Czy może dojść do rozpadu Ukrainy? Podziały w kraju wciąż są żywe

Czarny scenariusz wznowienia walk i rozpadu Ukrainy jest nadal aktualny. W Kijowie nikt nie wierzy nikomu, a pokojowe pośrednictwo Unii Europejskiej działa na Moskwę, jak odbezpieczony granat. Czy i jak Rosja zawłaszczy część Ukrainy? A może powstanie kilka Ukrain, bo dziś jej obywateli więcej dzieli niż łączy. Sytuację za naszą wschodnią granicą analizuje dla Wirtualnej Polski Robert Cheda.

Czy może dojść do rozpadu Ukrainy? Podziały w kraju wciąż są żywe
Źródło zdjęć: © AFP | Louisa Gouliamaki

22.02.2014 | aktual.: 18.04.2014 12:16

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Z punktu widzenia Rosji, nie można dopuścić do wygaszenia ukraińskiego pożaru. Dlatego Moskwa już ogłosiła wstrzymane wielomiliardowego kredytu, bez którego ukraińska gospodarka znajdzie się w agonii.

Bardziej dosłownym zapalnikiem może stać się każdy nowy wystrzał na Majdanie. O to również nietrudno. Ukraińska rewolucja wyszła spod kontroli nie tylko władzy, ale także dotychczasowej opozycji. To Majdan jest głównym politycznym graczem, zatem w wyścigu o władzę wygra ta siła, która przejmie jego ster. Właśnie pojawiają się spekulacje o agenturalnej infiltracji ugrupowania "Prawicowy sektor,” najbardziej radykalnego odłamu Majdanu. A po przeciwnej stronie stoją równie zinfiltrowane przez Moskwę struktury siłowe. Czy stąd kremlowski jastrząb Konstantin Zatulin bierze twarde przekonanie, że dalsze istnienie Ukrainy w obecnym kształcie jest niemożliwe?

Pęknięta Ukraina

Współczesna Ukraina to unitarne państwo podzielone na 24 obwody, dwa miasta o specjalnym statusie - Kijów i Sewastopol oraz republikę autonomiczną Krym. 78 proc. ludności deklaruje narodowość ukraińską, a tylko 17 proc. - rosyjską. Rzeczywistość jest jednak bardziej pogmatwana, bo Ukraina to mozaika kilku makroregionów z nastrojami separatystycznymi. Chodzi o Zachodnią Ukrainę z Zakarpaciem i Północną Bukowiną, Ukrainę Środkową, Południowo - Wschodnią oraz Krym.

Jak zauważył opiniotwórczy tygodnik "Dzerkało Tyżnia", to właśnie te części kraju dzielą największe antagonizmy o kulturowym charakterze. Wyznacznikiem podziałów jest różna historyczna mentalność, bo w przeszłości regiony wchodziły w skład różnych państw. Jednak współcześnie kluczowym kryterium jest stosunek do Rosji i UE. Jak zachowają się poszczególne dzielnice w przypadku zwycięstwa jednej z opcji?

Zachodnia Ukraina (od zachodniej granicy do obwodu żytomierskiego) uważa rosyjską kulturę i język za narzucone w okresie ZSRR. Tożsamość narodowa oparta jest na języku ukraińskim, historii Księstwa Wołyńsko-Halickiego, Zachodni - Ukraińskiej Republiki Ludowej oraz OUN-UPA.

W tym gęsto zaludnionym, ale słabo rozwiniętym ekonomicznie regionie, przeważającym wyznaniem jest grecki katolicyzm oraz prawosławie autokefaliczne (niezależne od zwierzchnictwa rosyjskiego - przyp). Takiej mentalności odpowiadają poglądy polityczne. Tylko 6 proc. mieszkańców popiera projekt integracji z Rosją, a wybory parlamentarne 2012 r. wygrały Batkiwszczyna Julii Tymoszenko i nacjonalistyczna Swoboda Ołeha Tiahnyboka. Zaczynem formalnej odrębności jest od 1991 r. idea autonomicznego Stowarzyszenia Galicyjskiego w federacyjnej Ukrainie.

Ukraina i Rosja jednocześnie

Jednak zachód Ukrainy to także Zakarpacie i Północna Bukowina. W Zakarpaciu nastroje separatystyczne prezentują Ukraińcy narodowości rusińskiej. W 1991 r. 80 proc. mieszkańców opowiedziało się za autonomią. Dziś lider Rusinów ojciec Dmitrij Sidor, opowiada się za niepodległością Rusi Zakarpackiej, pod protektoratem UE i Rosji, bo większość mieszkańców jest przywiązana do cerkwi Patriarchatu Moskiewskiego.

