Zwolnili ją ze schroniska dla zwierząt. Wolontariuszka opisała, co się tam działo
Karolina Kostera była wolontariuszką kaliskiego schroniska, którego kierownik nie przedłużył jej umowy. Kobieta postanowiła napisać, do czego miało tam dochodzić. Jej opowieść wywołuje ciarki na plecach.
"Kiedy dziś rano kierownik kaliskiego schroniska oświadczył, że nie podpisze ze mną umowy wolontariackiej, po pierwszym ukłuciu w sercu poczułam ulgę. Odetchnęłam, ponieważ już nie muszę stosować się do stworzonego przez niego i ochoczo przyklepanego przez naszego prezydenta beznadziejnego regulaminu" – napisała na Facebooku Karolina. Post poruszył dziesiątki internautów.
Z wpisu Karoliny wynika, że kierownik schroniska zabraniał m.in. wyprowadzać psy w czasie deszczu i je dokarmiać, za to oddawał zwierzęta pod opiekę niesprawdzonych osób. "Czuję ulgę ,że nie muszę już dawać przyzwolenia na małą ilość słomy w budach oraz brak ciepłych gotowanych posiłków dla staruszków. Czuję satysfakcję, ponieważ nie muszę mówić dzień dobry człowiekowi, który wydaje naszych czworonożnych przyjaciół w byle jakie ręce i nie sprawdza, czy nie dzieje im się tam krzywda. Który nie pozwala nam się pożegnać z psami znanymi nam od lat" – brzmi część zarzutów.
Wolontariuszka przekonuje, że kierownik, który został zatrudniony przez miasto 2 lata temu "utrudnia wolontariuszom pomoc na rzecz tych zwierząt". W rozmowie z nami podkreśla, że próbowała na niego wpłynąć - bezskutecznie. – Postanowiłam wytoczyć cięższe działa w postaci szukania pomocy w mediach, skoro naszych włodarzy nic nie rusza – mówi. Wspólnie z innymi wolontariuszkami napisała petycję o zmianę kierownika.
W czasie powstawania artykułu próbowaliśmy skontaktować się z kierownikiem schroniska i poprosić go o komentarz. Nie udało się. Rozmawialiśmy za to z rzeczniczką Urzędu Miasta w Kaliszu, Elżbietą Zmarzłą. Przyznała, że czytała wpis Kostery i uważa, że konflikt ma podłoże personalne. – Byłam wielokrotnie w schronisku i muszę powiedzieć, że ludzie, którzy tam pracują poświęcają się zwierzętom, powiedziałabym: pełnią służbę – mówi. Jeśli chodzi o kierownika, jej zdaniem, to on jest ofiarą. – Jeszcze nie zaczął pracować, a już był atakowany – podkreśla. Rzeczniczka przekonuje jednak, że rozumie Kosterę i wierzy, że zależy jej na dobru zwierząt. Nie powiedziała jednak, czy urząd próbuje rozwiązać sytuację.