Związkowcy wyruszyli ze Śląska na demonstrację do Warszawy
Kilkadziesiąt autokarów ze związkowcami ze śląsko-dąbrowskiej "Solidarności" wyjechało we wtorek rano ze Śląska na demonstrację do Warszawy. Najliczniej reprezentowani
będą górnicy, hutnicy i kolejarze.
Oprócz "S" do Warszawy jadą też przedstawiciele innych central górniczych, m.in. Związku Zawodowego Górników w Polsce. Na parking za Częstochową przyjechało ponad 40 autokarów. Do związkowców z województwa śląskiego mają w Warszawie dołączyć koledzy z Warszawy i innych regionów Polski.
W ocenie związkowców, sytuacja największych śląskich branż - górnictwa i hutnictwa - jest dramatyczna. Jak mówią, zadłużonym spółkom węglowym grozi upadłość, a hutom likwidacja, związana z planowaną redukcją zdolności produkcyjnych. Ich sprzeciw budzą też projekty dalszej nowelizacji Kodeksu pracy i wzrost bezrobocia.
Jadę tam po to, żeby walczyć o swoje prawa, tanio skóry nie oddamy. Ostatnie prawa, które jeszcze zostały w Kodeksie pracy, mają być ludziom zabrane - powiedział przed wyjazdem z Katowic Wojciech Hendrys z kolejowej "S" z Zabrza.
Nie jedziemy tam po to, żeby się bić z oddziałami prewencji, ale trudno przewidzieć, jaka będzie reakcja ludzi. Cierpliwość ludzka się kończy. Każdy ma rodzinę, chce jakoś żyć, nie mamy się już na co oglądać - dodał.
Związkowcy wiozą m.in transparenty, petardy i tarcze przeciwko policjantom. Przygotowali też petycję do premiera.
Związki obawiają się, że możliwa upadłość pięciu spółek węglowych doprowadzi do likwidacji 14 kopalń wydobywających ok. 30 mln ton węgla. Pracę stracić może ok. 40 tys. górników.
Zdaniem hutników - zobowiązania podjęte przez rząd w rozmowach z Komisją Europejską na temat hutnictwa, mogą oznaczać likwidację kilku hut oraz utratę 6-10 tys. miejsc pracy w hutnictwie, nie licząc redukcji zatrudnienia w koksownictwie i otoczeniu tych branż. Związkowcy domagają się od rządu informacji, jakie będą zdolności produkcyjne polskich hut po uzgodnionej już z Unią redukcji mocy o 901 tys. ton wyrobów stalowych.
Janusz Śniadek, przewodniczący NSZZ "Solidarność", powiedział w Sygnałach Dnia, że wtorkowa demonstracja związku w Warszawie jest wyrazem upominania się pracowników o - jak się wyraził - sprawy najprostsze, w tym prawo do pracy. Przewodniczący związku zapowiedział także, że w przyszłym tygodniu związek planuje protest - "Dzień solidarności z bezrobotnymi z zakładu kabli w Ożarowie", pod hasłem "Jeśli premier Miller nie potrafi pomóc Ożarowowi, to czy potrafi pomoc Polsce". (mag)