Złośliwość w sieci
Po wyborze Lecha Kaczyńskiego na prezydenta Internet zalały strony wyśmiewające prezydenta elekta. Wkrótce jednak ich autorami może się zająć prokurator.
07.11.2005 | aktual.: 07.11.2005 07:40
Obok tekstów typowo satyrycznych czy filmików z Lechem Kaczyńskim tańczącym disco w Internecie można też znaleźć np. emblemat ze swastyką zbudowaną z kaczych łap i z podpisem: IV RP. Wśród materiałów humorystycznych są więc i takie, które można byłoby uznać za szkalujące prezydenta. Od momentu zaprzysiężenia Lecha Kaczyńskiego będą stanowiły przestępstwo z paragrafu 135 kodeksu karnego mówiącego o publicznym obrażaniu głowy państwa. Za ten czyn grozi do 3 lat więzienia. Czy oznacza to, że autorzy tych stron już niedługo mogą mieć prokuratora na karku?
Powyborczy szok
– Gościsz właśnie na stronie przerażonego wyborcy, który doświadczywszy szoku w noc wyborczą, postanowił uciec z kraju, jednak sumienie nie pozwoliło na ten krok. Stworzył za to tę witrynę i wciąż ją rozwija – oznajmia autor strony www.uciekaj.glt.pl.
Zaraz po wejściu na nią internauta widzi reklamę firmy handlującej kajakami z podpisem zachęcającym do kupna: „On już wygrał wybory, masz 250 mil do Szwecji”.
– Naszą stronę www.spieprzajdziadu.com założyliśmy w nocy po ogłoszeniu wyników wyborów prezydenckich. To był efekt frustracji powyborczej – przyznaje Adam, jeden ze współautorów witryny. Dodaje, że tydzień później były już zajęte wszystkie najpopularniejsze domeny z hasłem wywoławczym „spieprzaj dziadu”. Jak widać, przeciwnicy prezydenta z jego niefortunnej wypowiedzi do mieszkańca Pragi trzy lata temu uczynili swoje sztandarowe hasło.
Na razie bez reakcji
Sam Lech Kaczyński odpowiedział ustami swojego rzecznika, że nie będzie reagował nawet na najbardziej brutalne ataki, ponieważ byłoby to zniżanie się do poziomu ich autorów. Ale po zaprzysiężeniu nowego prezydenta wystarczy, że którykolwiek z oburzonych obrażaniem głowy państwa obywateli zawiadomi prokuraturę, a będzie ona musiała zgodnie z prawem wszcząć postępowanie z urzędu. Pierwsze ze stron wyrażających negatywny stosunek do Lecha Kaczyńskiego powstały jeszcze przed ostatnimi wyborami. Wtedy prawo nie reagowało.
Strona www.kaczynskimamalegofiutka.org powstała przed Paradą Równości, na którą prezydent Warszawy drugi rok z rzędu nie wydał zgody. Jeden z autorów witryny atakującej prezydenta podpisujący się pseudonimem „DRA” twierdzi, że nie obawia się konsekwencji prawnych. – Czy napisanie o kimś, że ma małą jakąś część ciała stanowi obrazę? Poza tym nie wyobrażam sobie procesu. Czy w sądzie miałoby dojść do pomiarów? – zastanawia się. – Myślę, że od zajmowania się dwoma kolesiami od jakiejś tam strony pan prezydent ma teraz znacznie ważniejsze problemy na głowie: jak sięgnąć do klamek w pałacu prezydenckim czy też jak obniżyć włączniki do światła – dodaje.
Obrona i prokuratura
– To raczej słaba linia obrony – komentuje adwokat Przemysław Piotrowski, ale zaraz dodaje, że nie za bardzo wierzy, że do takich procesów dojdzie. – Przecież gdyby prokuratura zaczęła się pakować w takie sprawy, to naraziłaby się na śmieszność – stwierdza. Autorzy strony spieprzajdziadu.com rozważają, co zrobią, jeśli prokuratura jednak zajmie się sprawą.
– Może rozwiązaniem będzie wprowadzenie obowiązku rejestracji przed wejściem na stronę. Wtedy moglibyśmy się bronić, że treści na naszej stronie nie mają charakteru publicznego – zastanawia się Adam.
– Jeżeli sprawa przeciwko autorom takich stron trafi do sądu, to na dwoje babka wróżyła. Mam nadzieję, że mogliby się wybronić, zakładając oczywiście, że na sądy nie będą wywierane naciski polityczne – mówi prawniczka Paulina Pilch. Gdyby jednak doszło do skazania kogoś z paragrafu o obrazie głowy państwa, byłby to pierwszy taki przypadek od czasów PRL.
Zbigniew Modrzewski