Złote Tarasy - kowal zawinił, a Cygana
20 stycznia Naczelny Sąd Administracyjny
odblokował prace przy budowie Złotych Tarasów. A już 8 lutego
zwiedzali ją architekci z całej Polski, by - jak to określiła
prasa - poznać największą (wartość ponad 400 mln dol.) budowę III
Rzeczypospolitej - pisze "Trybuna".
Jednak od czasu do czasu inwestycja, która miała być chlubą i wizytówką nowoczesnej Warszawy, staje się obiektem rozgrywek politycznych, oskarżeń prokuratorskich i procesów sądowych.
Wszystko zaczęło się w 1998 r. Ówczesny prezydent stolicy i burmistrz gminy Centrum w jednej osobie Marcin Święcicki (Unia Wolności)
podpisał umowę wspólników, a jego zastępca Wojciech Kozak (UW, później PO) podpisał z holenderską firmą ING Real Estate International umowę o zawiązaniu spółki w celu realizacji inwestycji Złote Tarasy.
Zakładała ona m.in., że gmina Centrum wniesie aportem do spółki działki pod budowę, a resztę załatwią Holendrzy. W 2001 r. zarząd gminy, pod przewodnictwem burmistrza Jana Wieteski (SLD), wniósł do kapitału zakładowego spółki prawa własności do nieruchomości w okolicach Dworca Centralnego.
Ta właśnie decyzja nie spodobała się nowemu prezydentowi Warszawy Lechowi Kaczyńskiemu (PiS), który od początku swego urzędowania, tj. od listopada 2002 r., postanowił rozprawić się z tzw. układem warszawskim. Ekipy jego kontrolerów szukały haków na poprzedników i przeglądały dokumenty wszystkich znaczących stołecznych inwestycji ostatnich lat.
Już w pierwszym roku urzędowania Kaczyński sam skierował do prokuratury 183 doniesienia(!), zaś 53 - służby mu podległe. Zaledwie w znikomej części z nich wszczęto prokuratorskie dochodzenia. Na początku kadencji impet Kaczyńskiego skierowany był przeciw samorządowcom z PO.
Kiedy już swój cel osiągnął (kto dziś pamięta o tzw. aferze mostowej) eliminując wszystkich ludzi związanych z byłym prezydentem Warszawy Pawłem Piskorskim, uderzenie skierował przeciw działaczom SLD. Zwrócił się zatem do Najwyższej Izby Kontroli, której wcześniej był prezesem, aby zbadała Złote Tarasy. Izba, a jakże, zgodnie z oczekiwaniami, obstalunek wykonała na piątkę - stwierdza "Trubuna". (PAP)