Trwa ładowanie...
08-05-2011 12:55

"Zrobi stójkę na dwunastnicy, żeby stanąć po stronie kiboli"

- Z zażenowaniem patrzę, jak próba stanowczej walki z subkulturą części kibiców staje się okazją do ataku na rząd. Jarosław Kaczyński jawi się jako obrońca kibiców, podczas gdy on nie wie, ile jest bramek na boisku i czy piłka jest kanciasta czy okrągła. Niestety jest przed wyborami i żeby dokuczyć w tej sprawie, zrobi stójkę na dwunastnicy, by stanąć po stronie kiboli - powiedział doradca prezydenta prof. Tomasz Nałęcz w programie "7 dzień tygodnia" w Radiu Zet.

"Zrobi stójkę na dwunastnicy, żeby stanąć po stronie kiboli"Źródło: PAP, fot: Bartłomiej Zborowski
d221s03
d221s03

W programie Moniki Olejnik w Radiu Zet toczyła się dyskusja na temat zamknięcia stadionów Lecha Poznań i Legii Warszawa po burdach na stadionie w Bydgoszczy.

Jak powiedział Tomasz Nałęcz, w tej sprawie premier Donald Tusk jest poza wszelkim podejrzeniem. - Twierdzenie, że chce on zaszkodzić kibicom i dokuczyć fanom piłki nożnej, to jest bzdura - podkreślił Nałęcz. Dodał, że żeby walczyć skutecznie z subkulturą części kibiców, potrzebne jest współdziałanie klubów, kibiców i władz państwowych.

Nałęcz przyznał jednak, że zamknięcie stadionów to fatalny pomysł, który jest świadectwem dramatycznej determinacji rządu.

Tymczasem rzecznik rządu Paweł Graś broni tej decyzji. - Rząd ani premier nie gnębią kiboli. Premier postanowił zakończyć gorszące sceny, które dzieją się na stadionach, odebrać mecze stosunkowo nielicznym grupom cwaniaków i oddać prawdziwym kibicom, tym którzy chcą traktować mecz jako święto i iść tam z rodzinami - powiedział. Dodał, ze reakcja rządu nie wzięła się z powietrza, tylko to odpowiedź na konkretne działania, to znaczy zadymy wywoływane za granicą i skandaliczne i niedopuszczalne wydarzenia w Bydgoszczy.

d221s03

- To nie może być tak, że właściciele stadionów i szefowie klubów są dogadani ze swoimi kibicami, kibice są grzeczni i dbają o porządek kiedy grają u siebie, a kiedy wyjeżdżają - zamieniają się w agresywny tłum - podkreślił.

- Bardzo mi imponują groźne miny premiera Tuska i groźne słowa ministra Grasia, bo w ten sposób odwracacie kolejność rzeczy - powiedział z kolei Marek Jurek, lider Prawicy RP - Dwa miesiące temu rozmawialiśmy o tym, jak awantury stadionowe naraziły interes państwa, ponieważ awantura w Kownie to był ostatni, czerwony sygnał że należy coś zrobić. Teraz dochodzi do meczu na stadionie, który nie jest zabezpieczony i główne gazety piszą, że nie wiadomo jak rozegra się mecz podwyższonego ryzyka, jakim jest spotkanie Lecha z Legią. My zamiast rozmawiać o tym, dlaczego do tej sytuacji doszło, rozmawiamy o sztucznie wykreowanej sytuacji przez rząd. Czerwony, migający sygnał zapalił się po meczu w Kownie, a rząd nic nie zrobił - podkreślił Jurek.

Dla liderki PJN Joanny Kluzik-Rostkowskiej zamykanie bezpiecznych stadionów Legii i Lecha dlatego, że w Bydgoszczy wydarzyło się coś złego jest absurdalną głupotą. - Wczoraj były rozgrywki ligi niemieckiej. Po zakończeniu spotkania na boisko weszło 150 kiboli i policja rozprawiła się z nimi w ciągu dwóch minut. Wydarzyło się to, co powinno się wydarzyć w Bydgoszczy - powiedziała Kluzik-Rostkowska. - Kilka dni przed meczem w Bydgoszczy kibole umawiali się, że to będzie próba sił między nimi a policją. Kiedy kibole wyszli na murawę nikt nie zareagował - dodała.

d221s03
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d221s03
Więcej tematów