Zyta Gilowska i Sylwia Pusz: widziały to samo, a jak różnie

Monika Olejnik rozmawia z posłankami Zytą Gilowską (PO) i Sylwią Pusz (SLD)

30.01.2003 | aktual.: 30.01.2003 10:16

Obraz
© (od lewej) Sylwia Pusz i Zyta Gilowska (PAP)
Obraz
© (RadioZet)

W niedzielę mogliśmy obejrzeć o posłankach, trzech posłankach Sojuszu Lewicy Demokratycznej Elżbiecie Jankowskiej, Sylwii Pusz i Aleksandrze Gramale. Pani poseł, pani profesor oglądała ten film, film Konrada Szołajskiego, on nosi tytuł „Zawód - posłanka”, co pani sobie pomyślała po obejrzeniu tego filmu? Uczciwie? Zdębiałam. Jak można taki film opatrzeć takim tytułem, jak można taki film zrobić, jak można tak nieżyczliwie sfotografować trzy osoby? To był to skrajny nieprofesjonalizm, złośliwość i jeszcze jakieś chyba inne powody, których nie mogłam dociec, ale to było oburzające. A pani poseł, Sylwia Pusz, co sobie pomyślała po obejrzeniu tego filmu, czy pani jest zadowolona z efektu, jaki osiągnął Konrad Szołajski? Po pierwsze, znam genezę tego filmu, wiem, jak on powstał. Tak więc może zasiadałam do oglądania tego filmu z zupełnie innym nastawieniem i moje reakcje nie były tak skrajne, a więc nie popadłam w żadne zbulwersowanie z powodu oglądania tego filmu, wręcz przeciwnie. Po prostu dobrze się bawiłam i
śmiałam. A z czego się najbardziej pani śmiała, pani poseł? Mianowicie co przyświecało reżyserowi - chyba wiem, co, dlatego że początkowo ten film miał dotyczyć najmłodszej posłanki. Niestety, okazało się, że najmłodsza kandydatka na listach do parlamentu nie dostała się do Sejmu, stąd też niejako koncepcja tego filmu nieco się załamała. Tak więc reżyser sięgnął po tę najmłodszą posłankę, która w Sejmie się znalazła, ale stwierdził, że nieco zmieni ten film i pokaże, jak ta najmłodsza jest wprowadzana do Sejmu, jak pokazywany jest jej Sejm przez koleżankę, która już w tym Sejmie była w poprzedniej kadencji. Ale tu się nic nie trzyma... I tak z przypadku pojawiają się dwie jeszcze dodatkowe bohaterki. Ten film był kręcony wtedy, kiedy tak naprawdę jeszcze nie odbywały się posiedzenia Sejmu. Jest jedyna sekwencja - mianowicie zaprzysiężenie i ślubowanie. Kiedy jedna z posłanek mówi podczas ślubowania: ale mi się chce spać. Wszystkie pozostałe sekwencje są nagrywane podczas tak zwanego szkolenia dla
parlamentarzystów pierwszej kadencji. Przepraszam, pani poseł, ale opis tej sytuacji nie ma chyba tu dużego znaczenia. Tak, ma duże znaczenie dlatego, że wiele osób, które czują się w jakiś sposób zbulwersowane czy dotknięte, może nie zauważyły, że na przykład sekwencja z obrad to nie była kręcona podczas obrad Sejmu, ale podczas szkolenia. Rozumiem, że pani poseł obgaduje swoją koleżankę do posła, mówiąc że powinna zmienić kolor włosów, nie podczas obrad. Nie, nikogo nie obgaduję. Proszę pani, pani poseł, jeśli ktoś może czuć się zbulwersowany tym filmem, to oprócz pani koleżanek z różnych klubów chyba panie. Ja jestem zdumiona tonem pani wypowiedzi, tym, że pani łagodnie i z zadowoleniem stwierdza, że pani się dobrze bawiła. To jest sytuacja gorsza niż przypuszczałam. Bo ja myślałam, że panie zostałyście oszukane. A jeśli panie chciałyście w takim filmie wystąpić i byłyście zadowolone z efektu, a także nie wydawało się wam to dziwne, że film pokazano ponad rok po nakręceniu, pod wprowadzającym w błąd
