Znane są wyniki sekcji zwłok pensjonariuszy domu schronienia w Zgierzu
• Znane są wyniki sekcji zwłok pięciu pensjonariuszy nielegalnie działającego domu schronienia w Zgierzu
• U wszystkich doszło do niewydolności krążeniowo-oddechowej o nieznanym podłożu
• Konieczne będą dodatkowe badania
17.10.2016 | aktual.: 17.10.2016 19:03
W zeszłym tygodniu w sprawie placówki zostało wszczęte śledztwo przez łódzką prokuraturę okręgową. W weekend śledczy przeszukali m.in.dom wynajmowany przez osoby, które zarządzały nielegalnym ośrodkiem.
Wiadomo, że mężczyzna, który jako pierwszy zmarł w ośrodku 10 października, trafił do niego ze szpitala w Kutnie. W momencie przyjęcia, placówka zobowiązała się do zakwaterowania pensjonariusza, wyżywienia go oraz pełnej pomocy terapeutycznej.
Tymczasem - podkreślił rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej Krzysztof Kopania - opiekę nad nim sprawowali wolontariusze, a więc osoby nie posiadające odpowiednich uprawnień, ani kwalifikacji.
Prokurator Krzysztof Kopania dodał, że wyjaśnienia wymaga też ewentualne pobieranie opłat za korzystanie z domu schronienia. Według informacji prokuratury, mieszkańcy domu opieki składali upoważnienia do dysponowania świadczeniami emerytalnymi, rentowymi, rachunkami kont. Na ich podstawie miało dojść do przejęcia przez kierownictwo domu opieki nieruchomości i własności rzeczy ruchomych należących do jego mieszkańców.
Zamknięcie domu pomocy w Wolicy
Nielegalnie działający Domu Schronienia w Zgierzu, został zamknięty w czwartek przez wojewodę łódzkiego. W weekend została zamknięta podobna placówka w Wolicy koło Kalisza. Przebywający w niej pensjonariusze musieli zostać ewakuowani, część z nich trafiła do szpitala.
Tamtejszy ośrodek prowadziła ta sama osoba, podająca się za księdza - Marek N.
Kontrola z urzędu wojewódzkiego, podobnie jak w Zgierzu wykazała fatalne warunki sanitarne i brak właściwej opieki medycznej. Część osób wymagało natychmiastowej hospitalizacji. Na miejscu pojawił się Marek N., który wszystkie zarzuty odpierał i przekonywał, że cała sprawa to efekt nagonki medialnej.
Tymczasem według wojewody, który zamknął ośrodek, "narażone zostało zdrowie i życie pensjonariuszy".
Na fatalne warunki życia oraz brak odpowiedniej opieki medycznej dla przebywających tu bliskich skarżyły się także rodziny pacjentów. Sami podopieczni mieli twierdzić, że zabrano im dokumenty i nie mogą opuszczać placówki.