Zła diagnoza lekarza mogła kosztować Krystiana życie. "Jeszcze doba i byłoby za późno"

Krystian zaczął mocno kaszleć. Pierwsza wizyta u lekarza rodzinnego i diagnoza - kaszel alergiczny, leczenie: inhalacja. Trzy tygodnie później okazało się, że krew chłopca w 96 proc. zajęta jest przez komórki białaczkowe. - Jeszcze doba i byłoby za późno - mówi Wirtualnej Polsce mama 14-latka.

Obraz
Źródło zdjęć: © Facebook | Łomża piecze Ciasta dla Krystiana

Po pierwszej wizycie u lekarza przez kolejne tygodnie stosowali się do zaleceń lekarza - specjalne inhalacje i cierpliwość. Ale Krystian kaszlał coraz mocniej. Był blady, bardzo szybko się męczył. Przychodził ze szkoły i od razu kładł się spać. Nigdy wcześniej tego nie robił. W nocy miał duszności. - Znów poszliśmy do lekarza. Pani doktor zaleciła badania krwi. Bałam się, że to anemia - wspomina mama Krystiana. Dwie godziny po badaniu dostała telefon od kierownika laboratorium, by natychmiast przyjechać po wyniki. - Usłyszałam, że są bardzo złe i nie można czekać nawet doby, bo będzie za późno. Byłam przerażona, ale cały czas myślałam, że chodzi o ostrą anemię - wspomina.

"Czy ja umrę?"

Gdy Krystian trafił na oddział, lekarze od razu przeprowadzili punkcję. Jego krew w 96 proc. zajęta była przez komórki rakowe. - Padła diagnoza: białaczka. Więcej już nic nie słyszałam i nic nie widziałam. Prawdopodobnie siedziałam na środku korytarza i krzyczałam, że lekarze się pomylili - opowiada mama chłopca. - Mieli rację. Jeszcze doba i byłoby za późno - dodaje. Gdy kolejne badania potwierdzały ostrą białaczkę limfolpastyczną przyszedł czas, by i Krystian się o niej dowiedział. W asyście psychologa lekarz poinformował chłopaka o stanie zdrowia. - Zadał wtedy tylko jedno pytanie: pani doktor, czy ja umrę? - mówi Wirtualnej Polsce mama 14-latka.

Jest przy łóżku syna 24 godz. na dobę, dlatego zamknęła mały sklepik, który był jej jedynym źródłem dochodu. - Zaczęłam się zastanawiać, jak dam radę, ale nie chciałam żadnej pomocy. Stwierdziłam, że to byłoby jak żebranie, a ja przecież zawsze radziłam sobie sama. Oszczędności topniały w mgnieniu oka - mówi.

W szpitalu zaprzyjaźniła się z inną matką, która powiedziała: "nie martw się, ja ci pomogę". Nie spodziewała się, że akcja Żanety odniesie taki sukces. Nikt nie stoi przecież z puszkami, nie namawia do wrzucania "co łaska", bo ludzie prawdopodobnie przechodziliby obok obojętnie. Mają dosyć takich zbiórek. Są za to góry ciast, ciasteczek, babeczek. I ogromny sukces.

Dziesięć na dziesięć

Na kolejkowej liście znajduje się już 300 osób z Łomży i okolic, którzy w gotowości trzymają swoje piekarniki. Po kolei pieką słodkości, po które przyjeżdża Żaneta i sprzedaje je na ulicy. Każdy wypiek udaje się sprzedać do ostatniego kawałka. - Akcja trwa od trzech tygodni. To bardzo krótko, ale odzew jest niesamowity - mówi Wirtualnej Polsce Żaneta.

Obraz
© (fot. Facebook)

Sama ma chorego syna i dobrze wie, z jakimi problemami musi zmierzyć się mama Krystiana. Spotkały się zresztą na tym samym oddziale. - Zbieramy do puszek do końca marca. Na koniec miesiąca zliczymy wszystkie pieniądze i przekażemy na subkonto Krystiana. Planujemy też duży koncert charytatywny - dodaje.

