Złe drogi? Brawura? Internauci o wypadku Zientarskiego
Tragiczne informacje wypadku samochodowym dwóch dziennikarzy motoryzacyjnych – Macieja Zientarskiego i Jarosława Zabiegi wstrząsnęły Internautami Wirtualnej Polski. Do wypadku doszło w środowy wieczór przy ul. Puławskiej na warszawskim Mokotowie. Maciej Zientarski, który kierował Ferrari Modeną 360 uderzył w wiadukt. W wyniku wypadku Zientarski trafił w ciężkim stanie do szpitala, a jego kolega poniósł śmierć na miejscu.
28.02.2008 | aktual.: 17.06.2008 11:15
Galeria
[
]( http://wiadomosci.wp.pl/wypadek-dwoch-dziennikarzy-w-warszawie-6038675422642817g )[
]( http://wiadomosci.wp.pl/wypadek-dwoch-dziennikarzy-w-warszawie-6038675422642817g )
Wypadek dwóch dziennikarzy w Warszawie
Makabryczny wypadek dziennikarzy był dla Internautów okazją do wymiany poglądów na temat stanu polskich dróg, brawury kierowców i umiejętności jazdy sportowymi samochodami.
Wielu forumowiczów znających drogę, na której doszło do wypadku, ocenia to miejsce jako wyjątkowo niebezpieczne. Użytkownik o nicku „X” pisze, że to Zarząd Dróg Miejskich jest winny tragedii: - Tam już wcześniej doszło do czterech śmiertelnych wypadków. Jest tam hopa, na której auto podskakuje nawet przy prędkości 60 km/h i znosi samochód na prawo. Podobną opinię wyraża Internauta „F3/4”: - Niezależnie od prędkości robimy jeden wielki slalom gigant między dziurami i garbami. Poza tym są jeszcze motocykle, które jadący nawet 50km/h mogą wjechać w niewidoczną, bo np., wypełnioną wodą po deszczu dziurę o głębokości 20 cm, co może stanowić śmiertelne zagrożenie.
Z tymi wypowiedziami zgadza się również inny Internauta, który często przejeżdża tym feralnym odcinkiem: - W zeszłym roku zginął tam kierowca BMW. Okoliczności były identyczne. Nie uważam aby cokolwiek mogło usprawiedliwić istnienie tej hopy. Może czas najwyższy zrobić ten odcinek drogi – postuluje użytkownik.
„Taz” zastanawia się dlaczego ZDM nie ustawił w tamtym miejscu barierki energochłonnej: - Mnie taka barierka już raz życie uratowała i to w tym samym miejscu, tyle że na dole, jadąc Doliną Służewiecką w stronę Rzymowskiego. Pomijając aspekt przekroczenia prędkości przez kierowcę Ferrari, przecież można tam ulec wypadkowi przy złych warunkach pogodowych.
Internauta „Kat” twierdzi natomiast, że istnienie takich „bubli drogowych” to wina policji: - Wyobraźmy sobie sytuację, że policja ściga przestępcę i przed wiaduktem musi prawie zatrzymać auto, aby go dogonić. To funkcjonariusze powinni zgłaszać takie sytuacje – podkreśla KAT.
Temat nierównej nawierzchni na odcinku, w którym doszło do wypadku dziennikarzy, był dla Internautów Wirtualnej Polski doskonałą okazją do krytyki stanu naszych dróg. – Ferrari podskakuje nawet na pięciozłotowej monecie. To jest auto do szybkiej jazdy, ale nie po takich dziurach jakie stanowią 80% dróg w naszych miastach – wypowiada się „Porsz”. Tak samo mówi GS 300: - Nie widzę w ogóle sensu kupna takiego auta w Polskę jeśli nie ma gdzie nim jeździć.
Wielu Internautów podkreślało jednak, że przyczyną wypadku Zientarskiego i Zabiegi była brawurowa jazda. – Zawinił tylko kierowca! Znaki są po to by ich przestrzegać, a jak ktoś tego nie robi to tak właśnie kończy. Już widzę jak w programach telewizyjnych mówił o bezpiecznej jeździe – bulwersuje się „Mulder”. - Przepis jest przepisem i niezależnie od marki pojazdu należy go przestrzegać. Jak takie Ferrari wpada w tłum na przystanku, to mam być szczęśliwy że Takie auto walnęło mnie? Prawa fizyki dotyczą wszystkich pojazdów. Chcesz poszaleć to jedź na tor wyścigowy – wtóruje mu „Śotk”.
Rad kierowcom, którzy przekraczają dozwoloną prędkość udziela również „Farka”: - Jak masz dobry wóz, to stać cię żeby kupić winietę i przejechać się po autostradzie 130km/h, bo tyle tam wolno. Możesz jeździć czym chcesz nawet F1, bo tam tyle wolna. Ale jeśli jest ograniczenie do 40 km/h i spowodujesz wypadek, to twoja wina i tyle.
Zdaniem „R” na wypadek złożyło się kilka czynników, w tym fascynacja szybkimi samochodami, która może okazać się zabójcza.
Gorącą dyskusję Internautów studzi „Justyna”, która mówi: - Teraz już nie ma sensu rozpatrywać „co by było gdyby”. No cóż, Maciek nie przewidział, że straci kontrole nad pojazdem. Teraz naprawdę nie jest pora na osądzanie go. Teraz jest czas na wiarę w to, że on przeżyje...
Wypowiedzi zebrała Agnieszka Niesłuchowska, Wirtualna Polska