Obawiam się, że Polska utraci wiarę katolicką - mówi Paweł Jaworski. Swoją organizację założył, aby temu przeciwdziałać. - Miecz to jest tylko symbol do walki z grzechem. My nie używamy siły fizycznej - zapewnia. Jest liderem Żołnierzy Chrystusa.
Oto #HIT2021. Przypominamy najlepsze materiały mijającego roku.
Łukasz Dynowski: Jest coś, czego pan się boi?
Paweł Jaworski: Wychowywałem się na Bródnie w Warszawie, bez ojca. Pakowałem się w różne kłopoty. Kiedyś bałem się śmierci. Teraz inaczej na to patrzę, wiem już, że to tylko przejście. Bóg zabrał mi śmierć.
Co to znaczy, że Bóg zabrał panu śmierć? Przecież pan umrze, jak każdy.
Wierzę, że Chrystus pokonał śmierć. Wierzę, że jeżeli będę żył zgodnie z jego przykazaniami, czeka mnie życie wieczne w jego królestwie. Wszystko zaczęło się zmieniać, kiedy trafiłem na mszę świętą w z posługą księdza egzorcysty.
Poszedł pan na egzorcyzmy? Jakie?
To było na mszy jednej ze wspólnot katolickich w Częstochowie.
To jak wyglądał egzorcyzm? Co pan czuł?
Nic spektakularnego, tak naprawdę zwykła modlitwa. Ale wtedy poczułem niesamowitą zmianę. Na mojej twarzy pojawiły się łzy, poczułem ulgę i pokój serca.
Co się zmieniło?
Ja tam zobaczyłem Boga. Jak dorastałem, to uprawiałem różne sporty, spędzałem dużo czasu na podwórku. Tak wszedłem w środowiska kolegów. Pojawiły się problemy z alkoholem, marihuaną, z depresją. Wdałem się w hazard. Uważałem, że szacunek zdobywa się strachem, szybkimi samochodami, sprawnością fizyczną. Jak żyłem bez Boga, to czułem, że najlepsze lata mojego życia przeciekają mi przez palce.
Aż tak?
Dużo imprezowałem, wydawałem dużo pieniędzy na głupoty, które przynosiły tylko chwilowe szczęście. Ale w gruncie rzeczy byłem nieszczęśliwy. Nie robiłem nic sensownego, nie miałem żadnej sensownej pracy. Pracowałem w gastronomi, ale nie czułem się spełniony, nie wynosiłem z tej pracy nic oprócz pieniędzy.
I wtedy ta jedna msza zmieniła wszystko?
To jest proces, ale msza była kluczowym momentem. Mam świadomość, że pan może w to wierzyć bądź nie. Pamiętam, jak to było ze mną. Kiedyś, jakbym coś takiego usłyszał, to mógłbym sobie pomyśleć: "no fajny gościu, fajnie gada, ale trochę nawiedzony".
Jak wróciłem z tej mszy i zacząłem opowiadać kolegom, to reagowali głównie śmiechem i szyderą. "Pogrzało go", "zwariował". Mówili: "jesteś tak słaby, że potrzebujesz Pana Boga do tego, żeby ze swoich problemów wyjść". Wtedy zrozumiałem, że to nie jest takie proste – że ja coś poczuję, coś się wydarzy, opowiem o tym i ktoś pójdzie zaraz do kościoła i zacznie żyć tak jak ja.
Ale dla mnie to był prawdziwy cud, bo wiem, jaki byłem wcześniej. Po mszy poczułem niesamowitą zmianę w moim życiu. Przestałem na przykład palić papierosy. Tak samo przestałem mieć ochotę na inne używki. Z każdą spowiedzią, Eucharystią, modlitwą czułem się coraz lepiej, czułem obecność Boga. I wkrótce zacząłem na te msze zwozić ludzi, głównie młodych. Przed pandemią wyjazdy odbywały się systematycznie, po 2-3 autokary miesięcznie.
