Znany prawicowy działacz przyszedł do sądu z siekierą
Z siekierą do karczowania tajgi i w "pasiaku" stawił się w poznańskim sądzie Piotr Lisiewicz, lider Akcji Alternatywnej Naszość. Policja zarzuciła mu nielegalne zorganizowanie manifestacji w obronie czeczeńskiego premiera Ahmeda Zakajewa we wrześniu 2010 r. Jak przyznał, za swój czyn spodziewa się zesłania do łagru.
Piotr Lisiewicz został doprowadzony do sądu przez osoby przebrane za "funkcjonariuszy OMON" - w kaskach z nocników na głowach i w czarnych strojach z napisem OMON na piersi. Uczestnicy happeningu wznosili okrzyki "Anodina to Donalda jest dziewczyna" i "rusofob do łagrów".
Jak powiedział przed wejściem do sądu Lisiewicz, jego strój to efekt zbliżenia polsko-rosyjskiego - zwłaszcza jeśli chodzi o standardy traktowania opozycyjnych manifestacji.
- Oszczędzam kosztów rządowi Donalda Tuska i Federacji Rosyjskiej. Mam własny strój więzienny, własną czapkę w sam raz do łagrów. Mam siekierę przygotowaną do karczowania tajgi. Sąd powinien to docenić: wiem, że robiłem źle, postępowałem haniebnie organizując rusofobiczne manifestacje - powiedział.
Lisiewicz przed wejściem do budynku sądu na polecenie policjantów musiał oddać siekierę. Wcześniej, na sądowym parkingu dał pokaz rąbania tajgi.
Manifestacja przeciwko zatrzymaniu w Polsce czeczeńskiego premiera Ahmeda Zakajewa i rosyjskim żądaniom deportowania go do kraju Putina miała miejsce we wrześniu 2010 roku przed konsulatem rosyjskim i siedzibą PO w Poznaniu; wzięło w niej udział kilkadziesiąt osób.
Lisiewiczowi grozi kara aresztu, kara ograniczenia wolności albo grzywna.
NaSygnale.pl: Oto najbardziej poszukiwane polskie skarby