Znani wspominają Annę Przybylską
Anna Przybylska nie żyje. Kondolencje dla bliskich płyną ze strony aktorów i aktorek, jak i innych osób publicznych.
05.10.2014 | aktual.: 06.10.2014 09:30
"To dla nas osobista tragedia, bo przyjaźniliśmy się nie tylko my dwoje, ale także nasze rodziny. Znam jej męża, dzieciaki. Ania zawsze pozostanie w naszych sercach jako osoba promienna. To słowo do niej pasuje. Promieniowała dobrem całą swoją osobą. Zawsze wnosiła uśmiech i zarażała tym innych. Zawsze była w świetnym humorze. Pracowałem z nią przy różnych filmach i w różnych okolicznościach, mieliśmy niekiedy ciężkie dni, ciężkie sceny. Ale ona miała w sobie coś z przewodnika grupy, coś charyzmatycznego, narzucała tempo. Miała talent - dar od Boga. Nie nauczyła się grać w szkole, nikt jej tego nie uczył, bo stała się aktorką niejako przez przypadek.
Zawsze grała postaci sympatyczne, takie dziewczyny, w których każdy facet chciałby się zakochać. Ten wizerunek - osoby obdarzonej niezwykłym wdziękiem, promieniującej ciepłem i życzliwością - wszyscy zapamiętamy. Miałem szczęście obserwować najpiękniejszy moment w jej życiu, kiedy zakochała się w przyszłym mężu, Jarku Bieniuku. Byłem świadkiem, jak ta miłość rozkwitała. Pamiętam, że myślałem wtedy: "jaki to musi być szczęśliwy facet, że ma taką cudowną dziewczyną". Trzymałem za nich kciuki, cieszyłem się patrząc na ich życie, miłość, trójkę dzieciaków.
Graliśmy w różnych filmach. W "Karierze Nikosia Dyzmy" byliśmy parą, ja odbiłem Anię ministrowi rolnictwa, a parę lat później, w "Złotym środku" zagrałem jej ojca. Każdy, kto pracował z Anną Przybylską powie to samo - jak szedł do roboty, gdzie miał ją spotkać, to wiedział, że będzie miał fajny dzień. Bo będzie wesoło, miło. Była tak pełna życia, miała taki temperament, że ta radość, ten entuzjazm udzielał się innym. Taką ją chcę zapamiętać".
Radosław Piwowarski
Radosław Piwowarski powiedział, że możliwość pracy z Anną Przybylską była wielkim darem. Poznał ją przy próbnych zdjęciach do filmu "Ciemna strona Wenus" z 1997 roku. Jak wspominał, Anna Przybylska miała wtedy 16 lat, a zachwyciła głosem tak dobrym jaki miał Jan Himilsbach, pięknymi ustami i płonącymi oczami. - Byliśmy zszokowani - mówił reżyser. Jak dodał, widzowie lubili ją przede wszystkim za to, że była znakomitą aktorką, a przy tym pozostała sobą - osobą naturalną, stawiającą na pierwszym miejscu rodzinę. Radosław Piwowarski wspomniał, że w świadomości widzów Anna Przybylska najbardziej odcisnęła się rolą Marylki w "Złotopolskich". Reżyser dodał, że nawet wycieczki przyjeżdżające na warszawski Dworzec Centralny - gdzie pracowała serialowa policjantka - pytały napotkanych funkcjonariuszy gdzie jest pani Marylka Baka, chcąc pójść po autograf.
Maciej Dejczer
Zawodowo - bardzo utalentowana, prywatnie - niezwykle życzliwa. Tak Annę Przybylską wspomina Maciej Dejczer, reżyser i scenarzysta.
O zmarłej dziś aktorce nie chce i nie umie mówić w czasie przeszłym: "powiem jeszcze jest - bo jeszcze to nie dociera - wspaniałą aktorką, pełną światła". Dodał, że ma ją w sercu jako osobę bardzo życzliwą, utalentowaną - wspaniałą.
Przyjaciółka Anny Przybylskiej
Anna Wróblewska, rzeczniczka Festiwalu Filmowego w Gdyni, o Annie Przybylskiej, swojej przyjaciółce, która zmarła w niedzielę w w wieku 35 lat:
"To była zupełnie wyjątkowa osoba. Jedyna kobieta, jaką znałam, która umiała łączyć pracę i dobrze rozwijająca się karierę zawodową z życiem rodzinnym. Nigdy, nawet przez moment nie miała w sobie żadnej gwiazdorskiej pozy, czy jakiegoś zadufania w sobie. To była zawsze Ania - dobra matka, żona i przyjaciółka. Te wartości rodzinne, osobiste, były dla niej ważniejsze niż kariera i tani poklask.
Blichtr świata filmowego w ogóle na nią nie wpływał. Traktowała swoja karierę w sposób naturalny, a blask ją otaczający przyjmowała z bardzo dużym dystansem i poczuciem humoru. Miała ogromny dystans wobec siebie.
Robiła swoje, wracała z pracy do domu i żyła normalnie, spełniała się w życiu rodzinnym. Nic, nawet największe sukcesy, nie było w stanie jej popsuć. Dla niej najważniejsze były: miłość, przyjaźń, rodzina, dzieci. I była dokładnie taka sama dwa lata temu jak dziesięć lat temu".