Wspólnota "Żołnierze Chrystusa" została utworzona w 2016 roku. Na swojej stronie deklaruje, że jest odpowiedzią "na sytuację, jaka dzieje się w ojczyźnie (szybko postępująca laicyzacja) oraz w Europie". Jej członkowie uważają, że Polska "musi się odrodzić i dać przykład Europie, która odeszła od swoich korzeni i została zalana falą ideologii i islamu". Żołnierze organizują m.in. pielgrzymki, a także "męskie różańce" na ulicach Warszawy i innych polskich miast. Głośno zrobiło się o nich w sierpniu 2020 roku, kiedy pełnili różańcową wartę pod Bazyliką Świętego Krzyża w Warszawie. Na Facebooku twierdzili, że "to wyraz sprzeciwu wobec coraz śmielszych i częstszych prób profanacji naszych najważniejszych symboli i wartości".
Ilu was, Żołnierzy Chrystusa, właściwie jest?
Ciężko zliczyć, teraz w okresie pandemii. Cały czas pojawiają się nowi ludzie, sympatycy, kandydaci. Tworzą się nowe oddziały w różnych miastach, nie tylko w Polsce. Ale my również bardzo często podkreślamy, że Żołnierzem Chrystusa jest każdy, kto przestrzega dziesięciu przykazań. Kto żyje nauką Chrystusa, Kościoła.
Sami faceci?
Często jesteśmy kojarzeni jako męska wspólnota, ale w szeregach Żołnierzy Chrystusa są również odważne kobiety. Stanowią pokaźną część wspólnoty.
Na stronie Żołnierzy Chrystusa czytamy, że wspólnota powstała jako odpowiedź na "falę postępującej laicyzacji i islamu", która miała zalewać Polskę i Europę.
Miała? Przecież to się dzieje w coraz większym stopniu. Odpowiedzią na postępującą laicyzację i islamizację Europy jest ewangelizacja. Obawiam się, że Polska utraci wiarę katolicką, tak jak to dzieje się w innych europejskich krajach.
Gdzie tu ulga i pokój serca? Boi się pan islamu?
Muzułmanie przede wszystkim zaludniają Europę i w końcu przyjdzie czas, że wyjdą na ulicę. W większości nie przyjechali tutaj się asymilować, żyją w swoich zamkniętych strukturach.
Stara śpiewka. Idą ci muzułmanie i idą na tę Europę i coś dojść nie mogą.
Ale historia wielokrotnie nam pokazała, jak się islam zachowuje w stosunku do chrześcijan.
Jak?
Jesteśmy dla nich ludem "niewiernych". Oni zresztą dobrze wiedzą, jak mało dzieci się rodzi w Europie. Za 30, 40 lat zaludnią nasz kontynent. Takie jest oblicze tej wojny. Zobaczyli, że zamachy niespecjalnie przynoszą sukcesy, że raczej mają odwrotny skutek. A po prostu mieszkając sobie tutaj i dostając pieniądze z zasiłków, zaludniają Europę. W ten sposób chcą ją podbić.
Brzmi to tak, jakby islam był religią z gruntu złą.
Dla katolika to jest jasne. Natomiast osoba, która wyznaje islam, nie musi być wcale zła. Tak samo jak katolik nie zawsze musi być dobry.
Katolik nie zawsze musi być dobry?!
Jest dużo osób które uważają się za katolików, a w gruncie rzeczy nie zachowują się tak jak naucza Jezus. A wręcz przeciwnie.
A dałby pan kanapkę muzułmaninowi, gdyby pana o nią poprosił na ulicy?
To jest kwintesencja naszej wiary. I zarazem jest największą próbą i testem.
Pytam o zwykłą kanapkę, a nie o test czy próbę.
Oczywiście, że tak. To jest przede wszystkim człowiek. Głodny człowiek. Tego naucza nas Chrystus. Miłosierdzia. Oczywiście to nie jest łatwe. Często nie staramy się żyć jak Chrystus. Widzę to również po sobie. Jestem tylko wielkim grzesznikiem, który często upada. Ale Bóg daje mi siłę, żeby wstać.
Często nasza wiara jest na pokaz. Przychodzi niedziela, trzeba odklepać różaniec, iść do kościoła.
I się wystroić, w końcu w kościele pokaz mody.
