"Eksplozja w elektrowni to przestroga dla Polski"
Dawka promieniowania, jaką w sobotę dostali Japończycy mieszkający w pobliżu elektrowni atomowych Fukushima I i II nie będzie miała większych konsekwencji - uważa fizyk reaktorowy dr Stanisław Latek, rzecznik prasowy Państwowej Agencji Atomistyki. Zapewnia też, że nie ma zagrożenia dla Polski. - Doszło do radioaktywnego wycieku, trwa ewakuacja 50 tys. ludzi. Eksplozja w elektrowni jest przestrogą dla wszystkich, którzy bezkrytycznie wierzą, że elektrownie atomowe są bezpieczne, szczególnie w czasach zmian klimatycznych i anomalii pogodowych - podkreśla w rozmowie z Wirtualną Polską rzecznik Greenpeace Polska Jacek Winiarski. Tymczasem w niedzielę rząd Japonii ostrzega przed możliwością kolejnego wybuchu, ewakuowano 200 tys. osób.
12.03.2011 | aktual.: 13.03.2011 09:49
W elektrowni atomowej Fukushima I doszło w sobotę do eksplozji, która spowodowała jej częściowe uszkodzenie. Cztery osoby zostały ranne. Na miejsce wysłano specjalną ekipę ratunkową. Władze zdecydowały o ewakuacji osób mieszkających w promieniu 20 km od obu elektrowni. Mówi się nawet o 50 tys. ludzi. Japońska agencja bezpieczeństwa nuklearnego poinformowała, że w jej ocenie jest mało prawdopodobne, aby doszło do poważnego uszkodzenia osłony reaktora nr 1 w elektrowni Fukushima I. Najnowsze doniesienia mówią o zmniejszeniu poziomu promieniowania wokół tego zakładu. Japońscy meteorolodzy mówią, że wiatr w chwili wybuchu wiał z południa, więc ewentualnie zagrożeni mogliby być mieszkańcy północnej Japonii.
Władze Japonii poinformowały ONZ, że zbierają zapasy jodyny. Mieszkańcy z rejonu zagrożonego poddawani są testom na radioaktywność - informuje Reuters.
"Żadna chmura nad Polskę nie przyjdzie"
- Jeżeli nawet poziom promieniowania wzrósł w okolicach elektrowni dwudziestokrotnie, jak niektórzy mówią, to jeszcze to nic nie oznacza. W Polsce po Czarnobylu było w niektórych miejscach 300 razy wyższe promieniowanie. Na kuli ziemskiej są regiony, które różnią się poziomem promieniowania o kilkadziesiąt razy - podkreślił Latek.
Dodał, że normy promieniowania dla ludzi są tak nisko ustalone, że ich zwiększenie nawet kilkudziesięciokrotne przez jakiś czas - "nie latami, tylko przez ileś godzin czy dni" - nie jest jeszcze zagrożeniem dla zdrowia.
Według Latka najprawdopodobniej radioaktywność uwolniła się na skutek awarii chłodzenia. - Nawet reaktor wyłączony wymaga chłodzenia - powiedział. Jego zdaniem, to spowodowało podwyższenie ciśnienia w rdzeniu reaktora, co z kolei doprowadziło do wyparowania części wody. Na skutek tego z reaktora na zewnątrz wydostały się substancje radioaktywne.
Latek podkreśla, że wydostanie się radioaktywnej pary wodnej na razie nie jest groźne dla ludzi. - W zależności od wielkości dawki trzeba by "kolekcjonować" promieniowanie przez wiele dni lub tygodni, żeby było to groźne dla zdrowia. Na razie w Japonii to dopiero jest drugi dzień, jeżeli ci ludzie zostaną wysiedleni, a jest ewakuacja zapowiadana czy już w trakcie, to dawka promieniowania, którą dostali, jest niewielka i nie będzie miała większych konsekwencji - powiedział Latek.
Wyjaśnił też, dlaczego władze japońskie zdecydowały się na zbieranie zapasów jodyny, czyli roztworu jodu w etanolu. - Jeżeli uwalnia się cez i jod, to są tzw. produkty rozszczepienia, które z tego rdzenia nieszczelnego już się jakoś wydostały nawet w niewielkich ilościach, to Japończycy są gotowi ewentualnie podać społeczności lokalnej ten jod w różnej postaci, np. płynu albo pastylek, żeby zablokować tarczycę przed wchłanianiem radioaktywnego jodu - wytłumaczył rzecznik PAA.
Latek powiedział też, że zgodnie z międzynarodowymi konwencjami Japonia informuje o sytuacji Międzynarodową Agencję Energii Atomowej (MAEA), a ta z kolei narodowe agencje zajmujące się atomistyką, w tym i PAA.
Latek zapewnił też, że Polska ma system wczesnego wykrywania skażeń promieniotwórczych. Na bieżąco poziom radioaktywności monitorują stacje należące do PAA i podległego jej Centralnego Laboratorium Ochrony Radiologicznej, a także do IMGW i wojska.
- W tej chwili nie ma żadnych zmian, wszystko jest w normie. Poziom promieniowania można śledzić na stronie internetowej Państwowej Agencji Atomistyki - powiedział Latek.
- Uważam, że żadna radioaktywna chmura z Japonii nad Polskę nie przyjdzie, jak to miało miejsce po Czarnobylu. Nawet jeżeli uwolniła się radioaktywność, to nie została wyniesiona wybuchem na kilka kilometrów w górę, by wiatr miał szansę ją przegonić nad Europę. To jest raczej miejscowe skażenie - zapewnił Latek.
"Przemysł atomowy nie jest godny zaufania"
- Eksplozja w elektrowni jest przestrogą dla wszystkich, którzy bezkrytycznie wierzą, że elektrownie atomowe są bezpieczne, szczególnie w czasach zmian klimatycznych i anomalii pogodowych. Każdy powinien trzy razy się zastanowić, zanim zdecyduje się zaufać przemysłowi atomowemu, tym bardziej że oprócz niebezpieczeństwa, elektrownie atomowe są również nieopłacalne ekonomicznie, a przecież istnieją alternatywy w postaci energii odnawialnej - mówi Wirtualnej Polsce rzecznik Greenpeace Polska Jacek Winiarski.
Winiarski podkreśla, że japońskie elektrownie do tej pory uznawane były za jedne z najbezpieczniejszych. - Jeśli tam zabezpieczenia okazały się wadliwe, to strach pomyśleć, co w przyszłości mogłoby się wydarzyć w Polsce, gdy powstaną zapowiadane przez nasze władze elektrownie. Ta katastrofa to również przestroga dla polskiego rządu. Nawet jeżeli przez 20 lat wszystko jest w porządku, jedna poważna awaria elektrowni może mieć bardzo katastrofalne konsekwencje. Nie warto ryzykować inwestując w energetykę nuklearną - podsumowuje rzecznik Greenpeace Polska. W 52% Internautów odpowiedziało, że obawia się energetyki nuklearnej.