tytułem, to doprawdy trudno to komentować. A czym pani profesor jest zbulwersowana? Proszę pani, najbardziej chyba tytułem, który obiecywał, sugerował trochę informacji o pracy posła płci żeńskiej. Następnie jestem zdumiona taką jakąś swobodą, z jaką się poruszał autor filmu w kontaktach z posłankami i posłami. Miałam wrażenie, że wręcz polował na takie sytuacje, w których na przykład pani poseł Pusz stoi, a jakiś poseł siedzi rozparty. Dla mnie sytuacja, w której kobieta stoi, a mężczyzna siedzi i nie widzi w tym nic złego i sobie swobodnie gawędzą, jest nie do przyjęcia. I miałam wrażenie, że autor filmu wręcz polował na takie przypadki. A tu się okazuje, że zabawa była przednia. Z tego filmu wyłania się taki obraz zawodu posłanki, że posłanki zajmują się głównie sprawami męsko-damskimi, ubraniami i trochę... Plotkami. ...wiedzą, jak działa guzik sejmowy, no i potrafią obsługiwać windę. Tak jest, istotnie czytałam to w prasie. Nie, ja nie mogę się z tym absolutnie zgodzić. Tutaj przedmiotem tego filmu był
parlament, była praca posła. Ale nie ukrywajmy, że ten film tak naprawdę nie był o tym wykonywanym zawodzie. Ależ miał tytuł „Zawód - posłanka”. Miał pokazać, jakimi ludźmi są posłowie i pokazał trzy posłanki. Tłem miała być praca. I nie zgodzę się z tym, co pani teraz, w tej chwili powiedziała, że tak naprawdę poseł zna się tylko na jakichś guzikach w windzie czy to na sali sejmowej - absolutnie nie. Ale przecież nie ma znaczenia, na czym zna się poseł. Znaczenie ma, jakie znaczenie mają kwalifikacje posła wykazane w tym filmie. Otóż w tym filmie poseł nic nie umie. Ale każdy w inny sposób odbiera ten film. I ja na przykład spotkałam się z ogromną liczbą głosów pozytywnych. Z zachwytem. Głosów pozytywnych, głosów ludzi zadowolonych, którym ten film się podobał. Te osoby mówią: słuchaj, to jest świetny film, bo pokazuje nareszcie posłów jako normalnych ludzi. I tak naprawdę o to chodziło w tym filmie. To znaczy, że pani poseł nigdy nie plotkuje, to znaczy, że pani poseł nigdy nie rozmawia - nie wiem - o
rzeczach, o zajęciach, o życiu!? Osiągnięcie niesłychane. Zapamiętałam takie pytanie... Na pewno nie na sali sejmowej i nie w trakcie wykonywania obowiązków posła. Ale przecież chyba nie chcemy stworzyć takiego wizerunku posła, który nawet w domu przy śniadaniu, przy herbacie, przy kawie, w rozmowie z rodziną mówi o projektach ustaw i mówi o tym, co robi w pracy. To jest nienormalne. Zapamiętałam takie zdanie z tego filmu, jak pani zwraca się do pani poseł Jankowskiej, która opowiada, że drugi raz w życiu się rozwiodła, a pani poseł mówi: to super. Tak, super. Oczywiście, ja do końca nie miałam wpływu na to, jak ten film był cięty i składany. Oczywiście niektóre sekwencje mogą mnie zaskakiwać. Ale proszę też pamiętać o tym, że tam była dodatkowa sekwencja, kiedy mówię, jak ona sobie z tym poradziła, że jeżeli jest szczęśliwa, to chyba nie ma o czym mówić. Myślę, że nie po to się tu spotkaliśmy, żeby analizować, rozkładać na czynniki pierwsze każdą sekwencję. Ale pani poseł, czy nie czuje się pani ośmieszona
przez ten film, czy nie czuje pani, że ośmieszeni zostali pani petenci, których pani przyjmowała u siebie w biurze? Nie, dlatego że ja podchodzę do siebie z dużym dystansem, z przymrużeniem oka i myślę, że jest dużą sztuką, żeby móc się z siebie czasami pośmiać. Wiem, jak ten film był kręcony, wiem, w jaki sposób były prowadzone rozmowy z tymi osobami. Te wszystkie osoby udzieliły zgody na to, żeby w tym filmie się pojawić. Wiedziały dokładnie, co jest kręcone, co jest nagrywane. I jeżeli są tam takie sekwencje, czasami faktycznie w różny sposób poskładane, które czasami nie pasują też do siebie, to jest jeszcze jak gdyby wizja reżysera, w którą nie wnikam i nie mogę wnikać. Czyli jest pani zadowolona. Jeszcze raz powiadam, że każdy ma swoje własne prawo do indywidualnego odbioru tego filmu. I nigdy nie ma tak, że jakiekolwiek wyprodukowane dzieło podoba się osiemdziesięciu procentom widowni. Nie ma takiego filmu. Ależ to nie było dzieło. To nie było żadne dzieło. Ja mówię, że w takich kategoriach, jak...