Tak, niestety tak bywa, pokazać się sąsiadom. I jak młodzi ludzie widzą takie zachowanie rodziców, że to jest wszystko na pokaz, to z automatu tracą szacunek do Kościoła.
Ja sam przed nawróceniem uważałem, że Kościół to jest jakaś mafia. Ludzie mądrzejsi ode mnie mówili mi wtedy: "słuchaj, ten Watykan, z czego oni mają hajs? Zobacz, ile tam jest przewałów, jakie oni mają samochody!". Bez łaski wiary w Pana Boga bardzo łatwo w ten sposób na to patrzeć.
I to mówi człowiek, który założył organizację mającą na celu "odrodzenie silnej katolickiej Polski"?
Zależy, co pan przez to rozumie. My przede wszystkim chcemy pokazać piękno wiary katolickiej. Jak broniliśmy figury Chrystusa, to Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych zrobił z nas faszystów. Poszedł post, że Kościół organizuje sobie jakieś bojówki faszystowskie.
27 sierpnia 2020 roku Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych informował na Facebooku o "różańcach do smagania i zabijania", którymi rzekomo posługują się Żołnierze Chrystusa. Różańce Żołnierzy miały być "dziwnie ciężkie i długie". Taki "różaniec może być używany jako kastet, ale przede wszystkim jest to EKSTREMALNIE groźna broń do SMAGNIĘCIA np. w twarz, głowę i szyję..." - alarmował OMZRiK. W mediach brak jednak doniesień o rzeczywistym wykorzystaniu różańców jako broni. Żołnierze Chrystusa zaprzeczają, jakoby ich różańce mogły być wykorzystywane w takich celach.
Potem pan Sikorski (Radosław Sikorski, b. szef MSZ RP - przyp. red.) porównał nas z fundamentalistyczną bojówką w Ameryce. Bo kolega miał koszulkę z napisem "Armia Boga". W Ameryce jest jakaś taka organizacja terrorystyczna.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Kolejny post Ośrodka mówił, że Żołnierze Chrystusa patrolują miasto w poszukiwaniu osób LGBT i chcą je bić. Że różaniec Żołnierzy Chrystusa służy do smagania po szyjach i zabijania. Patrzyłem na to i nie wierzyłem, co oni piszą.
Żołnierze Chrystusa w sierpniu 2020 r. stali wokół pomnika Jezusa Chrystusa na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie. Wcześniej aktywiści LGBT zawiesili na nim tęczową flagę. Niedługo potem Ośrodek Monitorowania Zachowani Rasistowskich i Ksenofobicznych informował o "patrolach w poszukiwaniu homoseksualistów z LGBT", które mieli prowadzić Żołnierze Chrystusa. Nie ma jednak doniesień medialnych potwierdzających, że takie patrole miały miejsce
No to wyjaśnijmy. Pan bardziej chce wojować różańcem czy mieczem?
Miecz to jest tylko symbol do walki z grzechem. My nie używamy siły fizycznej. Podczas naszej przysięgi oddajemy miecz fizyczny, a kapłan nakłada nam nasz duchowy "miecz" - różaniec święty. Ja walczę przede wszystkim z moją grzesznością poprzez modlitwę, tak samo wspólnota.
Chcemy być po prostu dobrymi ludźmi. Modlimy się na różańcu, między innymi w intencji naszej Ojczyzny. Aby wiara katolicka przetrwała w narodzie.
Po co więc ta cała ornamentyka? Czemu słowo "żołnierze"?
Kto ma walczyć z grzechem, jak nie żołnierz? To również symbol. Poza tym chcemy wyróżniać się wśród innych wspólnot, aby być bardziej atrakcyjni dla młodzieży. W tych czasach ciężko jest przebić się przez to wszystko, co proponuje młodym ludziom świat.
Jak się panu żyje w Polsce w tych czasach?
Kocham Polskę. Boję się o przyszłość naszego narodu. Jak byłem jeszcze niewierzący, to pojechałem do Hiszpanii i zobaczyłem tam piękny klimat i przepych: palmy, morze, jachty itp. Byłem zauroczony. Przyjął mnie tam pewien Polak, który mieszkał tam już któryś rok i był bardzo szczęśliwy z tego powodu. Za nic nie myślał o powrocie do Polski.
