Świat"Żyjemy na zadupiu, a ci na górze nas olewają"

"Żyjemy na zadupiu, a ci na górze nas olewają"

W Meklemburgii Pomorzu Przednim na obszarach wiejskich brak perspektyw życiowych idzie w parze ze słabo funkcjonującymi demokratycznymi instytucjami. Tą pustkę świetnie wypełnia neonazistowska NPD tworząc tu swój bastion i modelowe mini-państwo.

"Żyjemy na zadupiu, a ci na górze nas olewają"
Źródło zdjęć: © AFP | Nigel Treblin

Ingelore Grygula, bezpartyjna burmistrz Koblentz w wywiadach sprawia wrażenie osoby zaskoczonej minionymi wydarzeniami. - Więcej niż 30% poparło NPD? Liczyłam na 16% - podobnie reaguje też na pytanie o festyn zorganizowany przez neonazistów dla dzieci w jej miejscowości. - To, że za tym kryła się NPD stało się dla mnie jasne dopiero wieczorem, wcześniej nie zaprezentowali się otwarcie. Poza tym był to całkiem przyjemny festyn - stwierdziła. Wieś Koblentz nie jest wyjątkiem, w słabo zaludnionych wschodnich 4 okręgach landu NPD otrzymała między 11,3% a 15,4% głosów, a w takich miejscowościach jak Postlow i Blesewitz - 29%.

"Ci na górze olewali nas przez całe lata"

Głównym powodem popularności tej radykalnej partii na wymienionych obszarach jest brak perspektyw życiowych. - Ci na górze olewali nas przez całe lata - mówi 52-letni wyborca NPD Ingo L., do którego wynagrodzenia za pracę w ogrodzie dopłaca Urząd Pracy. Jak twierdzi, neonazistów wybrał z totalnej frustracji. - Nie żywię nienawiści do Żydów, ani nie chce tu też pochodów - zapewnia.

- Inne partie tylko gadają o demokracji, nic jednak nie robią dla ludzi na wsi. NPD jest w przeciwieństwie do nich tu obecna - uważa 25-letni wolontariusz NPD Christian Rakow. Sam chętnie angażuje się w kolportowanie broszur czy rozmowy z mieszkańcami, stara się być blisko wyborców zamiast wykonywać pompatyczne pozy. Jego ubiór nie wskazuje na związki z ideologią neonazistowską i kultem siły. - Te czasy już dawno minęły, stosując przemoc daleko się nie zajdzie w polityce - zauważa.

Jednym z sympatyków ugrupowania jest 24-letni syn pani burmistrz Christian Grygula, który opisując rzeczywistość nie przebiera w słowach.- Żyjemy na zadupiu świata, żadna z rządzących świń nie troszczy się o nas poza NPD - twierdzi.

Neonaziści kontra Polacy

Neonaziści wielokrotnie stosowali antypolską retorykę, przy okazji wyborów pojawiały się hasła typu: "Zatrzymać inwazję Polaków!", "Polska otwarta? Pracę i auto diabli wzięli!", "Zamknąć granice dla kryminalistów!" i tym podobne.

- NPD w kampanii wyborczej wykorzystywała obawy społeczeństwa o tanią konkurencję z Polski. Od 1 maja polscy pracownicy posiadają ten sam status, co niemieccy. Mimo, że do tej pory niewielu ich przybyło to jednak domniemana konkurencja jest dla tego landu głównym tematem - uważa Timo Reinfrank z Fundacji Amadeu Antonio, która zajmuje się walką z nietolerancją.

- W tych okolicach jest wielu ludzi, którzy czują się gospodarczo oszukani przez przemiany ostatnich 20 lat i podatni są na hasła, często nacjonalistyczne, radykałów. Na obszarach przygranicznych dochodzi do tego pielęgnowana za czasów NRD nieufność wobec polskich sąsiadów. Brakuje miejsc pracy i perspektyw, nie ma prostych prac dla ludzi słabo wykształconych, dlatego są oni sfrustrowani. NPD rozumie to i roznieca lęki. Źle cytując statystyki, nad interpretując je, rozpowszechniając półprawdy lub kłamstwa udaje się im pozyskać wiele osób - powiedział Wirtualnej Polsce Mogens Brattig, przewodniczący FDP (Wolna Partia Demokratyczna) w okręgu Uecker-Randow.

- W regionie są stowarzyszenia takie jak Deutsch-Polnische Gesellschaft Mecklenburg-Vorpommern e.V., które opowiadają się za dobrymi relacjami sąsiedzkimi i chcą działać na rzecz integracji polskich obywateli. Niestety są też stowarzyszenia samych Polaków, które powodują ich wyobcowanie poprzez przebywanie zrzeszonych osób głównie w swoim środowisku. Jedna z takich grup wystartowała w wyborach do rady gminy Locknitz. Moim zdaniem kandydatura "polskiej partii" jest wodą na młyn NPD - uważa Mogens Brattig.

