"Gwóźdź do trumny", czyli dyktafon ministra Ziobry
Oto gwóźdź do politycznej..., zgadywanka Andrzeja Leppera - poinformował dziennikarzy Zbigniew Ziobro późnym, sierpniowym popołudniem, prezentując cyfrowy dyktafon. Tym razem, kolejna (prawdopodobnie trzysta dwudziesta czwarta) konferencja ministra sprawiedliwości cieszyła się dużym zainteresowaniem mediów. Nic dziwnego. Prokurator generalny zapowiadał wcześniej "ujawnienie twardych dowodów" na to, że nie był źródłem przecieku, co zarzucał mu Andrzej Lepper.
Lider Samoobrony, kiedy został zdymisjonowany przez Jarosława Kaczyńskiego, niespodziewanie „przypomniał sobie”, że to właśnie Ziobro ostrzegł go o planowanej prowokacji CBA w Ministerstwie Rolnictwa. Chodziło o „próbę wręczenia bardzo dużej łapówki, liczonej w milionach złotych” pracownikowi resortu, w zamian za przekwalifikowanie 35-hektarowej działki w gminie Mrągowo.
14 czerwca o godz. 20.00 byłem umówiony i spotkałem się z ministrem Zbigniewem Ziobrą. Spotkanie miało dotyczyć sprawy toczących się procesów przeciw Samoobronie. Ziobro powiedział mi na końcu, żebym bardzo uważał na to co robię, bo CBA prowadzi szeroką zakrojoną akcję w sprawie odrolnienia gruntów na Mazurach - opowiadał Lepper, podkreślając, że szef resortu sprawiedliwości prosił go o zachowanie tajemnicy.
Prokurator generalny zaprzeczył oskarżeniom Leppera i nazywał wicepremiera: "kłamcą i oszczercą". 12 sierpnia politycy zeznawali w tej sprawie w koszalińskiej prokuraturze. Każdy z nich pozostał przy swojej wersji wydarzeń z 14 czerwca. Wróćmy jednak do konferencji i słynnego już symbolu prokuratury w IV RP.
Oprawię w ramki ten dyktafon
Oto gwóźdź do politycznej..., zgadywanka, Andrzeja Leppera - zaczął Ziobro wymachując niewielkim, srebrnym dyktafonem cyfrowym. Obecni na briefingu reporterzy zastygli w oczekiwaniu na sensację. 45 minut później nie usłyszeli nawet fragmentu nagranej rozmowy. Usłyszeli za to, że Ziobro „po wszystkim” odkupi dyktafon od ministerstwa i oprawi go w ramki. Usłyszeli, że prokurator generalny włączył dyktafon jeszcze w Ministerstwie Sprawiedliwości i wyłączył dopiero po spotkaniu w budynku kancelarii premiera. Usłyszeli na koniec, że podczas spotkania wicepremier Lepper patrzył ministrowi Ziobrze prosto w oczy, ale kłamał jak z nut.
Złożył fałszywe zeznania, fałszywy dowód, fałszywe oskarżenie. Nie zawahał się to zrobić. Nie zawahał się to zrobić patrząc mi prosto w oczy. Wiedząc, że kłamie, wiedząc, że robi to niewinnemu człowiekowi. Bo że byłem w tym zakresie niewinny, przekonają się, którzy przesłuchają to nagranie - zapewniał minister sprawiedliwości. Niestety, dziennikarzom nie udało się zweryfikować „zakresu niewinności” Ziobry. Nagrania nie usłyszeli.
Panie gwoździu, jest jeszcze sąd nad panem
Reakcja Samoobrony była błyskawiczna. Od początku wiedziałem, że jestem nagrywany. Minister kilka razy wkładał lewą rękę do lewej kieszeni. Teraz pan Ziobro powie, że prawą wkładał do prawej, i będzie, że on mówi prawdę, a Lepper kłamie w tej sprawie. Włączyć, wyłączyć, jaki problem? My damy te badania do analizy i to może być gwóźdź do trumny pana Ziobry, a nie mojej, bo ja nie wybieram się na drugi świat - odbijał piłeczkę Lepper.
Wicepremier zapewniał we wszystkich wywiadach, że rewelacje ministra sprawiedliwości „ani go nie zdenerwowały, ani nie wyprowadziły z równowagi”. Samoobrona wykonała nawet swoją ekspertyzę i stwierdziła, że nagranie rozmowy Ziobry z Lepperem „może być sfałszowane”. Prokurator generalny nie dawał jednak za wygraną. Tonący chwyta się brzytwy. Nie sadzę, by Andrzej Lepper odważył się na takie oszczerstwa. Byłoby to tak samo prawdziwe, jak to, że ujawniłem miejsce pobytu Osamy ben Ladena, wskazując, że z Talibami ukrywa się w Klewkach- kontratakował Ziobro.
Kilka dni później Prokuratura Okręgowa w Warszawie wydała oficjalny komunikat. „Z oględzin zapisu nagrania nie wynika, by Ziobro ostrzegł Leppera o planowanej akcji CBA, ale nie została jeszcze wykonana ekspertyza biegłych dotycząca autentyczności nagrania”.
W tym czasie „gwóźdź” zdążył już zrobić zawrotną karierę – jako obiekt żartów polityków opozycji... i autorów skeczy kabaretowych. Przykład? Na jednej z konferencji LiD-u, Aleksander Kwaśniewski podnosząc pierwszy z brzegu reporterski dyktafon rzucił dowcipnie do kamer: „chyba ktoś zostawił tutaj gwoźdź”.
Epilog
Ostatecznie Zbigniew Ziobro nie odkupił od Ministerstwa Sprawiedliwości i nie oprawił w ramki dyktafonu. Zostawił go razem z pozostałymi urządzeniami cyfrowymi swojemu następcy. A ten szybko zadeklarował, że przekaże „słynny gwóźdź” na... aukcję Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Nie będę robił teatru. Jeśli od czasu do czasu zrobię konferencję prasową, to bez dyktafonów i niszczarki - poinformował Zbigniew Ćwiąkalski.
Marek Grabski, Wirtualna Polska