Znak drogowy nie był sprawcą pobicia pełnomocnika Blidów
W śledztwie dotyczącym napadu na pełnomocnika rodziny Barbary Blidy Leszka Piotrowskiego prokuratorzy zabrali do ekspertyzy znak drogowy, o który uderzył się adwokat wychodząc z jednego z barów. Szukali na nim śladów biologicznych, ale ich nie znaleźli - dowiedział się "Wprost".
31.12.2007 11:53
Specjalne badania znaku drogowego miały potwierdzić bądź wykluczyć jeden z wątków postępowania zakładający, że mecenas złożył fałszywe zeznania w sprawie napaści. Według informacji "Wprost" nie znaleziono wystarczających próbek DNA, które mogłyby stanowić dowód, że to znak był sprawca uszkodzenia ciała adwokata. Druga hipoteza zakładała, że Piotrowski został pobity przez nieznanych sprawców.
Do napadu na Leszka Piotrowskiego miało dojść 21 czerwca w Katowicach. Adwokat złożył jednak zawiadomienie o napaści dopiero dwa dni później. Twierdził, że po wyjściu z jednego z barów napadło go kilku napastników i brutalnie pobiło. Podczas przesłuchania mówił, że feralnego wieczora wypił niewielkie ilości alkoholu. Tymczasem z zeznań świadków wynika jasno, ze adwokat spożył kilka kieliszków wódki i prawdopodobnie dwa piwa.
Już w barze miał nieszczęśliwe zsunąć się ze stołka i uderzyć o automat do gry. Następnie wyszedł z lokalu. Kamery monitoringu zarejestrowały jak ktoś do niego bardzo podobny zatacza się po chodniku i po chwili uderza głową w znak drogowy. Mężczyzna z filmu miał poważne problemy z utrzymaniem równowagi. Fakt istnienia zapisu z monitoringu ujawniła w sierpniu "Rzeczpospolita".
14 grudnia 2007 roku bielska prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie napaści na Piotrowskiego ze względu na niewykrycie sprawców.
Rafał Pasztelański