Teraz pani poseł Zyta Gilowska. Czy panie posłanki, które są w Sejmie, zamierzają zaprotestować przeciwko temu dokumentowi, który chyba jednak ośmieszył zawód posłanek. Upieram się, że odbiór tego filmu o zbiorczej nazwie „osłupienie” jest usprawiedliwiony. Zdumiona jestem, że tak bardzo różnimy się gustami z panią poseł Pusz, ale w dalszym ciągu uważam, że to jest rzecz nie do pomyślenia, żeby za pieniądze telewizji publicznej w porze dużej oglądalności tejże telewizji, puszczać jakieś pseudokabaretowe kawałki, które jakoby mają przybliżyć posła wyborcom, a moim zdaniem ośmieszają i posła, i samą funkcję poselską, a także i te posłanki - ale panie nie czują się tym filmem ani obrażone, ani oburzone. Cóż, trzeba będzie się zastanowić nad formą ewentualnego protestu. Mi się to nie podobało. A ja myślę, że właśnie tu dochodzimy do punktu kulminacyjnego, po prostu tak naprawdę chodzi o to, że film został puszczony w niedzielę, w dobrym czasie o 21.35, był to bodajże czterdziestominutowy film i wystąpiły w nim
posłanki SLD. I chyba tak naprawdę o to tu chodzi. O, matko! Pani redaktor, wynika z tego, że tracimy czas po prostu. Może pani profesor ma żal, że nie wystąpiła w tym filmie. Nie, ja proponuję, żeby posłanki SLD częściej występowały w takich filmach i zobaczymy. Proszę bardzo, nie ma o czym mówić, jeżeli panie czują się zachwycone, a także uważają, że próby obrony zarówno godności posła, jak i pań konkretnie... Ale jaka godność, przepraszam? ...wynikają z zawiści politycznej, to rzeczywiście nie ma... Gdyby panie nie mówiłyby równocześnie byłoby lepiej, jesteśmy w radiu. Ja nikogo nie obrażam. Nie robię żadnych wycieczek personalnych. Ja niczego złego tam nie pokazuję. Pokazuję nawet wycinek swojej działalności w biurze poselskim, a że jest podkład muzyczny taki, a nie inny, może są te sekwencje w taki, a nie inny sposób poskładane... Ale przepraszam, czy tam jest pokazana zła posła? Czy jeżeli pani Jankowska jest pokazana... W ogóle nie ma pracy posła. ... w takich a nie innych ujęciach, z dziećmi
niepełnosprawnymi, w ośrodku w Łodzi, jeżeli jest pokazane, są pokazane sekwencje z tego, jak poseł organizuje też i życie w jakiś sposób cementuje, integruje społeczność lokalną, to pani to nazywa naruszaniem godności? Nie. Pokazanie w krzywym zwierciadle. W filmie nie ma w ogóle pokazanej pracy posła. Pracy posła? Nie, to ja nie rozumiem czegoś. Przepraszam, my się różnimy gustami, moim zdaniem panie zostałyście pokazane w sposób, który naruszył wasze uprawnienia, nasz wizerunek. Jeżeli pani sądzi, że jeżeli pani jest zadowolona z tego wizerunku, to nie mamy o czym mówić, w porządku. Nie, ja mówię, że ten film faktycznie pokazuje częściowo, bo to zresztą był początek kadencji i przecież na początku kadencji nie można pochwalić się całokształtem działalności. Ale przecież nikt nie wiedział, że to jest początek kadencji. Ale się pokazuje naszą działalność w jakimś ułamku, w jakimś procencie i pani jest z tego niezadowolona... Dobrze, musimy już kończyć. W każdym razie pani Sylwia Pusz nie czuje się obrażona,
pani profesor Zyta Gilowska czuje się obrażona - być może pan Tomasz Szołajski zrobi drugą część „Zawód - posłanka”. Teraz o mężczyznach – „Zawód – poseł”.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)