PolskaZłoto Inków, Bursztynowa Komnata, skarb templariuszy. Legendarne skarby w Polsce

Złoto Inków, Bursztynowa Komnata, skarb templariuszy. Legendarne skarby w Polsce

Gorączka złota zapanowała na wieść o nazistowskim pociągu, który ukryty gdzieś na terenie Wałbrzycha ma mieścić w sobie legendarne niemieckie złoto lub inne kosztowności. Nie jest to jednak jedyny skarb mający znajdować się w granicach Polski – nie brakuje legend o Bursztynowej Komnacie, bogactwie templariuszy czy Inków. Czasem jednak stają się one prawdą, a skarby znajdują się na przysłowiowe wyciągnięcie ręki.

Złoto Inków, Bursztynowa Komnata, skarb templariuszy. Legendarne skarby w Polsce
Źródło zdjęć: © Fotolia

02.09.2015 | aktual.: 06.09.2015 10:51

Nie ustają spekulacje o tym, co ma znajdować się we wnętrzu pancernego pociągu, o którym w ostatnich tygodniach zrobiło się bardzo głośno. Sami znalazcy w przedstawionym przez lokalne media piśmie wskazywali, że może on mieścić „przedmioty wartościowe, cenne materiały przemysłowe oraz kruszce szlachetne”. Niektórzy chcieliby w nim widzieć legendarne złoto Wrocławia, inni - tajne plany nazistów, a jeszcze inni studzą emocje i wspominają o cennych dla przemysłu wojennego metalach takich jak wolfram czy glin.

Jedno jest pewne – wizja skarbu ukrytego pod ziemią rozpala wyobraźnię wielu mniej i bardziej doświadczonych poszukiwaczy, którzy tłumnie przybywają do Wałbrzycha. Warto jednak dodać, że to nie jedyny skarb, który ma znajdować się w granicach Polski i nie pierwszy, o którym zrobiło się głośno. Legendy o ukrytych bogactwach co pewien czas odżywają na nowo i budzą emocje wśród poszukiwaczy skarbów i nie tylko.

Zaginiona komnata owiana legendami

Obraz
© Bursztynowa Komnata - zdjęcie zrobione w tajemnicy przez niemieckiego żołnierza na zamku w Kaliningradzie ok. 1942/43 roku (fot. PAP/EPA)

Bursztynowa Komnata jest chyba najbardziej owianym legendami zaginionym skarbem – dotychczas wskazywano co najmniej kilkanaście ewentualnych jej lokalizacji tylko na terenie Polski, a warto dodać, że spekulowano również o jej ukryciu w Królewcu (Kaliningradzie), a także wschodnich Niemczech. Czym była słynna Bursztynowa Komnata i jakie były jej losy? W 1701 r. pierwszy król w Prusach, Fryderyk I, zamówił do swojego gabinetu w zamku Charlottenburg bursztynowy wystrój. Przygotowaniem niezwykłego dzieła zajęli się gdańscy mistrzowie. W 1716 r. Fryderyk Wilhelm I, syn Fryderyka I, podarował Bursztynową Komnatę carowi rosyjskiego Piotrowi Wielkiemu na znak przyjaźni i zawartego sojuszu.

Komnata najpierw znajdowała się w Petersburgu, jednak w połowie XVIII w. została przewieziona do rezydencji w Carskim Siole. Tam pozostała do 1941 r., gdy została zrabowana przez Niemców i wywieziona do Królewca. Ostatnim potwierdzonym faktem w sprawie Bursztynowej Komnaty jest jej ukrycie w piwnicach zamku w Królewcu w 1944 r. Wojska radzieckie, które weszły do miasta w 1945 r. nie znalazły skarbu. Rozpoczęły się wówczas domysły i poszukiwania prowadzone zarówno przez amatorów, jak i rządy Niemiec oraz Związku Radzieckiego.

Tropy prowadzą na Dolny Śląsk. W 2000 r. historyk Stanisław Stulin, powołując się na relację naocznego świadka, stwierdził, że Komnata może być ukryta w podziemiach zamku w Bolkowie. Choć przeprowadzone badania georadarowe wykazały, że pod budowlą znajduje się pomieszczenie podziemne, to nie udało się zweryfikować tego, czy rzeczywiście znajduje się tam słynny skarb.

Pozostajemy na Dolnym Śląsku – tym razem kierujemy się jednak w okolice Wałbrzycha. Tam – w Górach Sowich i okolicach Zamku Książ – istnieje niedokończona przez Niemców olbrzymia sieć podziemnych korytarzy i bunkrów nosząca nazwę „Riese” (Olbrzym). Właśnie w tamtych sztolniach miało znajdować się duże podziemne pomieszczenie, do którego trafić miała Bursztynowa Komnata. Jej istnienia w kompleksie „Riese” nie potwierdzono.

Inny, znacznie starszy trop prowadzi do miejscowości Dzikowo Iławeckie na Warmii, gdzie znajdują się ruiny pałacu. To, że właśnie tam znajduje się komnata, miały potwierdzać co najmniej trzy źródła, w tym zeznania polskich i niemieckich jeńców. Szeroko zakrojone poszukiwania prowadzone przez służby, konserwatorów zabytków i archeologów wykluczyły jednak, by w podziemiach pałacu znajdował się skarb.