"Podbijemy miasta ze wsi"

Powyższe motto neonazistów odnosi się do podstawowej reguły demokracji: do zaprowadzenia swoich rządów potrzebna jest większość, a warunek ten najłatwiej spełnić tam, gdzie skupiska ludzi są niewielkie. Jednym z przykładów wcielania tej doktryny w życie jest Jamel - mała osada w pobliżu Wismar, zamieszkana w 2/3 przez zwolenników Narodowo-Demokratycznej Partii Niemiec. Media wielokrotnie informowały o rozgrywających się tam wydarzeniach rodem z minionej epoki: śpiewaniu nazistowskich pieśni, wywieszaniu flag Trzeciej Rzeszy, zastraszaniu niepokornych sąsiadów. NPD wybiera też zaniedbane, zapomniane przez świat wioski takie jak Koblentz. Nie ma tu ani supermarketu ani stacji benzynowej, jedyną imprezą od 10 lat był festyn dla dzieci zorganizowany przez tą partię. Schemat organizacji imprez dla lokalnej społeczności jest podobny: obok paczek z darmowymi przyborami szkolnymi i słodyczami są plakaty oraz gadżety partyjne z hasłami typu "Rozliczyć bonzów", "Brońcie się", "Narodowi i socjalni”. Inne partie zamiast
przejąć inicjatywę ograniczają się do kolportowania ulotek "Festyn NPD - nie, dziękuję". Członkowie tej radykalnej partii rozdają też bezpłatne gazety w miejscach, gdzie nie istnieje lokalna prasa.

Neonaziści starają się uchodzić za zwyczajnych

Przed niedocenianiem NPD ostrzegał podczas wieczoru wyborczego premier Meklemburgii-Pomorza Przedniego Erwin Sellering (SPD). Przy okazji stwierdził, że neonaziści zaangażowali dużo środków finansowych i personelu, aby zapuścić na tych terenach korzenie.

Natomiast wg. kierownika Regionalnego Centrum Kultury Demokratycznej w Anklam Ingmara Dette demokratyczne partie nie starały się po prostu pozyskać potencjalnych wyborców NPD ze wsi. Tylko niewielu kandydatów prowadziło kampanie w małych osadach.

Mimo wszystko otwartym pozostaje pytanie, dlaczego tzw. partie demokratyczne w tak małym zakresie angażują się na tych obszarach.

- Członkowie NPD angażują się w różne stowarzyszenia, niekoniecznie otwarcie, ale też nie skrycie. Dzięki organizowaniu wiejskich festynów czy remontów przedszkoli uchodzą za całkiem normalnych obywateli. Do tego mieszkają w miejscowościach, w których się wychowali, ludzie znają ich od małego. "To był przecież zawsze taki miły chłopiec". Dla demokratycznych partii ten region jest szczególnym problemem. Nie mają one takiej pozycji jak kiedyś w NRD Socjalistyczna Partia Jedności Niemiec. Niespecjalnie dużo osób angażuje się w ich działalność, a jeżeli już to pojawiają się różne ograniczenia czasowe i finansowe. Wiele demokratycznych partii zajmuje się "normalnymi" tematami, a nie jakimiś często irracjonalnymi lękami. Wiele z nich nie jest nauczone jak można trafnie za pomocą argumentów odpowiedzieć na hasła NPD - uważa Mogens Brattig

Także dr. Thomas Fietz, dyrektor regionalny Fundacji im. Friedricha Naumanna, przyznaje, że wynik wyborczy NPD w Meklemburgii - Pomorzu Przednim jest zatrważający. Dodaje przy tym, że jego fundacja prowadzi od lat (nie tylko w okresach przedwyborczych) w różnych częściach tego landu imprezy uświadamiające m.in. w szkołach pod nazwą "Niebezpieczeństwo prawicowo - ekstremistycznej muzyki" i "Warsztaty odwagi cywilnej".

Inicjatywy mające na celu zaapelowanie do wyborców o głosowanie tylko na ugrupowania szanujące demokrację wychodzą od czasu do czasu z kręgów kościołów, związków zawodowych, organizacji pracowniczych czy właścicieli obiektów turystycznych.

Dla ludzi wychowanych w NRD każda partia dopuszczona do działalności publicznej jest legalna, nie widzą, więc nic niewłaściwego w funkcjonowaniu radykalnych ugrupowań. Próba delegalizacji NPD zakończyła się spektakularnym fiaskiem, gdy dowiedziono, że wielu wysokich funkcjonariuszy partii to agenci-prowokatorzy Federalnego Urzędu Ochrony Konstytucji, kontrwywiadu Republiki Federalnej Niemiec. Zamiast zlikwidować, więc partię, jeszcze bardziej ją wzmocniono.

Obywatele straceni dla demokracji

O podjęcie szybkich decyzji zaapelował za pośrednictwem prasy 56-letni mieszkaniec Koblentz, Manfred Haeusler. Przed 4 laty przeniósł się tu z Bawarii, dlatego też z całkiem innej perspektywy ocenia sukces NPD. - Zakaz działalności nie usunąłby nazistów z powierzchni ziemi, ale nie byliby za to wspierani z pieniędzy podatników - stwierdził. Brak konkretnych działań spowoduje zaś w jego ocenie, że ten region będzie stracony dla demokracji.

Wśród wyborców NPD zdaje się być więcej ludzi sfrustrowanych otaczającą ich rzeczywistością niż autentycznych wyznawców ideologii "krwi i ziemi". Ciekawą uwagę w Zeit-Online zamieszcza Karsten Polke-Majewski - na podstawie badań okazało się, że żadna z partii nie odnosi zysków z byłego elektoratu NPD. - Wydają się oni być zamkniętą grupą. Albo wybierają prawicowych ekstremistów, albo nikogo…Tak powstaje polityczna ziemia niczyja, na której nieokreślona część obywateli wydaje się być stracona dla demokracji… Tak powstaje alternatywny świat, który się odżegnuje od reguł większości - napisał Polke-Majewski.

Jarosław Kozakowski, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
politykapolacyniemcy
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)