Znów namioty przed gmachem rządu w Kijowie
Przed gmachem ukraińskiego rządu, w kijowskim
Parku Maryjskim, stoi od ostatniego weekendu miasteczko namiotowe
zwolenników aresztowanego szefa donieckiej rady obwodowej Borysa
Kolesnikowa.
12.04.2005 | aktual.: 12.04.2005 17:05
Jeden z głównych przywódców klanu donieckiego, który przez ostatnie lata rządził na wschodzie Ukrainy, został oskarżony o bezprawne wymuszanie udziałów jednego z domów towarowych Doniecka i aresztowany przez sąd na dwa miesiące. Ukraińska opozycja uważa, że aresztowanie jest rozprawą nad politykami, którzy w ubiegłorocznych wyborach prezydenckich poparli przegranego rywala Wiktora Juszczenki, Wiktora Janukowycza.
Kolesnikow został zatrzymany w ubiegłą środę, w związku ze śledztwem dotyczącym prób naruszenia integralności terytorialnej Ukrainy. W listopadzie ubiegłego roku był on uczestnikiem zjazdu, na którym domagano się autonomii dla wschodnich obwodów kraju.
Prokuratura nie postawiła mu jednak zarzutów w tej sprawie. Po przesłuchaniu oskarżono go o "szantażowanie osób trzecich groźbami utraty życia, w celu zdobycia lub przekazania cudzej własności, z wykorzystaniem stanowiska służbowego". Grozi za to do 12 lat pozbawienia wolności.
Mieszkańcy miasteczka namiotowego w Kijowie powtarzają za politykami opozycji, że sprawa ta jest częścią represji przeciwko stronnikom Janukowycza. W rozmowie z PAP mówią, że "nowe władze Ukrainy nie cenią ciężkiej pracy górników, prześladują rosyjskojęzycznych obywateli, zmuszają dzieci, by uczyły się w szkołach po ukraińsku".
30 namiotów, które tu stoją, są wyrazem protestu wobec nacisków ze strony nowej władzy. Każdego dnia będą się do nas przyłączać nowi uczestnicy - powiedział jeden z organizatorów akcji Wołodymyr Filipow, który kieruje kijowską organizacją Sojusz Młodzieży Regionów Ukrainy.
Prokurator generalny Ukrainy Swiatosław Piskun poinformował w ubiegły czwartek w parlamencie, że Kolesnikow chciał w nielegalny sposób "zdobyć akcje pewnych przedsiębiorstw".
Wydaje się jednak, że mieszkańcy miasteczka w to nie wierzą. Nowe władze "sprzedają naszą, ukraińską własność oligarchom zza granicy" - odpowiadają zwolennicy Kolesnikowa. "Lepsi swoi, niż cudzy" - podkreślają.
Minister spraw wewnętrznych Jurij Łucenko uważa, że władze działają zgodnie z prawem. Czy wy nie rozumiecie, że teraz, po tych wszystkich protestach, sprawa ta będzie prowadzona z podwójną starannością? Oskarżacie nas przecież o działanie na +zamówienie polityczne" - grzmiał z trybuny parlamentu minister.
Łucenko opowiedział też o swoim niedawnym spotkaniu z donieckimi parlamentarzystami, w czasie którego usiłowano go zastraszyć. _Podeszli do mnie deputowani z Doniecka i mówią: "Przekazujemy ci, sam wiesz od kogo - nie przekraczaj granicy". Odpowiedziałem im: _Przekażcie, sami wiecie komu, że ja granicę już dawno przekroczyłem - opowiadał Łucenko.
Aresztowany Kolesnikow jest przyjacielem najbogatszego człowieka Ukrainy, Rinata Achmetowa. Bliskie stosunki utrzymuje też z liderem opozycyjnej Partii Regionów, byłym premierem i kandydatem na prezydenta Janukowyczem.
Janukowycz zagroził, że jeśli Kolesnikow nie zostanie zwolniony z aresztu, w kraju będą organizowane blokady dróg i powstanie narodowy komitet strajkowy.
Zamierzamy zwrócić się do uczestników "okrągłego stołu", którzy zajmowali się uregulowaniem konfliktu podczas wyborów prezydenckich na Ukrainie i gwarantowali demokrację w naszym kraju - oświadczył Janukowycz. Wśród członków grupy mediacyjnej był m.in. prezydent Aleksander Kwaśniewski.
Zainteresowanie kijowian protestem jest niewielkie. Przychodzą tylko najbardziej zapalczywi, którzy starają się wyjaśnić doniecczanom, że "nie mają racji i są wykorzystywani przez oligarchów".
Namiotów w Parku Maryjskim przybywa, ale nie odczuwa się tu energii, która biła od uczestników "pomarańczowej rewolucji". Najbardziej widoczne są biało-niebieskie "pałatki", znane z kampanii wyborczej Janukowycza. Nie można w nich spać, a jedynie schronić się przed deszczem.
Analityk z Doniecka Serhij Harmasz powiedział PAP, że protest ten nie jest spontaniczny. Ci ludzie są dobrze opłacani i działają na zamówienie. Donieccy politycy wiedzą, że po Kolesnikowie przyjdzie czas i na nich - uważa Harmasz.
Jarosław Junko