Kandydaci na wałach
Politycy o powodzi
Politycy na wałach; "pogonić ich widłami"
Powodzie sparaliżowały kampanię wyborczą. Część kandydatów zmieniła swoje plany i zrezygnowała z pikników na rzecz rozmów z mieszkańcami zalanych terenów, ratownikami i pracownikami sztabów kryzysowych.
Komorowski i Tusk jeżdzą razem
Pretendenci do fotela prezydenckiego zamienili eleganckie garnitury i pantofle na swetry i kalosze. Czy ich obecność na wałach przeciwpowodziowych rzeczywiście była konieczna?
Pierwszym kandydatem, który odwiedził powodzian był Bronisław Komorowski, pełniący obowiązki prezydenta. Kandydat PO zmienił zaplanowany przez sztabowców grafik, aby odwiedzić zalane tereny w woj. małopolskim, śląskim, świętokrzyskim, mazowieckim. Był też razem z premierem Donaldem Tuskiem we Włocławku i w Łomiankach. Na zdjęciu marszałek odwiedzający Częstochowę i Poraj, w którym doszło do przelania zbiornika retencyjnego.
"Woda ma to do siebie, że się zbiera"
Częstochowa to miejsce, które kandydat PO z pewnością zapamięta na długo. Podczas konferencji w Częstochowie powiedział bowiem, że "woda ma to do siebie, że się zbiera i stanowi zagrożenie, a potem spływa do głównej rzeki i do Bałtyku". Dodał, że od dłuższego czasu nie słyszał o zjawiskach powodziowych, które trwałyby dłużej niż tydzień czy dwa tygodnie.
"Ludzie są obyci z żywiołem"
Marszałek Sejmu odwiedził wiele miejsc dotkniętych powodzią, w tym Kępę Gostecką niedaleko Opola Lubelskiego i Kaniów koło Bielska-Białej. To miejsce, które, podobnie jak inne, nie pierwszy raz walczy z powodzią. To tu kandydat PO znów miał "wpadkę". Powiedział: "W zeszłym roku powódź, w tym roku powódź, więc pewnie ludzie są już oswojeni, obyci z żywiołem".
Bronisław "wpadka" Komorowski
Ta niefortunna wypowiedź odbiła się szerokim echem w mediach. Wypominali mu ją nie tylko dziennikarze, ale i politycy opozycji. Niektórzy złośliwie nazywają go: Bronisław "wpadka" Komorowski.
"Lans" na tamie we Włocławku
W kolejnych spotkaniach podczas majowej powodzi marszałkowi towarzyszył Donald Tusk. Politycy PO rozmawiający o zbliżającej się fali kulminacyjnej na tle tamy, przykuwali uwagę głównie fotoreporterów.
Uścisk dłoni z więźniami
Podobnie było w Dziekanowie Nowym, którego mieszkańcy i więźniowie umacniający wały przeciwpowodziowe, otoczyli kandydata na prezydenta.
"Po to jest opozycja, żeby kontrolować władzę"
Kandydat PiS również wybrał się z wizytą do powodzian. Jarosław Kaczyński oglądał zalane domy w Jaśle na Podkarpaciu i podkreślał, że jedyną szansą, by uchronić to miasto od powodzi jest budowa zbiornika Kąty Myscowa na Wisłoce.
Prezes PiS odniósł się też do o słów premiera Donalda Tuska, wypowiedzianych w Sandomierzu. Tusk mówił wówczas, że "niektórzy narzekają, że pomoc jest za duża, niektórzy, że za szybka (...) Wolałbym, żeby ludzie, którzy są zaangażowani - co szanuję - we własne cele polityczne nie wtrącali się wtedy, kiedy nie potrafią pomóc. (...) Niektórym się wydaje - i mam wrażenie, że to też problem pana Kaczyńskiego - że można wyremontować wał jak woda jeszcze stoi". Słowa premiera odnosiły się do wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego na temat wyższych odszkodowań dla powodzian.
Jarosław Kaczyński ripostował: - Rozumiem, że pan premier chciałby, żeby nie było opozycji. Dodał, że pogląd Donalda Tuska jest mylny i poprosił premiera o to, by był łaskaw go zweryfikować. - Ja będę w tym uczestniczył, bo jest to mój święty obowiązek. Jestem posłem, reprezentantem społeczeństwa i w demokratycznym państwie, po to jest opozycja, żeby kontrolować władzę - podkreślał podczas spotkania w Jaśle.
Spotkanie z niemieckim burmistrzem
W ostatni weekend Jarosław Kaczyński odwiedził też mieszkańców Słubic, z którymi rozmawiał na deptaku, tuż przy granicy z Niemcami. Potem przeszedł przez most graniczny i udał się na spotkanie z Martinem Wilkem, burmistrzem Frankfurtu nad Odrą, z którym rozmawiał o umocnieniach przeciwpowodziowych nad Odrą.
