Dmitrij Babicz: przez agresywne działania polskiego rządu Rosja boi się Polski
Polskie władze poprzez swoje agresywne działania osiągnęły to, czego nie udało się Hitlerowi. Teraz Rosja obawia się Polski, to w tej chwili niebezpieczny kraj - powiedział na antenie telewizji Russia Today znany rosyjski publicysta Dmitrij Babicz. Słowa te padły w programie poświęconym dyskusji z okazji 70. rocznicy konferencji jałtańskiej.
Babicz był jednym z zaproszonych do studia ekspertów. I jako jedyny niemal w każdej wypowiedzi w mniejszym lub większym stopniu odnosił się do naszego kraju. Goście rozmawiali na temat tego, jak dziś postrzegana jest Jałta przez społeczeństwa poszczególnych państw. Na uwagę, że kraje Europy Środkowo-Wschodniej czują się pokrzywdzone, Babicz odpowiedział, że "jeżeli ktoś ma żywić urazę do postanowień Jałty, to przede wszystkim jest to Rosja".
- Wchłaniając Ukrainę Zachodnią i państwa bałtyckie, Związek Radziecki stworzył sobie permanentną, ukrytą opozycję. I przypomnę, że gdy w 1991 roku ZSRR się rozpadał, wiele republik tego nie chciało. Na pierwszym miejscu chciały tego właśnie kraje bałtyckie i Ukraina Zachodnia - wskazał rosyjski publicysta. Zapomniał dodać, że Moskwa terytoria te anektowała długo przed Jałtą, a los państw bałtyckich w ogóle nie był przedmiotem konferencji.
- Dzisiaj, po latach zimnej wojny, bardzo łatwo jest powiedzieć, że los Węgier, Rumunii czy Polski został przypieczętowany w Jałcie za ich plecami. Problem leży w tym, że przed wybuchem wojny wszystkie te kraje, łącznie ze Związkiem Radzieckim, w pewnym momencie kolaborowały z Hitlerem. Tak samo jak Wielka Brytania i Ameryka - argumentował Babicz.
Jego zdaniem przed 1941 rokiem "niemal wszyscy, może poza Czechami, w taki czy inny sposób kolaborowali z Hitlerem, znając jego ideologię i działania". W tej optyce zarówno Polska, jak i Zachód, nie są wcale lepsi od ZSRR. O pakcie Ribbentrop-Mołotow, wspólnym rozbiorze Europy Środkowo-Wschodniej, współpracy Gestapo z NKWD czy intensywnej wymianie gospodarczej pomiędzy oboma totalitaryzmami, nie pada ani jedno słowo.
Relatywizowanie historii
Rosyjski komentator zwrócił też uwagę, że dziś podważa się rolę Związku Radzieckiego w pokonaniu III Rzeszy. - Przypomnę, że w 1995 roku, gdy przypadała 50. rocznica zakończenia wojny, na Zachodzie nikt nie podawał w wątpliwość decydującego wkładu ZSRR w zwycięstwo nad nazistowskimi Niemcami - wskazywał. - Dziś sytuacja jest nienormalna, gdy organizuje się alternatywne obchody. Prawdopodobnie będą takie w Gdańsku, gdzie II wojna światowa tak naprawdę się zaczęła. Jak można świętować koniec wojny w miejscu, gdzie ona miała swój początek? - pytał retorycznie.
Babicz określił jako "smutne" podejmowane na Zachodzie - w jego opinii - próby relatywizowania historii, choć sam nie stroni od podobnych praktyk. Również w tym kontekście odniósł się do naszego kraju. - W Polsce ukazują się komentarze przyrównujące Stalina do Hitlera czy mówiące o tym, że w Jałcie Zachód sprzedał Europę Stalinowi. Ta narracja jest całkowicie nieprawdziwa. Są podobieństwa między reżimem nazistowskim i reżimem komunistycznym, ale tak naprawdę są to dwa różne systemy - mówił.
Oglądaj też: "Kraje bałtyckie słusznie się obawiają"
W tym miejscu przytoczył argumentację Aleksandra Szipkowa, autora niedawno wydanej w Rosji książki "Tradycjonalizm, nacjonalizm, neonazizm", który twierdzi, że Adolf Hitler przeniósł na Stary Kontynent kolonialne praktyki - nazistowskie Niemcy w rzeczywistości próbowały zdobyć kolonie w Europie, a II wojna światowa "była właściwie wojną kolonialną".
- Natomiast w Jałcie światowi przywódcy podzielili jedynie strefy wpływów, a nie kolonie. Mimo wszystko Rumunia, Węgry, Polska czy Czechosłowacja nie były po wojnie radzieckimi koloniami. Tak, ich suwerenność była ograniczona, Związek Radziecki chciał utrzymać w tych państwach lojalne dla siebie władze. Ale nie zamierzał rabować ich zasobów. I to jest podstawowa różnica - nazistowskie Niemcy były kolonialnym mocarstwem w środku Europy, ZSRR nie był - starał się przekonywać, choć niezaprzeczalnym faktem jest powojenny gospodarczy drenaż państw satelickich przez Moskwę.
Oskarżenia pod adresem Polski
Babicz przyznał, że dziś Jałta jest w Rosji oceniana pozytywnie, ale jego zdaniem jeszcze 10-15 lat temu wcale tak nie było. - Wielu radzieckich oraz rosyjskich intelektualistów czuło się źle z powodu prześladowania polskiej inteligencji. Nie byliśmy szczególnie zadowoleni z podejścia ZSRR do tamtejszych władz. Lecz działania nowego polskiego rządu i inteligencji sprawiły, że poszło to w niepamięć, bo to, co teraz robią, jest tak agresywne, że Rosjanie są gotowi usprawiedliwiać Jałtę - mówił.
Rosyjski publicysta poszedł jednak jeszcze dalej. - Obecne polskie władze osiągnęły to, co nie udało się Hitlerowi - teraz Rosja obawia się Polski, to w tej chwili dość niebezpieczny kraj. I dziś mamy niewiele sympatii dla ofiar Jałty - wypalił.
Nawet sięgając do porównań historycznych, Babicz nie omieszkał wykorzystać okazji, by nawiązać do Polaków. - Porównałbym Jałtę do wojen napoleońskich. Dzięki stworzonemu przez cara Aleksandra I Świętemu Przymierzu, przez 100 lat nie było żadnej poważniejszej wojny w Europie. Polacy byli niezadowoleni, dla nich XIX wiek był porażką - zauważył.
- W tym samym duchu Jałta, mimo wszystkich problemów, przyniosła 40 lat pokoju. Kiedy system jałtański zaczął się sypać, mieliśmy kilka wojen w Jugosławii, teraz mamy wojnę na Ukrainie, możemy mieć mnóstwo innych konfliktów. Nic z tego nie byłoby możliwe, gdyby system jałtański nadal obowiązywał. Wszystko więc zależy od perspektywy. Dziś XIX wiek jawi się nam jako raj, choć wtedy był oceniany jako bardzo reakcyjny okres - powiedział rosyjski komentator polityczny na zakończenie programu.
Opracował: Tomasz Bednarzak