Na liście miejsc, gdzie miałaby się znajdować komnata, znaleźć można jeszcze m.in. Zamek Czocha w Leśnej, Gdańsk, Słobity w województwie warmińsko-mazurskim czy Pasłęk. Jak dotąd skarbu nie odnaleziono, a co pewien czas pojawiają się niepotwierdzone informacje o miejscu jego rzekomego ukrycia.

Przeklęte złoto Inków w Niedzicy?

Obraz
© Złota maska z Peru (fot. PAP/EPA)

Bardziej egzotyczna legenda mówi o przeklętym złocie Inków, które znajdować ma się na Zamku w Niedzicy nad Dunajcem. Skąd skarb południowoamerykańskiego plemienia miałby zostać ukryty w Polsce? Za sprawą potomka właścicieli zamku, który zwał się Sebastian Berzeviczy. W drugiej połowie XVIII w. miał on dopłynąć do Ameryki Południowej, gdzie ożenił się ze szlachetnego rodu Inkaską. Ich córką – Umana - pojęła za męża syna inkaskiego buntownika Tupaka Amaru, który stanął na czele powstania przeciw Hiszpanom.

Powstanie upadło, a jego przywódców stracono. Choć syn Tupaka miał przejąć tron Inków, był zmuszony wraz z rodziną – żoną i synem uciec do Europy. Jednak został we Włoszech zamordowany przez hiszpańskich wysłanników, a znany nam Sebastian Berzeviczy pomógł córce i wnukowi ukryć się w Niedzicy. Niestety, Umana zginęła w zamku nad Dunajcem, a dziadek postanowił ukryć jej syna w bezpiecznym miejscu. Trafił on do pochodzącej z Moraw rodziny Beneszów. Historia odżyła tuż po drugiej wojnie światowej.

Pod jednym ze stopni zamkowych schodów znajdowała się ołowiana tuba z zapisanymi inkaskim pismem węzełkowym słowami Titicaca, Vigo oraz Dunajecz. Obecny przy tym był Andrzej Benesz – w prostej linii potomek Tupaka Amaru. Trzy nazwy mają oznaczać miejsca, w których ukryty jest skarb Inków. Po latach węzełkowy zapis spłonął w pożarze komisariatu policji, w którym był przechowywany, a Andrzej Benesz zginął w wypadku samochodowym. Nie wiadomo, czy istotnie skarb Inków znajduje się na zamku w Niedzicy. Pojawiły się sugestie, że może być on ukryty w podziemiach lub w pobliskim Dunajcu, jednak są to teorie niepotwierdzone.

Skarb templariuszy

Obraz
© Kaplica w Chwarszczanach wybudowana w XIII w. przez templariuszy (fot. PAP)

Skarby zakonu templariuszy rodzą liczne legendy i budzą niemałe emocje. O ich skrytce milczeć miał ostatni mistrz zakonu Jakub de Molay. Mało kto wie, że istnieje także polski trop mitycznych bogactw rycerzy w habitach. Prowadzi on do miejscowości Chwarszczany w województwie zachodniopomorskim. Na pobliskie tereny w latach 30. XIII w. ściągnął templariuszy Władysław Odonic i dosyć szybko w Chwarszczanach ulokowano siedzibę komandorii, z której do dziś pozostała tylko murowana kaplica. Po upadku templariuszy, obiekt przejęty został przez joannitów.

Lokalne legendy mówią o precjozach, jakie w Chwarszczanach i okolicach ukryli templariusze, a nierzadko wskazuje się nawet na konkretne przypadki wywożenia stamtąd złotych naczyń liturgicznych i monet. Archeolodzy licznymi badaniami obalili jednak domysły o skarbie zakonników, jednak wciąż pojawiają się tam tacy, którzy liczą na znalezienia chociaż drobnej części legendarnego bogactwa.

Złoto Wrocławia i tajemnica Ślęży

Kolejny skarb, który rozbudza wyobraźnie to słynne, pochodzące z okresu drugiej wojny światowej „złoto Wrocławia”. – Czym owo złoto było? Chodziło prawdopodobnie o kilka ton złota i srebra, biżuterię wrocławskich jubilerów oraz cywilne depozyty. Podobno w budynku ówczesnego Prezydium Policji w Breslau zgromadzono przeszło 50 żelaznych, dobrze zabezpieczonych skrzyń – mówi WP Marcin M. Drews, redaktor naczelny kanału „Łowcy Przygód”.

