ŚwiatZłodzieje w Rzymie kradną wszystko i są bezkarni

Złodzieje w Rzymie kradną wszystko i są bezkarni

Telefony, samochody, motorynki i rowery są kradzione we Włoszech każdego dnia. Rzadko jednak wracają do właścicieli. Policja tylko rozkłada ręce. Rzadkością jest, że złodziej zostanie złapany, a skradziona rzecz do nas wróci. Niezwykłe szczęście mieli, więc polscy turyści okradzeni w Mediolanie, którzy odzyskali torbę i iPhona - wszystko dzięki GPS-owi.

Złodzieje w Rzymie kradną wszystko i są bezkarni
Źródło zdjęć: © AFP | Vincenzo Pinto

25.04.2012 | aktual.: 26.04.2012 16:31

Trójka polskich turystów została okradziona w Mediolanie. Złodzieje - Palestyńczyk i Francuz, przebili im najpierw oponę w samochodzie, a później podjechali własnym samochodem, aby "zasygnalizować życzliwie" problem. Korzystając z zamieszania i nieuwagi Polaków ukradli im torbę z samochodu i odjechali. Na szczęście w torbie był iPhone z włączonym GPS. Polscy turyści zatrzymali straż miejską, która namierzyła samochód złodziei. Rozpoczął się pościg samochodowy. W końcu przestępcy porzucili samochód, także kradziony i zaczęli uciekać piechotą. Mundurowi złapali ich jednak. Odzyskana torba z iPhonem powróciła do Polaków.

Złodzieje samochodów

Ta przykra przygoda zakończyła się na szczęście pozytywnie. Opisała ją nawet włoska prasa, bo we Włoszech nie zdarza się często, by policja schwytała złodziei. Telefony, samochody, motorynki i rowery są kradzione każdego dnia, rzadko jednak wracają do właścicieli.

We Włoszech każdego roku jest kradziona niesamowita ilość aut. Jak podaje doroczny raport Viasat Group w 2011 r. na Półwyspie Apenińskim skradziono 113.360 samochodów. Średnio znika 315 aut dziennie. I tylko 45% z nich udaje się odnaleźć policji. Liczba odzyskanych samochodów wzrosła ostatnio głównie dzięki montowanym w nich GPS-ach, które pozwalają wyśledzić poszukiwany pojazd. Dawniej, gdy kierowca przychodził na policję, dostawał tylko do wypełnienia zgłoszenie kradzieży, które później przepadało w górze papierów tak, jak przepadł samochód.

Najczęściej kradzionymi samochodami we Włoszech są Fiaty, a w szczególności Fiat Panda - ponad 10 tys. aut rocznie. Najprawdopodobniej dlatego, że jest to najpopularniejsza marka w kraju. Często Fiaty są kradzione na części.

W Rzymie najwięcej kradzieży

Smutny prymat miast, w których kradnie się najwięcej samochodów, wiedzie Rzym - 19.225 pojazdów w 2011 roku, na drugim miejscu plasuje się Neapol - 15.901 skradzionych aut i Mediolan - 11.222.

W Neapolu ginie też największa ilość luksusowych aut zagranicznych turystów. Problem jest na tyle dokuczliwy, że niektóre niemieckie firmy ubezpieczeniowe wprowadziły klauzule, które zawieszają ubezpieczenie przed kradzieżą w tym włoskim mieście. To tak, jakby powiedzieć, że skoro jedziesz do Neapolu, to znaczy, że prosisz się by ci ukradli twojego Mercedesa.

Niezależnie od tego, że kradzież aut we Włoszech jest bardzo niemiłym i dość powszechnym zjawiskiem, ilość ich zmalała w ubiegłym roku, aż o 20 tys. Jak mi jednak wytłumaczył doświadczony policjant, jest to spowodowane kryzysem. Paserzy samochodów nie mają gotówki by zapłacić od razu złodziejom, więc ci wolą kradzieże w mieszkaniach, gdzie szukają głównie złota, które można od razu spieniężyć.

