Zrobił krwawą jatkę, bo nie chciał być "tofikiem"
Usłyszał, że jest tofikiem i tej "obelgi" nie był w stanie znieść. Dlatego wdał się w bójkę ze swoim kolegą, z którym często chodził na siłownię. Całe zamieszanie zakończyło się krwawą jatką. W środę przed Sądem Okręgowym w Lublinie toczyła się sprawa Grzegorza H. z Lubartowa.
Grzegorz H. i Michał P. we wrześniu ubiegłego roku razem pili alkohol. W pewnym momencie, ten drugi zaproponował sprawdzenie swoich umiejętności w siłowni. H. odmawiał. Panowie kłócili się kto podniesie większy ciężar. Michał P. zarzucił swojemu koledze, że bierze środki dopingowe.
O ile tę obelgę H. zniósł spokojnie, to w momencie, kiedy usłyszał, że jest "tofikiem" nie wytrzymał. Między mężczyznami doszło do przepychanki. Michał P. kilkoma ciosami powalił oskarżonego. Ten zaś poszedł do domu i wrócił z nożem kuchennym. W efekcie, jego kompan został ugodzony nożem. H. twierdzi, że nadział się sam, a P., że został celowo dźgnięty.
Wyrok w tej sprawie ma zapaść 15 września. Z zeznań poszkodowanego wynika, że "tofik" to skrót od Tajnej Organizacji Frajerów i Konfidentów. Najprawdopodobniej nieistniejącej.
Polecamy w wydaniu internetowym www.polskatimes/Lublin: Sprawa „tofika” czeka na finał