Jarosław Kaczyński na osuwisku
Kolejnym punktem w kalendarzu Jarosława Kaczyńskiego była wizyta w Kłodnem koło Limanowej w Małopolsce. Prezes PiS oglądał zawalone pod naporem zwałów gruntu domy i budynki gospodarcze. W sumie w tej niewielkiej miejscowości zostały zniszczone 24 domy, a osuwisko rozciąga się na długości stu hektarów.
"Jeśli będzie trzecia powódź, trzeba będzie ogłosić stan klęski żywiołowej"
Mieszkańcy Kłodnego opowiadali Jarosławowi Kaczyńskiemu o tym, że boją się o losy swojej wsi. Starosta limanowski również niepokoi się, że miejscowość może zniknąć z mapy.
Kandydat PiS zapowiedział, że jeśli dojdzie do trzeciej powodzi jego partia nie będzie się sprzeciwiała wprowadzeniu stanu klęski żywiołowej w wybranych województwach.
Ukrywał wyjazd do powodzian
To nie pierwsza wizyta Jarosława Kaczyńskiego na terenach dotkniętych falą powodziową w Małopolsce. Wcześniej, podczas pierwszej powodzi, kandydat potajemnie odwiedził mieszkańców Zatora. O tym, że do takiego spotkania doszło, nie powiedział jednak dziennikarzom. Dlaczego to ukrywał? Podobno nie chciał, aby zarzucano mu wykorzystywanie ludzkiej tragedii w kampanii.
Grzegorz Napieralski pojechał do powowdzian z żoną
Grzegorz Napieralski pojechał do powodzian z żoną Małgorzatą, która aktywnie uczestniczy w kampanii męża. Para oglądała zniszczenia w Wilkowie w Lubelskiem.
Do Włocławka jak Komorowski
Grzegorz Napieralski, podobnie jak Komorowski, pojechał też do Włocławka. Zapowiedział, że będzie rozmawiał z ekspertami na temat tego, jak można pomóc ofiarom powodzi i jak uchronić je w przyszłości przed atakiem żywiołu.
Marek Jurek w Sandomierzu, Bogusław Ziętek dał 10 tys. powodzianom
O powodzi głośno mówią także inni kandydaci na prezydenta. Marek Jurek udał się do Sandomierza, w którym mówił o konieczności ogłoszenia stanu klęski żywiołowej.
Powodzian odwiedził także inny kandydat - Bogusław Ziętek. Lider Polskiej Partii Pracy i przewodniczący Sierpnia'80 przekazał powodzianom 10 tys. zł. z budżetu przeznaczonego na kampanię. Na swojej stronie zachęca też do udziału w zbiórkach żywności i odzieży organizowanych w biurach partii.
Waldemar Pawlak odwołał udział w świętach i rozdał sprzęt ratowniczy
Z kolei PSL, którego reprezentantem w wyborach prezydenckich jest Waldemar Pawlak, zapowiedział, że z powodu powodzi zostanie odwołanych wiele świąt ludowych, w których miał uczestniczyć minister gospodarki. Sam Pawlak pojechał do Tarnowa, w którym przekazał sprzęt ratowniczy potrzebny do działań na zalanych terenach.
Andrzej Olechowski nie jedzie
Natomiast Andrzej Olechowski zapowiedział w rozmowie z Wirtualną Polską, że nie wybiera się na zalane tereny. Dodaje, że gdyby był prezydentem też by nie pojechał w tamte rejony. Dlaczego? "Bo obecność prezydenta w takich miejscach tylko przeszkadza".
"Powodzianie nie potrzebują klepania po plecach"
Tego samego zdania jest Kornel Morawiecki. Jak tłumaczy Zbigniew Rudnik ze sztabu kandydata na prezydenta, powodzianom nie jest potrzebne klepanie po plecach przez polityków. - Jeżdżenie tam nic nie da. Ludzie, którzy stracili dobytek nie chcą słuchać debat czy klipów wyborczych, ale oczekują na realną pomoc. Trzeba ogłosić stan klęski żywiołowej - podkreśla Rudnik.
Zamiast wałów - targowisko
Andrzej Lepper również apelował do rządzących o ogłoszenie stanu klęski żywiołowej i opowiadał o dramacie powodzian. Nie zrezygnował jednak z zaplanowanych w kampanii wizyt. Zamiast wałów, wybrał targowiska
"Powodzianie powinni pogonić ich widłami"
A co na temat wizyt kandydatów na prezydenta na zalanych terenach uważa Janusz Korwin-Mikke? Kandydat radzi powodzianom, aby polityków... pogonili widłami.