W Zakarpaciu i Północnej Bukowinie spory odsetek ludności stanowią mniejszości rumuńska i węgierska, które chętnie przyjmują paszporty dawnych ojczyzn i niechętnie odnoszą się do silnej ukrainizacji zachodniej części kraju, głosując na rządzącą Partię Regionów.

Obraz
© (fot. WP.PL)

Środkowe obwody Ukrainy (od Żytomierza, przez Kijów, po lewy brzeg Dniepru) zwane pasem centralnym, zajmowały dotąd chwiejną pozycję polityczną. Badania Międzynarodowego Instytutu Socjologicznego w Kijowie dowiodły, że w pasie centralnym deklarowana narodowość ukraińska nie pokrywała się często z językową, bo wielu mieszkańców używało języka rosyjskiego. Przyczyną była dostępność i atrakcyjna oferta rosyjskich mediów.

Wynikły stąd problem tożsamościowy dotknął szczególnie młode pokolenie, dlatego w 2008 r. wprowadzono politykę ukrainizacji oświaty i mediów. Obecnie w pasie centralnym lekką przewagę odnotowuje idea europejskiego wektora integracji, a w 2012 r. większość mieszkańców poparła Batkiwszczynę i Udar Witalija Kliczki.

W południowo wschodniej Ukrainie (od Odessy przez prawy brzeg Dniepru, po granicę z Rosją), 30 proc. mieszkańców uważa się jednocześnie za Ukraińców i Rosjan. Jednak językiem rosyjskim posługuje się od 50 do 80 proc. obywateli. Większość z nich należy do cerkwi Patriarchatu Moskiewskiego i serio traktuje słowa jej zwierzchnika Cyryla, uważającego Ukrainę za integralną część rosyjskiej cywilizacji. Ponad 70 proc. mieszkańców opowiada się za rosyjskim projektem integracyjnym w ramach Związku Celnego i stanowi twardy elektorat Janukowycza oraz Partii Regionów.

Zachód i Krym - przeciwległe bieguny

Politycznym kontrapunktem pozostaje zachodnia Ukraina, postrzegana jako "wylęgarnia banderowców" i gospodarczy pasożyt, czego wyrazem jest hasło "dość karmienia Galicji". Po pomarańczowej rewolucji i ówczesnej porażce wyborczej Janukowycza, w Ługańsku oraz Charkowie utworzono Południowo Wschodnią Autonomię, która zaplanowała separatystyczne referendum. "Do Kijowa jest 480 km, a do Rosji tylko 40", głosili jego inicjatorzy, wskazując niedwuznacznie kierunek dalszej integracji.

Za w pełni rosyjski region należy uznać Krym, na którym od 70 do 90 proc. mieszkańców przyznaje się do tej narodowości. Jest to wynik planowej rusyfikacji, wynikającej ze znaczenia gospodarczego i militarnego półwyspu. Przyczyny te zadecydowały w ZSRR o intensywnym rosyjskim osadnictwie, szczególnie wojskowym.

Obecnie krymska gospodarka jest nastawiona na obsługę rosyjskiej Floty Czarnomorskiej oraz rosyjskich turystów. Rosja posiada ogromne udziały w infrastrukturze półwyspu. Nic dziwnego, że na dniach krymski parlament przyjął uchwałę o wyjściu z Ukrainy i przyłączeniu do Rosji. Wyjątkiem są Tatarzy Krymscy, dla których odzyskanie małej ojczyzny po stalinowskich deportacjach jest kwestią przesądzającą o poparciu integralności terytorialnej Ukrainy.

Co wynika z ukraińskich puzzli? W przypadku uczciwego referendum, proeuropejskie nastroje zachodniej i centralnej części kraju mogą przesądzić o takim kierunku integracji Ukrainy.

Spotka się to jednak z gwałtownym wybuchem nastrojów separatystycznych południowego wschodu i Krymu, aż do rozpadu państwa na dwie lub więcej części. Jednak to prorosyjski południowy wschód, ze względu na potencjał surowcowy i przemysłowy przyciągnąłby prawdopodobnie centralne obwody.

Równie prawdopodobnie Krym odpłynąłby wraz Flotą Czarnomorską do Rosji. Identyczny rezultat przyniosłoby zwycięstwo kierunku eurazjatyckiego, bo w takim przypadku zachodnia Ukraina grozi, że zostanie "drugą Czeczenią" i ze względu na swoją ekonomiczną niesamodzielność, stanie się kolejnym quasi państwem na europejskim garnuszku.

Najważniejszym pozostaje fakt, że ukraińskie elity, bez względu na polityczny kolor, zmarnowały 20 lat niepodległości. Nie powstał żaden projekt integracyjny, wokół którego narodziłaby się nowoczesna ukraińska tożsamość. To dlatego Ukraina pozostaje tak wrażliwa na wewnętrzne konflikty i zewnętrzne manipulacje. Czy rację ma jednak Zatulin?

Robert Cheda dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Komentarze (0)