Zmarł wcześniak, który mógł być fotografowany przez pielęgniarki
Prokuratura, prowadząca śledztwo w sprawie
bulwersujących zdjęć zrobionych wcześniakom przez pielęgniarki w
Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka i Matki w Katowicach, zbada,
czy zachowanie kobiet mogło mieć wpływ na zgon jednego z dzieci,
które najprawdopodobniej jest na zdjęciach.
25.10.2005 | aktual.: 25.10.2005 17:58
Dwumiesięczny Mateusz, który od dłuższego czasu był w ciężkim stanie, zmarł we wtorek w tym samym szpitalu. Urodzony w 26. tygodniu ciąży chłopiec przez wiele dni walczył o życie.
Jak informowali w poniedziałek rodzice chłopca, 21 września Mateusz przeszedł w katowickim szpitalu operację oczu, po której lekarze określali jego stan jako zadowalający. W nocy z 26 na 27 września w stanie krytycznym trafił jednak na oddział intensywnej opieki medycznej - nie oddychał, miał powiększoną wątrobę i krwotok z buzi i nosa. Prokuratura ustaliła już, że zdjęcia zrobiono w pierwszym tygodniu września.
Opublikowane w prasie zdjęcia, na których pielęgniarki trzymają niespełna kilogramowe wcześniaki, wkładając jedno z dzieci do kieszeni fartucha, zaszokowały opinię publiczną. Kobiety tłumaczyły, że sfotografowały się z dziećmi na pamiątkę, chcąc pokazać rodzinie, jakimi maluchami się opiekują.
Obu pielęgniarkom prokuratura zarzuciła narażenie dzieci na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia, za co grozi do pięciu lat więzienia. Jedna z nich przyznała się do winy, druga utrzymuje, że nie naraziła bezpieczeństwa dzieci, a zdjęcia zostały zrobione incydentalnie, przy wyciąganiu wcześniaków z inkubatora do ważenia. Pielęgniarki zostały zwolnione z pracy. Prokuratura nakazała im też powstrzymanie się od wykonywania zawodu.
Prokuratura zleciła już przeprowadzenie sekcji zwłok chłopczyka, a następnie biegli lekarze muszą ocenić, na ile zachowanie kobiet mogło się przyczynić do pogorszenia jego stanu zdrowia. Gdyby okazało się, że takie zachowanie pielęgniarek mogło spowodować pogorszenie stanu zdrowia, wówczas kwalifikacja czynu mogłaby się zmienić na tyle, że obok narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu zarzucono by im również nieumyślne spowodowanie śmierci - powiedział szef Prokuratury Rejonowej Katowice Centrum-Zachód Grzegorz Ocieczek. Oba przestępstwa zagrożone są karą pozbawienia wolności do lat pięciu.
Ocieczek podkreślił, że zachowanie sióstr, które trzymając dzieci nie miały rękawic ochronnych, przytulały niemowlęta do twarzy i wkładały je do kieszeni, jest bezspornie sprzeczne z procedurami postępowania z takimi dziećmi.
Zmarły Mateusz nie został dotychczas zidentyfikowany z całą pewnością jako jedno z dwojga dzieci fotografowanych przez pielęgniarki. Rodzice podczas przesłuchania na policji i w prokuraturze nie byli pewni, czy to on jest na zdjęciach zrobionych przez pielęgniarki, choć uznali, że jest podobny. Ze wstępnych analiz prokuratury wynika jednak, że to prawdopodobnie on był dzieckiem sfotografowanym w kieszeni fartucha jednej z sióstr.
Na jednej z fotografii - jak ustalili policyjni eksperci - widać jednak napis z fragmentem nazwiska, kończącego się na "-czyk" i składającego się z ośmiu liter, a Mateusz nosił nazwisko Krawczyk.
Prawdopodobieństwo, że to właśnie Mateusz jest na zdjęciach, jest bardzo wysokie. Ostateczną pewność przyniesie jednak dopiero sporządzona przez biegłego analiza antropologiczna na podstawie porównania zdjęć dziecka zrobionych przez kryminalistyków z tymi wykonanymi przez pielęgniarki - podkreślił Ocieczek.
Prokuratura zgromadziła już pełną dokumentację szpitalną dziewięciorga dzieci, które mogłyby wchodzić w rachubę, włącznie ze szczegółowymi informacjami nt. przebiegu leczenia każdego z nich.
Więcej na ten temat w serwisie Wydarzenia.wp.pl