu sprawy zaczęły iść źle - mówił Sikorski.
- W tej części świata (w Europie Środkowo-Wschodniej - red.) mamy bardziej czułe anteny na zmiany w rosyjskiej polityce. Więc kiedy Władimir Putin odsłonił tablicę pamięci Andropowa (byłego szefa KGB, stało się to w 2009 roku - red.), swojego byłego szefa KGB na Łubiance (siedzibie FSB w Moskwie - red.), pamiętam, że pomyślałem: to idzie w złym kierunku - wspomina Sikorski.
- Potem, kiedy zmienili w Rosji programy szkolne (decyzje w latach 2010-2012 - red.), żeby uczyć dzieci carsko-komunistycznej ekspansjonistycznej historii i ideologii, pomyślałem, że to się źle skończy - skończył Sikorski.
Trzy lata i nie będzie Władimira Putina?
Według Sikorskiego, przywódca Rosji Władimir Putin nie wytrzyma kolejnych trzech lat wojny z Ukrainą, która będzie wspierana przez Zachód. Pomóc mają w tym m.in. środki pozyskane z zamrożonych rosyjskich aktywów.
- Ukraina produkuje obecnie około połowy dronów i pocisków u siebie. Putin nie osiągnął tego, czego chciał; myśleliśmy, że ma drugą armię świata, a od 10 lat wciąż walczy w Donbasie. Nie nazwałbym tego zwycięstwem – zauważył minister.
Jak podkreślił, Europa musi mieć własne zdolności obronne, nie polegać w każdym nagłym wypadku na USA. - Powinniśmy być w stanie poradzić sobie z jakimś watażką w Libii, czy na Bałkanach - ocenił Sikorski.
Źródło: Polska Agencja Prasowa, Wirtualna Polska