A mi po miesiącu było już bardzo tęskno za moim podwórkiem…
A co pan tam robił?
Pracowałem w restauracji na kuchni.
Zacząłem tęsknić ze swoim domem. I mówię mu, że będę wracać. A on do mnie: "gdzie ty wracasz, człowieku, co ty tam masz?". Nie rozumiał mnie. Wtedy sobie uświadomiłem, że chyba jestem patriotą.
Pamiętam, jaki sam byłem przed nawróceniem - takie rzeczy mnie śmieszyły. Kościół kojarzył mi się ze starszymi osobami, z kobietami, które się modlą na różańcach. Słowem - z nudą. Klepanie paciorków po prostu. Nie było tam niczego fajnego dla młodych ludzi.
Żołnierz Chrystusa nie walczy z człowiekiem fizycznie, tylko walczy z grzechem, ze swoją słabością, z brakiem miłości, empatii, z tym wszystkim, czego brakuje temu światu. Za dużo jest nienawiści. Zaczynamy nienawidzić ludzi, którzy protestują przeciwko Kościołowi. To wielka pułapka. Trzeba szukać dialogu.
W filmie "Nieplanowane" (dramat antyaborcyjny z 2019 r., promowany przez środowiska katolickie, krytykowany przez lekarzy i organizacje pro choice, według których był niezgodny z prawdą i wiedzą naukową - przyp. red.) kobieta dokonuje aborcji i nie dość, że potępiają ją rodzice i jej mężczyzna, który w końcu ją zostawia, to również bardzo często my robimy tak samo jako osoby wierzące w stosunku do naszych bliskich, znajomych. Czemu? Bo dokonali grzechu? Są gorsi? Przecież każdy z nas może być w podobnej sytuacji. I tu trzeba podać pomocną dłoń, szukać zrozumienia - przynajmniej się starać - a nie jeszcze bardziej potępiać i odrzucać taką osobę.
To jest wbrew nauce Chrystusa – diabeł się tylko cieszy, gdy się wzajemnie potępiamy. Dlatego między innymi zakładamy fundację Żołnierzy Chrystusa, aby móc pomagać ludziom dotkniętym tym wielkim problemem.
Chwileczkę. Co z tą aborcją? Pan – katolik - jej nie potępia?
Przed nawróceniem uważałem, tak po ludzku, że jak dziecko się rodzi z zespołem Downa albo z jakąś chorobą, przez którą będzie cierpiało całe życie, to nie ma sensu żyć. Widziałem rozpacz ich matek. To było dla mnie niezrozumiałe.
Kiedy jednak zostałem dotknięty przez Boga, to zrozumiałem, że nie mogę się stawiać w jego miejscu. To znaczy nie mogę decydować, kto ma żyć, a kto nie. Każde życie jest wielkim darem.
Organizacje i osoby demonstrujące na ulicach, popierające prawo kobiety do przerwania ciąży w przypadku, gdy badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu, podkreślają, że to właśnie matka ma prawo podjąć tę decyzję, że wybór należy do niej.
Te organizacje nie biorą pod uwagę tego co jest najważniejsze. To znaczy Boga. To dziecko ma prawo żyć, bo dostało dar życia od Stwórcy i tylko on może decydować, kto ma żyć bądź nie.
Ale nie wszyscy ludzie wierzą w Boga!
Ale to można tylko zrozumieć z perspektywy wiary, życia wiecznego. Dlatego, będąc osobą niewierzącą, kompletnie tego nie rozumiałem i wydawało mi się to chore.
Najważniejsze jest, aby nie potępiać osób, które dokonały aborcji, ale starać się im pomóc. Podejść z miłością. Cały czas trzeba widzieć w ludziach, których dotyka ten problem, brata, siostrę. Nie wdawać się w nienawiść. Nie oceniać z góry.
Nienawiść, brak zrozumienia, jest naszą bolączką. Widać to szczególnie na przykładzie poglądów politycznych. To jest bardzo śliski temat. Tu nie ma obiektywnej rozmowy. Polityka często niszczy święta, potrafią się ludzie przy jednym stole pociąć o swoje poglądy.
