Zobacz, co grozi za miganie się od spisu powszechnego
"81,8 mln ludzi żyje w Niemczech. Czyżby?" - tak Federalny Urząd Statystyczny promuje spis powszechny (Zensus2011), który rozpoczyna się już dziś. Spisać się muszą nie tylko rdzenni mieszkańcy, ale także obcokrajowcy mieszkający na terenie Niemiec - w tym Polacy. Za odmowę poddania się spisowi grozi wysoka grzywna.
09.05.2011 | aktual.: 09.05.2011 14:59
Zostań fanem Polonii na Facebooku
W Niemczech ostatnie spisy powszechne odbyły się w 1987 roku w RFN i w 1981 roku w NRD. To jasne, że wiele się przez ten czas zmieniło. Tym razem Niemcy będą nie tylko liczyli ludzi na swoim terytorium. Sprawdzą też wiek, płeć, obywatelstwo, wykształcenie, zarobki, pochodzenie i dobrowolnie - przynależność religijną.
Żeby zaplanować przyszłość
- Żeby planować przyszłość społeczeństwa, Niemcy potrzebują aktualnych danych - mówi Roderich Egeler, szef Federalnego Urzędu Statystycznego.
Nie wszyscy, jednak zostaną poddani badaniu. Pierwsza grupa, to tylko losowa grupa obywateli - 10% populacji, czyli ok. 8 milionów. Ankiety będą wypełniane online albo poprzez rachmistrzów, których zatrudniono ok. 80 tys.
Druga grupa (17,5 mln), to właściciele mieszkań i domów.
Trzecia grupa, w której każdy będzie musiał udzielić informacji, to: studenci, zakonnicy, mieszkańcy domów starców, zakładów psychiatrycznych i więzień. Spisem tym razem zostaną objęci także możliwie wszyscy bezdomni.
Polaku, daj się spisać
Jeśli chodzi o Polaków, którzy mieszkają w Niemczech, sytuacja wygląda tak samo: część właścicieli domów i mieszkań, a także wszyscy studenci, księża, więźniowie i bezdomni zostaną poproszeni o wypełnienie kwestionariusza. Na innych może trafić losowo.
Tak, jak i w Polsce, są zwolennicy i przeciwnicy tego typu akcji. - Mnie tam nie przeszkadza anonimowo podać informacje o tym ile mam lat i że jestem kobietą z wyższym wykształceniem - mówi Maria Zielarska, polska prawniczka z Berlina. - Ale bardzo jestem ciekawa wyników tych badań. Szczególnie tych fragmentów dotyczących Polaków. Ile nas tak naprawdę jest? Co z wykształceniem? Szkoda tylko, że spis będzie przeprowadzony już teraz, tylko tydzień po otwarciu niemieckiego rynku pracy dla Polaków - dodaje.
Niemcy prawie 10 lat przygotowywali się do tego spisu. Będzie on kosztował 710 mln euro, a pierwsze wyniki pojawią się pod koniec 2012 roku. Zgodnie z unijnymi dyrektywami takie spisy będą odbywać się co 10 lat.
Dyrektor generalny Europejskiego Urzędu Statystycznego Eurostat, Walter Radermacher, uważa bowiem, że "jeśli się żyje w UE, uprawia politykę wspólnotową i podejmuje wspólnie decyzje, trzeba też mieć do dyspozycji dane porównawcze". Radermacher wyjaśnia, że "ważne jest porównywanie ze sobą danych, na przykład fińskich, francuskich i niemieckich oraz ocena, czy do siebie pasują".
Nie całkiem dobrowolnie
Wypełnienie kwestionariusza nie jest jednak całkiem dobrowolne. W Niemczech każdy, kto odmówi współpracy, musi się liczyć z grzywną - nawet do 5000 euro.
W przeszłości niemieccy obywatele byli bardzo przeciwni tego typu spisom. W 1983 roku powstały setki obywatelskich inicjatyw wzywających do bojkotu spisu. Ludzie bali się ogromnych ilości danych, które musieli udostępnić. Szczególnie starsi pamiętali konsekwencje spisów z lat 30. XX wieku, które ułatwiły nazistom przeprowadzenie zagłady Żydów.
Jednak tegoroczny spis nie budzi już w Niemcach takich emocji. Według badan Ears and Eyes (Istytutu Badan Opinii Publiczej) 74% osób w wieku 18-29 i 57% osób powyżej 50 roku życia - opowiedziało się za spisem.
Jedynie wśród emigrantów spis budzi pewne obawy. Formularz zawiera bowiem pytania o pochodzenie. Ale Radermacher zapewnia, że nie ma się czego obawiać. - Przecież nie ma w tym nic złego. Nie można na ślepo uprawiać polityki imigracyjnej. Trzeba się od imigrantów dowiedzieć: gdzie pracują, jakie mają wykształcenie, czy zakładają firmy? Jest to nieodzowne, gdy chce się, na przykład planować budowy szkół. W polityce integracyjnej te dane są bardzo ważne - dodaje.
Na stronie http://www.zensus2011.de znajduje się więcej informacji o spisie, także w języku polskim.
Z Berlina dla polonia.wp.pl
Anna Sulewska