Zmiany w ustawie o służbie cywilnej zagrożą stabilizacji państwa?
W ocenie polityków opozycji zmiany w ustawie o służbie cywilnej, w myśl których wysokie stanowiska w administracji państwowej nie będą obsadzane w drodze konkursów, a z nowo powstałego państwowego zasobu kadrowego, mogą zagrozić stabilizacji państwa. Zdaniem koalicjantów dają one szansę na usprawnienie administracji.
23.07.2006 | aktual.: 23.07.2006 16:00
Minister w Kancelarii Prezydenta Lena Dąbkowska-Cichocka przekonywała w audycji "Salon polityczny Trójki", że obecnie apolityczni urzędnicy nie istnieją. Przyznała, że wyjątkiem "potwierdzającym tę regułę" są absolwenci Krajowej Szkoły Administracji Publicznej, zastrzegła jednak, że "to są menadżerowie administracyjni".
Julia Pitera (PO) zwróciła natomiast uwagę, że apolityczność urzędnika państwowego nie oznacza braku poglądów politycznych. Ciężar lojalności poszczególnych funkcjonariuszy musi być położony na lojalność wobec państwa i wobec prawa, a nie wobec swoich mocodawców politycznych - podkreśliła.
"Rozwalili system"
Według Bronisława Geremka, gościa audycji "Siódmy dzień tygodnia" w Radiu Zet, służba cywilna jest testem intencji każdego rządu. Każdy rząd miał przez moment ochotę, żeby to zrobić. Dopiero ten rząd to zrobił i jestem tym zaniepokojony - powiedział. Jego zdaniem, służba cywilna jest jedną z najważniejszych spraw w procesie przebudowy demokratycznej Polski.
Gość tego samego programu Jan Rokita (PO) uważa, że samowolę polityków ograniczają w demokratycznym państwie dwie instytucje: służba cywilna i zamówienia publiczne. Służba cywilna ogranicza polityków w nominowaniu kolesiów na stanowiska, zaś zamówienia publiczne - w swobodnym wydawaniu pieniędzy publicznych na rzecz zaprzyjaźnionych firm - powiedział. W jego ocenie, w sobotnim głosowaniu koalicjanci "rozwalili system służby cywilnej definitywnie".
Podobne zdanie wyraził w niedzielę Jerzy Szmajdziński (SLD) w radiowej Trójce. Uważa on, że nowa regulacja oznacza "praktyczne zlikwidowanie korpusu służby cywilnej i stworzenie korpusu partyjnych nominantów gotowych do przejęcia najwyższych stanowisk". Polityk SLD przewiduje, że doprowadzi to do destabilizacji państwa.
Zlikwidować "bierny opór w urzędach"
Żadnej destabilizacji nie będzie - przekonywał natomiast Artur Zawisza (PiS) w tej samej audycji. Wyjaśniał, że wprowadzona jest jedynie zasada, że "kompetentne osoby, spełniające warunki ustawowe, zdające różnego rodzaju egzaminy państwowe będą mogły obejmować funkcje publiczne (...), w ramach rotacji kadr".
W jego ocenie, chodzi o to, żeby zlikwidować "bierny opór w urzędach", który w przeszłości uniemożliwiał wprowadzanie w życie zmian zapowiadanych w programach wyborczych. Dodał, że konkursy na wysokie stanowiska bardzo często były "ustawiane pod osobę".
Tłumaczył, że nie chodzi o to, żeby powoływać ludzi PiS na stanowiska, tylko odwrotnie. Teraz tak samo będzie służba cywilna jako państwowy zasób kadrowy.(...) Chodzi o wyznaczanie właściwych ludzi do odpowiednich zadań, ale spośród państwowego zasobu kadrowego - tłumaczył.