Gdzie może się znajdować? Mówi się o co najmniej dwóch lokalizacjach – pod górą Ślężą oraz w okolicach góry Wielisławki. Joanna Lamparska, autorka licznych książek o Dolnym Śląsku, powołując się na relację świadków, przytacza fakt, że pobliże Ślęży w lutym 1945 pod osłoną nocy wjeżdżały przez trzy dni duże ciężarówki. O sprawie ukrycia wrocławskich depozytów u stóp Ślęży zrobiło się głośno na przełomie lat 70. i 80. XX w., gdy przedstawiciele lokalnych organizacji oraz funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa zainteresowali się ukrytymi skarbami. Ich działania nie potwierdziły jednak teorii o znajdujących się tam kosztownościach. Obecnie tajemnicami Ślęży interesują się archeolodzy.

Skarb ukryty w sztolni?

Góra Wielisławka niedaleko Złotoryi rozbudza ciekawość z uwagi na znajdujące się pod nią sztolnie. Pojawia się tam również tajemnicza postać Herberta Klosego, który po drugiej wojnie światowej z oficera policji stał się weterynarzem, ożenił się z Polką i zamieszkał w okolicach Wielisławki. Pojawiły się domniemania, że jest on „strażnikiem skarbu”, zwłaszcza, że świadkowie potwierdzali jego częstą obecność na górze i w jej okolicach w okresie wojny. Po 1945 r. często zapuszczał się w tamte, dobrze znane rejony i niekiedy, po kieliszku, miał chwalić się wiedzą o ukrytych skarbach. Okazywała się ona mistyfikacją, dzięki której wyprowadził w pole m.in. komunistyczną bezpiekę. Choć Klose tajemnicę skarbu zabrał pewnie do grobu, to nie brakuje eksploratorów, który szukają słynnych bogactw pod Wielisławką. Jak dotąd – bezskutecznie.

Dolny Śląsk skrywa skarby?

Wiele legend i historii o wielkich skarbach prowadzi na Dolny Śląsk. Dlaczego tak się jest, tłumaczy Marcin M. Drews.

- Kiedy Niemcy zaatakowały Polskę, ludność uciekała w popłochu, zakopawszy najcenniejsze przedmioty zbytku, jak chociażby srebra rodowe. Nie każdy wrócił po swoją własność. Wielu ludzi zginęło w czasie działań wojennych lub w obozach koncentracyjnych. Z kolei w 1945 roku, gdy wojska niemieckie uległy aliantom, starano się ukryć zrabowane Polakom, Żydom i Rosjanom dobra, by powrócić po nie w stosownym czasie. Niezależnie od wyniku wojny Niemcy wierzyli, że powrócą na Dolny Śląsk. Nie spodziewali się, że granica wytyczona zostanie na Odrze i Nysie... – dodaje redaktor „Łowców Przygód”.

Od 1943 r. w rejonie Gór Sowich Niemcy prowadzili zakrojone na szeroką skalę i z ogromnym rozmachem prace budowlane pod wspólnym kryptonimem
Od 1943 r. w rejonie Gór Sowich Niemcy prowadzili zakrojone na szeroką skalę i z ogromnym rozmachem prace budowlane pod wspólnym kryptonimem "Riese". Budowa nie została nigdy ukończona, jej pozostałością jest szereg podziemnych kompleksów i budowli naziemnych, do dziś owianych mgłą tajemnicy co do ich przeznaczenia (fot. PAP)

Eksplorator mówi także o innych powodach, dlaczego Dolny Śląsk owiany jest licznymi legendami i wciąż budzi zainteresowanie poszukiwaczy skarbów.

- Dolny Śląsk to kraina zamków, pałaców, gór i wulkanów. To wymarzone miejsce na ukrycie skarbów. Wywiad niemiecki dokładnie penetrował okolice, w poszukiwaniu miejsc, gdzie można by organizować podziemne, bezpieczne przed bombardowaniami fabryki, bazy, magazyny. Tuż przed zakończeniem wojny Niemcy nie mieli już czasu drążyć nowych tuneli, jak w przypadku kompleksu Riese. Stąd też wiele doniesień o transportach, które trafiały do naturalnych jaskiń czy dawnych sztolni – tłumaczy Drews.

Czy w jednej z nich znalezione zostanie kiedyś złoto Wrocławia czy Bursztynowa Komnata? Tego nie wiadomo. Pewne jest jednak to, że legendy o ukrytych skarbach świetnie wpływają na atrakcyjność turystyczną określonych regionów czy miejscowości. Pewnie niejedno miasto chciałoby znaleźć się dziś w sytuacji Wałbrzycha, do którego ze wszystkich stron zjeżdżają się ciekawi ukrytego pod ziemią pociągu.

Czasem jednak legendy stają się faktem. Najgłośniejszym bodaj znaleziskiem jest słynny "skarb średzki" - pochodzące z XIV w. monety, średniowieczna biżuteria oraz korona, szacowane na setki milionów złotych. Pierwszą część skarbu znaleziono podczas prac budowlanych przy ul. Daszyńskiego w Środzie Śląskiej w 1985 r., zaś drugą - trzy lata później w tym samym mieście, jednak tym razem na wysypisku gruzu przy tamtejszym MOSiR. Sporo znalezionych w Środzie bogactw trafiło nielegalnie w ręce prywatne.

Byłeś świadkiem lub uczestnikiem zdarzenia? .

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Zobacz także
Komentarze (69)