A pieniądze są potrzebne, bo już w pierwszym dniu nagłośnienia akcji znalazł się dla Krystiana dawca. Ocena zgodności: 10/10. Zanim jednak lekarze zdecydują się na przeszczep, chłopak musi przyjąć trzy dawki bardzo silnej chemii.

"Łomża, to jest Łomża"

- Krystian zakończył właśnie kolejny protokół wlewów. Jest w złym stanie. Nie da się tego opisać. Najgorzej jest stać z boku, patrzeć na cierpienie dziecka i nie móc mu pomóc - mówi mama chłopaka. Nie może powstrzymać łez. Brakuje jej sił, bo nie spała od trzech nocy. Opowiada, że mobilizacja mieszkańców Łomży stawia ją do pionu i daje nadzieję. - Tu nawet nie chodzi o pieniądze, ale o wsparcie. Codziennie dostaję wiadomości z pytaniem o zdrowie Krystiana. To bardzo budujące, że nie jesteśmy z tym wszystkim sami - opowiada.

Obraz
© (fot. Facebook)

14-latek musi przyjąć jeszcze dwie dawki chemii, dopiero później, gdy jego stan się poprawi, będzie mógł wyjechać do Bydgoszczy na przeszczep. - Prawdopodobny termin to czerwiec tego roku. Ale to nie będzie koniec. Przez kolejne dwa lata czekać nas będą kontrole w tamtejszym szpitalu - mówi mama chłopaka. Krystian akcję zorganizowana przez Żanetę obserwuje w internecie. - Łomża, to jest Łomża. Nie ma drugiego takiego miejsca na ziemi. Dziękuję wszystkim - mówi.

Wybrane dla Ciebie
Tajne działania Rosji w Ukrainie. Kreml dokręca śrubę
Tajne działania Rosji w Ukrainie. Kreml dokręca śrubę
Chiny i Francja apelują o pokój. "Zawieszenie broni jest konieczne"
Chiny i Francja apelują o pokój. "Zawieszenie broni jest konieczne"
Finlandia ma problem z budżetem. Także przez Rosję
Finlandia ma problem z budżetem. Także przez Rosję
Wspólny apel Francji i Chin. Macron i Xi nawołują do pokoju na Ukrainie
Wspólny apel Francji i Chin. Macron i Xi nawołują do pokoju na Ukrainie
Załamanie pogody po weekendzie. Wiadomo już, kiedy do Polski zawita prawdziwa zima
Załamanie pogody po weekendzie. Wiadomo już, kiedy do Polski zawita prawdziwa zima
80 proc. pracowników stanowią Polacy. Są wykorzystywani przez niemiecką firmę?
80 proc. pracowników stanowią Polacy. Są wykorzystywani przez niemiecką firmę?
Sienkiewicz o Ziobrze. "Mam większy szacunek dla zwykłych złodziei"
Sienkiewicz o Ziobrze. "Mam większy szacunek dla zwykłych złodziei"
Uderzenie dronów w Groznym. Kilkaset metrów od siedziby Kadyrowa
Uderzenie dronów w Groznym. Kilkaset metrów od siedziby Kadyrowa
Lot grozy. Pożar na lotnisku w Brazylii
Lot grozy. Pożar na lotnisku w Brazylii
Merz rusza na spotkanie, w tle rosyjskie aktywa. Rozmowy ostatniej szansy z Belgią
Merz rusza na spotkanie, w tle rosyjskie aktywa. Rozmowy ostatniej szansy z Belgią
Sądny dzień. Nawrocki zadecyduje, co z 3,6 mld zł dla NFZ
Sądny dzień. Nawrocki zadecyduje, co z 3,6 mld zł dla NFZ
Poranek Wirtualnej Polski. Podatek zdrowotny na tapecie
Poranek Wirtualnej Polski. Podatek zdrowotny na tapecie