Beata Gosiewska: razem po zwycięstwo
Listy partyjne są powoli dopinane na ostatni guzik, gorączka nazwisk kandydatów na parlamentarzystów trwa. Ostatnio swoje plany związane ze startem do sejmu ogłosiła Beata Gosiewska, wdowa po wiceprezesie PiS – Przemysławie Gosiewskim. Problem w tym, że w Świętokrzyskiem, skąd miałaby startować, za układanie list odpowiada Beata Kempa, która stwierdziła, że jedynym, co może zaproponować Beacie Gosiewskiej jest miejsce na liście do... senatu.
Czy to oznacza, jak spekulują media, że między paniami jest spór? – Przedstawiłam swoje oczekiwania. Cierpliwie i spokojnie czekam na decyzje komitetu politycznego i Pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego – tłumaczy w rozmowie z Wirtualną Polską Beata Gosiewska.
Jak przyznaje wdowa po Przemysławie Gosiewskim, decyzja o starcie w jesiennych wyborach parlamentarnych była dla niej bardzo trudna. Po dłuższych rozważaniach postanowiła jednak, że to zrobi. Po tym, jak w ubiegłym roku, w Kielcach odsłoniłam tablicę poświęconą pamięci Przemka, odezwało się do mnie wiele osób. Pytali o moje plany i zachęcali do startu w wyborach do Sejmu. Mówili, że powinnam, bo to mój obowiązek – tłumaczy Beata Gosiewska, od trzech kadencji radna z ramienia PiS na warszawskiej Woli.
- Gdy mąż był na Wiejskiej, bardzo angażował się w życie polityczne. Bez przerwy słyszę, jak wiele dobrego zrobił przez te 10 lat dla mieszkańców regionu świętokrzyskiego. Spotykam się z ogromną sympatią mieszkańców Ziemi Świętokrzyskiej. Takie opinie uskrzydlają i jednocześnie sprawiły, że zdecydowałam się kandydować. Wybrałam sejm, bo przez ostatnie 10 lat tematy związane z nim były w naszym domu na porządku dziennym, przez co doskonale poznałam problemy i potrzeby mieszkańców regionu - mówi Beata Gosiewska.
I dodaje, że po 10 kwietnia 2010 r. jej życie uległo diametralnej zmianie. Wcześniej przez wiele lat byłam zapleczem i wsparciem dla mojego męża, a nie politykiem pierwszej linii. To co się dzieje w Polsce od czasu katastrofy smoleńskiej definitywnie sprawiło, że uważam start w wyborach i uczestnictwo w życiu publicznym za swój obowiązek - mówi Beata Gosiewska.
Co o planach Beaty Gosiewskiej uważa Beata Kempa, szefowa PiS w Świętokrzyskiem? W „Gazecie Wyborczej” stwierdziła, że do rozmowy między nimi doszło i zaproponowała Beacie Gosiewskiej kandydowanie do... senatu. Atmosferę podgrzały anonimowe wypowiedzi działaczy świętokrzyskiego PiS, którzy na łamach gazety twierdzą, że między paniami jest spór, a cyt. „Pani Kempa robi wszystko, aby umniejszyć rolę pani Gosiewskiej w wyborach”.
Beata Gosiewska ucina plotki o konflikcie. – Rozmowa była merytoryczna. Przedstawiłam swoje oczekiwania. Cierpliwie i spokojnie czekam na decyzje komitetu politycznego i Pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego. – podkreśla.
Pytana o to, czy definitywnie odrzuca myśl o kandydowaniu do senatu, mówi: - Uważam, że moja osoba będzie wzmocnieniem dla świętokrzyskiej listy. Zrobię wszystko, by pomóc w wypracowaniu jak najlepszego wyniku wyborczego. Nie rozumiem, dlaczego niektóre media próbują postrzegać mnie jako problem dla ugrupowania i informują o jakichś zgrzytach pomiędzy mną, a Panią poseł Beatą Kempą. Chcę w tych wyborach pomóc Pani poseł. Z przyjemnością podzielę się swoją wiedza i doświadczeniem bo jestem głęboko przekonana, że obie chcemy tego samego - zwycięstwa PiS w wyborach. Startując do Senatu pracuję tylko na swój wynik, w przypadku startu do sejmu zarówno ja jak i Pani poseł Beata Kempa razem możemy stać się swego rodzaju „wyborczą lokomotywą” czyli sprawić, że naszą wspólną pracą uda się uzyskać jak największą liczbę mandatów do sejmu w Świętokrzyskiem.