A co nas łączy?
Dużo – już samo to, że mieszkamy w jednym kraju. Nie możemy przecież wszystkich z lewej czy z prawej strony nagle wysłać na Marsa. Nienawiść i prowokacje zdarzają się i po jednej stronie i po drugiej. I na Marszu Niepodległości i na marszu LGBT, ale przecież my się potem z tymi wszystkimi ludźmi spotykamy na ulicy, w kiosku, w sklepie, w parku. Musimy się nauczyć od nowa rozmawiać ze sobą.
Gdzie jest nienawiść na Paradzie Równości?!
Nienawiść do kościoła, do wiary katolickiej, częste profanacje i szyderstwo z tego, co my, katolicy, uważamy za święte. Agresja słowna i fizyczna ostatnio pod kościołami. Ataki na furgonetki pro-life. Niestety media, które nie są naszymi mediami, podzieliły nas na dwie strony.
Jakie media? Czyje?
Na przykład społecznościowe. Telewizja, internet. Brak tam merytorycznej rozmowy. Obiektywnej oceny. W jednych i w drugich jest to samo.
I która strona to "prawdziwi Polacy"? Inaczej – czy pana zdaniem trzeba być katolikiem, żeby być "prawdziwym Polakiem"?
Uważam że tak. Ale nie możemy narzucać swojej wiary na siłę. Ja czuję się w obowiązku szerzyć wiarę katolicką, wartości narodowe, ale w sposób pokojowy. Będę starał się nawracać ludzi, których Bóg stawia na mojej drodze. Skoro Chrystus dał mi łaskę wiary, perspektywę życia wiecznego w niebie, to jak mam się tym nie podzielić z moim bratem.
Z tego też będę rozliczony na sądzie Bożym. Czy dzieliłem się z innymi tym wielkim darem, jakim jest wiara, czy zachowałem go tylko dla siebie.
A może ta osoba w ogóle nie chce tego słuchać, bo w żadnego boga, tego czy tamtego, nie wierzy.
To nie będę się jej narzucać. Skoro Pan Bóg nie wchodzi na siłę do mojego życia, to ja nie mogę na siłę wchodzić innym do ich życia. Natomiast powinienem zrobić wszystko, aby Bóg się ulitował nad taką osobą, tak jak zrobił to nade mną.
A w jaki sposób?
Dawaniem świadectwa w codziennym życiu, modlitwą za tę osobę.
Ale jako Polacy, katolicy, mamy też obowiązki względem naszej wiary i ojczyzny. Musimy bronić naszych wartości w narodzie. Dbać, zatroszczyć się o przyszłe pokolenia Polaków. Wojna nie toczy się na płaszczyźnie fizycznej, ale duchowej. Zdobywamy dusze dla Chrystusa poprzez modlitwę różańcową np.
Ale znowu wchodzi pan w retorykę "wojny". To ustalmy - czy Żołnierze Chrystusa mają jakichś wrogów? Czy wrogiem jest dla pana islam albo osoby LGBT?
Naszym jedynym wrogiem jest szatan. Walczymy ze złem. Z grzechem. Nie z człowiekiem.
Ludzie często są pod wpływem złego ducha. Natomiast ja muszę pamiętać, że to jest biedny człowiek taki jak ja. Pamiętam, jak było ze mną przed nawróceniem. Byłem nieświadomy swojej nędzy, tego, że jestem marionetką w rękach złego.
Zaraz, zaraz, po kolei. Osoba niewierząca jest równie pewna jak pan, tylko w drugą stronę, że żaden zły duch nie istnieje. Osoba LGBT uważa, że to pan nie jest świadomy prawdy, że to pan może nie jest w głębi duszy zły, tylko wierzy pan w jakieś moce. W świeckim państwie ich racja jest równa pana racji.
To ideologia LGBT jest zła, a nie ludzie. A ja mam próbować, starać się nawiązać dialog z taką osobą, szukać porozumienia.
Co to znaczy "ideologia" LGBT? Ma pan jakieś dowody na to, że coś takiego istnieje?
