PolskaŻołnierze z Nangar Khel: otworzył się licznik zabitych

Żołnierze z Nangar Khel: otworzył się licznik zabitych

Dziennik "Polska" dotarł do zeznań świadków tragedii w Nangar Khel. Wynika z nich, że ci żołnierze, których Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie nie wypuścił w piątek z aresztu, mieli być dumni z ostrzału afgańskiej wioski. Jeden ze świadków zeznał: Tomasz B. i Andrzej O. mówili, że wreszcie otworzył się im licznik jeśli chodzi o liczbę zabitych przez nich ludzi.

10.05.2008 | aktual.: 10.05.2008 14:25

Razem z nimi w areszcie pozostanie dwóch innych żołnierzy. Są to ich przełożeni: kapitan Olgierd C. - dowódca bazy Wazi-Khwa i podporucznik Łukasz B, który dowodził plutonem pod Nangar Khel. Choć w opinii świadków pełnił on rolę figuranta, a prawdziwym dowódcą był chorąży Andrzej O, sąd uznał, że odpowiada on za kierowanie ostrzałem. Słyszałem raz, jak chorąży O. zbłaźnił Łukasza B. na jednym z apeli - zeznał świadek incognito numer 2.

Chorąży O. miał także w rzeczywistości kierować akcją pod Nangar Khel. Świadkowie twierdzą, że przed wyjazdem na ostrzał mówił, że mają zrobić "rozwałkę" wioski. Zeznają, że przeciwny wykonaniu tego rozkazu, wydanego rzekomo przez dowódcę bazy Olgierda C., miał być podporucznik Łukasz B.

Świadkami zdarzenia byli żołnierze 18 Bielskiego Batalionu Desantowo-Szturmowego. Ich zeznania mogą wskazywać też na samowolne użycie moździerza. Świadek zeznał: Przez radio nie było słychać żadnej komendy do otwarcia ognia z moździerza. Dopiero potem pojawił się rozkaz: przerwij ogień, ktoś nas podp..ł!

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)