Zostawcie go w spokoju!
Krakowska prokuratura zastanawia się, czy nietrzeźwa załoga karetki udzielając pomocy dwóm osobom naraziła je na utratę zdrowia lub życia - pisze "Super Express". Andrzej Baczewski, który "oddał" w ręce policji pijaną obsługę miejscowej karetki pogotowia, musi zapłacić grzywnę za... głośne domaganie się rozmowy z kierownikiem pogotowia w Wieliczce. Kara spotkała jego, a pijana lekarka i sanitariusz nadal pracują w służbie zdrowia.
23.12.2003 06:50
15 lutego Baczewski jadł obiad w restauracji w Wieliczce. Nagle zobaczył podjeżdżającą karetkę pogotowia. Lekarka, sanitariusz i kierowca weszli na zaplecze. Kiedy zobaczył, że sanitariusz wynosi piwo, wraz z kolegą chciał ekipę medyczną zatrzymać do przyjazdu policji, ale bezskutecznie. Mężczyzna ruszył za karetką w pościg, a wkrótce dołączył do niego radiowóz policyjny. Lekarka miała 1,79 promila, sanitariusz 1,88 promila alkoholu we krwi.
Baczewski dzień później chciał rozmawiać z kierownikiem pogotowia. "Wyszedł do mnie jakiś lekarz. Pytałem go, czy wie, że ludzie z pogotowia po pijanemu jeżdżą do pacjentów. Byłem wzburzony, ale miałem do tego prawo" - opowiada. Sąd Rejonowy w Wieliczce skazał go na 300 zł grzywny za głośną rozmowę w pogotowiu, co - zdaniem sądu - utrudniło pracę lekarzowi dyżurnemu. Śledztwo w sprawie pijanej załogi jest zawieszone, bo krakowska prokuratura chce dowiedzieć się od biegłego, czy nietrzeźwa załoga karetki udzielając pomocy dwóm osobom, naraziła je na utratę zdrowia.
Lekarka i pielęgniarz z "pijanej" karetki zostali zwolnieni z pogotowia, ale pracują w innych placówkach służby zdrowia. (IAR)
Więcej: rel="nofollow">Super Express - Zostawcie go w spokoju!Super Express - Zostawcie go w spokoju!