Dowodów jest mnóstwo. Wystarczy spojrzeć, jak powstawał ten ruch. Kto za tym stoi.
Kto?!
Przede wszystkim gołym okiem widać do czego prowadzi i w co wymierzony jest atak tej ideologii. Celem jest "normalna rodzina". Związek mężczyzny i kobiety. Jeżeli to zostanie zniszczone, konsekwencje będą straszne.
W jednym z wywiadów powiedział pan, że feministki zniekształciły obraz kobiety. Jak to?
Tak uważam. Prawdziwe piękno zarówno kobiet, jak i mężczyzn jest zniekształcane przez mody, ideologie lansujące obecny obraz ludzi.
Dla mnie rodzina to kobieta i mężczyzna. Wspólnota Żołnierzy Chrystusa jest bogata w takie kobiety, które widzą co się dzieje, potrafią z dumą walczyć o swoje przekonania, nie tracąc nic ze swojego piękna.
W Polsce, w Europie wiele kobiet stawia pracę na pierwszym miejscu, później dopiero zaczynają myśleć o rodzinie. Nie chcą mieć dużo dzieci, bo to zaszkodzi ich sylwetkom, nie będą miały czasu na karierę itp.
Czyli kobietom ma pan do zaoferowania siedzenie w domu i rodzenie dzieci. Jest wiele kobiet, które nie są zainteresowane pana ofertą.
Kobieta która zna swoją wartość, żyje blisko Boga, nie ma problemu ze zrozumieniem, jak ważna jest rodzina i wychowanie. I nie patrzy na swoją rolę w kategorii kury domowej. Bo tak samo ważna jest rola matki jak i ojca. To ma po prostu być zdrowy związek. Mężczyzna i kobieta w małżeństwie mają się wzajemnie uzupełniać. To przede wszystkim sztuka kompromisu.
A oferta dla mężczyzn? "Współczesny mężczyzna jest karykaturą mężczyzny sprzed lat" - to pana słowa.
Co do polskich mężczyzn - często jest to przykry widok. Wlepieni w smartfony, brak ruchu, sportu, brak życia wartościami na co dzień, brak zainteresowania historią Polski, patriotyzmem. To wszystko idzie w bardzo złym kierunku. Jednym ratunkiem jest powrót do Boga. Potrzeba nawrócenia, zwrotu o 180 stopni, powrotu do wartości katolickich.
Ale znowu: nie wszyscy są katolikami. Co z ateistami i wyznawcami innych religii?
Będziemy się z nich modlić i dawać świadectwo. Reszta w rękach Boga. Jeśli nie zaczniemy wspólnie walczyć z tym złem, które nas dzieli, to nie będziemy w stanie normalnie żyć. To wszystko idzie w bardzo złym kierunku. Konsekwencje mogą być straszne. To co się dzieje na świecie i w naszej ojczyźnie w końcu wybuchnie i przerodzi się w wojnę. Nie możemy na to pozwolić. Trzeba spojrzeć na to wszystko z większym dystansem i szukać porozumienia, dialogu, wspólnej drogi.
Sam kiedyś się skupiałem na tym, żeby mieć szybki samochód i być napakowanym. To było dla mnie prawdziwe męstwo. Teraz już tak nie myślę.
Chodzi panu o męstwo czy o męskość?
O prawdziwe męstwo. To np. jedna kobieta na całe życie, na dobre i na złe. To uginanie karku w codziennym życiu, wybaczanie. Bronienie wiary, nie wstydzenie się swoich poglądów. Znak krzyża w miejscu publicznym. Obrona wartości narodowych. To wszystko jest bardzo trudne i to wymaga prawdziwego męstwa.
Ja sam cały czas szukam w sobie delikatności, bo na moim sercu powstała skorupa. Jak umarła mama, odczułem to bardzo osobiście, ale zamurowałem swoje serce. Tak często robią mężczyźni. Są sytuacje, które wymagają łez, a jest to uznawane za słabość u mężczyzny.
Kiedy pan ostatnio płakał?
Nie tak dawno. Na Adoracji Najświętszego Sakramentu. W kościele.