Motorynki - znika jedna na godzinę

Jeżeli któregoś dnia wyjdziecie na ulicę i zobaczycie, że nie ma waszego skutera, którym jeździcie do pracy - pocieszcie się myślą, że nie jesteście sami. W Rzymie jest przynajmniej 30 innych pechowców - takich jak wy, którym właśnie ukradziono motor. W stolicy Włoch znika codziennie 6 motorynek i 24 motory. Od stycznia do grudnia 2011 roku, tylko w samym Rzymie skradziono 7.392 motorów i 1.603 motorynek. Ilość kradzieży dwóch kółek wciąż wzrasta. Z drugiej strony trudno się dziwić, że giną one tak często, skoro jest to najbardziej popularny środek transportu w stolicy - jest ich tu zarejestrowanych ponad 400 tys.

Jak tłumaczy wiceszef rzymskiej policji miejskiej Antonio Di Maggio - motorynki są najczęściej "kanibalizowane", to znaczy kradzione po to, by je rozmontować i sprzedać na części. Natomiast duże skutery są najczęściej wywożone do Europy Wschodniej i tam sprzedawane. Kilka miesięcy temu włoska policja odkryła, że każdej niedzieli kradzione skutery były ładowane do ciężarówek na Stacji Tiburtina i wywożone do Rumuni, wraz z fałszywymi dokumentami.

W Rzymie są wyspecjalizowani i znani złodzieje, którzy trudnią się kradzieżą dwóch kółek. Jednym z nich jest złapany ostatnio Lucio Gati, którego zatrzymano w furgonie pełnym motorowych części. Włoska policja zaprasza wszystkich poszkodowanych, którym ukradziono motory, by przyszli i spróbowali rozpoznać części.

Złodzieje rowerów

Pamiętacie film Vittoria De Sica "Złodzieje rowerów"? Opowiada historię Antonia Ricciego, bezrobotnego Włocha, któremu w pierwszy dzień pracy ukradziono rower, niezbędny by zarabiać na utrzymanie rodziny. Antonio trudnił się rozlepianiem plakatów. Wraz synem szukał swoich dwóch kółek wszędzie, także na rynku Porta Portese. Ricci, nie mogąc udowodnić kradzieży rozpoznanemu złodziejowi, w końcu sam zdecydował się ukraść rower, został jednak od razu złapany.

No cóż, od tamtego czasu w Rzymie nic się nie zmieniło. Sama jestem tego najlepszym przykładem, bo ukradziono mi już 12 rowerów. Jeden z nich zniknął nawet z łańcuchem i słupem. Raz jeden złapałam kobietę na moim własnym, ukradzionym rowerze, ale mi uciekła, bo ja byłam na nogach. Innym razem obfotografowałam pasera, który w parku sprzedawał kradzione rowery i z tym materiałem poszłam na komisariat. Policjanci się tylko uśmiechnęli i powiedzieli: "Przy takiej ilości kradzionych samochodów i motorynek, nie mamy czasu już na rowery."

Trombetta sprzedaje na Porta Portese

Na Zatybrzu, gdzie mieszkam, mamy nawet jednego złodzieja rowerów, którego znają wszyscy z widzenia. Przezywają go "Trombetta" i jest on narkomanem. Ostatnio go jednak pobito i przez kilka miesięcy jeździł na wózku, więc kradzieże trochę ustały. Powoli jednak wraca do zdrowia. "Trombetta" każdej sobotniej nocy kradł po kilka rowerów, a w niedzielę rano sprzedawał je na Porta Portese, by zarobić na działkę heroiny. Złodziej jest oczywiście dobrze znany policji, która jednak nie może mu nic zrobić i nigdy nie odnajduje skradzionych dwóch kółek, mimo że przestępstwo zgłasza się na komisariacie.

Z tego powodu, wszystkim poszkodowanym rowerzystom, którym w nocy wehikuł zniknął spod domu, nie pozostaje nic innego, jak szybko biec na pchli targ, w miejsce, gdzie zwykle urzęduje Trombetta, by zobaczyć czy nie ma ich roweru i odebrać go, strasząc strażą miejską. Jeżeli roweru już nie ma - a tak najczęściej bywa - nie pozostaje nic innego, jak kupić inny, także kradziony rower i jeździć nim do czasu, aż go znowu nie ukradną. Oto uroki Wiecznego Miasta.

Z Rzymu dla polonia.wp.pl
Agnieszka Zakrzewicz

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)