Znane nazwiska na listach. Mistrzowska taktyka czy słabość partii?
Znane nazwiska na listach partii. Mistrzowska taktyka czy słabość partii?
Łączy ich to, że mają znane nazwiska i dotychczas nie byli związani z polityką. Niektórzy startują pierwszy raz, inni - kolejny. Kogo znanego zobaczymy na listach wyborczych w październikowych wyborach?
"Liroy", Ziółkowski, Szczuka. Łączy ich to, że są rozpoznawali i dotychczas mieli niewiele wspólnego z polityką. Partie w najbliższych wyborach postanowiły ponownie postawić na chwytliwe nazwisko, a nie na zasługi.
- Z jednej strony znane nazwiska wnoszą pewien kapitał do list wyborczych partii. Wyborcy chętnie na takie rozpoznawalne osoby oddają swój głos. Ale z drugiej strony ta zasada, zwłaszcza w przypadku gwiazd, niekoniecznie się sprawdza - mówi dr hab. Piotr Borowiec, politolog UJ. - Kandydaci powinni być w dużym stopniu zakorzenieni w danym środowisku, powinni znać jego problemy, powinni być blisko swoich wyborców. Trudno sądzić, żeby osoba, która pierwszy raz trafia do polityki, takie warunki spełniała - dodaje ekspert.
- Na pewno festiwalu celebrytów na listach Platformy nie będzie - tak swego czasu komentował wysyp znanych nazwisk do europarlamentu Donald Tusk. Jednak festiwal był i znowu będzie. Ale nie tylko na listach PO.
W ostatnich wyborach do europarlamentu taka taktyka się nie sprawdziła. Celebryci, aktorzy i sportowcy, którzy wcześniej nie byli kojarzeni z polityką, dali się skusić partiom, od prawa do lewa, i wystartowali. Ale Polacy na nich nie zagłosowali, a cała plejada "znanych i lubianych" została schowana do szafy, żeby wyciągnąć ich ponownie przed październikowymi wyborami do parlamentu. Czy tym razem się sprawdzą?