Żydzi obrzuceni wyzwiskami i wyrzuceni z krakowskiej restauracji przez kelnerów?
Skandal w jednej z krakowskich restauracji? Grupa Polaków żydowskiego pochodzenia, która udała się do jednego z krakowskich lokali miała zostać obrzucona przez obsługę wulgaryzmami m.in. "Pierd... Żydzi", "Nie będziemy już obsługiwać", "Żydzi do Izraela". Poszkodowani wystosowali list do dyrektora Festiwalu Kultury Żydowskiej.
Cały incydent opisał na Facebooku dziennikarz "Tygodnika Powszechnego" Jacek Ślusarczyk. Do zdarzenia miało dojść w restauracji "Moment". Ślusarczyk spotkał na rogu ulic Józefa i Estery w Krakowie znajomego Polaka żydowskiego pochodzenia, Uwego von Seltmana. Był on tam razem z grupą osób, które przyjechały do Krakowa na Festiwal Kultury Żydowskiej. Wszyscy są polskimi Żydami, przyjechali z różnych stron świata.
Uwe zrelacjonował dziennikarzowi, że kwadrans po godz. pierwszej w nocy wszyscy weszli do restauracji "Moment". - Po koncercie na Szerokiej poszli razem z Uwe do baru "Moment" na rogu Estery i Bożego Ciała, kwadrans po pierwszej. Kiedy usiedli razem przy stolikach jeden z kelnerów "Momentu" "poczęstował" ich na wpół głośnym powitaniem - "pierd... Żydzi" po czym stwierdził, że jest późno i " nie będziemy już obsługiwać". W tym czasie " Moment" i pewnie wszystkie knajpy Kazimierza były tłumnie zatłoczone.. Kiedy uraczeni przez kelnera "pierd..." powitaniem zaczęli głośno protestować zostali przez innych agresywnych kelnerów i kelnerki wyproszeni i na odchodne poczęstowani frazą " jeb... żydów, Żydzi do Izraela". Byli tak zszokowani działaniem kelnerów "Momentu", że woleli wyjść niż się kłócić - opisuje dziennikarz "Tygodnika Powszechnego".
Za namową Jacka Ślusarczyka, poszkodowani udali się na komisariat policji, gdzie opowiedzieli funkcjonariuszom o tym, co spotkało ich w lokalu. - Wiem, że policja po jakimś czasie rzecz całą umorzy: "niska szkodliwość czynu" etc. Ale my, mam nadzieję, mieszkańcy Krakowa i kazimierskiej utopii, nie umorzymy - zaznaczył.
Oficjalnego zgłoszenia brak
Rzecznik krakowskiej policji nadkom. Mariusz Ciarka, w rozmowie z Wirtualną Polską, potwierdził, że taki incydent rzeczywiście miał miejsce, jednak policja nie otrzymała żadnego oficjalnego zgłoszenia w tej sprawie. Policja miała tej nocy zgłoszenie od mężczyzny narodowości żydowskiej, który został wraz ze znajomymi wyproszony z lokalu, ale nie była to restauracja Moment. - Otrzymaliśmy jedynie telefon od mężczyzny, który poinformował, że został wyproszony z lokalu. Przybyły na miejsce patrol nikogo jednak nie zastał. Obsługa lokalu wskazanego przez mężczyznę zapytana przez policjantów, czy w restauracji doszło do takiego incydentu, zaprzeczyła. Możliwe, że zgłaszający pomylił nazwę lokalu - mówił nadkom. Ciarka.
Manager lokalu, Sebastian Wojnar w specjalnym oświadczeniu podkreślił, że incydent nie był wynikiem nieporozumień na tle religijnym, narodowościowym czy kulturowym. - To była nieprzyjemna wymiana zdań pomiędzy osobami będącymi gośćmi lokalu, obsługą lokalu a klientami, którzy pojawili się w nim w momencie zamykania - podkreślił Wojnar.
Jak zaznaczył, wobec pracowników, którzy brali udział w wymianie zdań podczas sobotniej nocy, zostały wyciągnięte stosowne konsekwencje. - Jednocześnie zapewniamy, że Moment Resto pozostanie jak zawsze lokalem otwartym dla wszystkich - dodał.