PolskaZiobro zbiera haki na dziennikarzy

Ziobro zbiera haki na dziennikarzy

"Rzeczpospolita" ustaliła, że warszawska Prokuratura Apelacyjna przekaże Ministerstwu Sprawiedliwości informacje o śledztwach wobec dziennikarzy, którzy nie spłacali długów lub alimentów. Do resortu ministra Ziobry trafią również akta śledztw w sprawach takich jak wykorzystywanie seksualne.

Ziobro zbiera haki na dziennikarzy
Źródło zdjęć: © PAP

09.06.2006 | aktual.: 09.06.2006 10:27

Wiele ze śledztw przeciwko dziennikarzom skończyło się umorzeniem i oczyszczeniem podejrzanych, jednak informacje o sprawach trafią na biurko prokuratora krajowego. Takie dostaliśmy polecenie - mówią śledczy z warszawskiej Prokuratury Apelacyjnej. Jej szefowa, prokurator Marzena Kowalska, nie chce rozmawiać na ten temat z dziennikiem.

Prokuratura Apelacyjna przekaże dane o ponad trzystu śledztwach, w których pojawiają się nazwiska dziennikarzy. Jest ich tak dużo, bo w Warszawie mają swoje redakcje najważniejsze polskie media. Wśród tych spraw jest m.in. umorzone śledztwo dotyczące prywatyzacji wydawnictwa Presspublica, które wydaje "Rzeczpospolitą".

Dane o śledztwach z prokuratury trafią do Sejmu. Prokurator Kaczmarek zarzeka się, że politycy nie dostaną wykazu śledztw z nazwiskami dziennikarzy i spraw niezwiązanych z działalnością dziennikarską. Nie odpowiedział jednak na pytanie, dlaczego polecił podległym prokuratorom zbierać informacje na temat wszystkich spraw. Czego się tak boicie? Macie coś do ukrycia? - mówi jedynie prokurator krajowy.

Nawet jeśli do Sejmu nie trafią szczegółowe informacje ze śledztw dotyczących dziennikarzy, to i tak mogą je poznać politycy PiS. Dla niektórych polityków ta wiedza może być dostępna, co wynika z prostego faktu, że minister sprawiedliwości jest politykiem powoływanym przez premiera rządu - mówi były prokurator adwokat Jarosław Baniuk.

Baniuk na własnej skórze odczuł, jak i do czego politycy potrafią wykorzystać prokuraturę. Był jednym z dwóch śledczych, którzy prowadzili śledztwo w sprawie inwigilacji partii politycznych przez UOP. Hanna Suchocka, ówczesna minister sprawiedliwości, poprzez swoich podwładnych naciskała m.in. na Baniuka, żeby umorzył tę sprawę. Baniuk nie uległ i musiał odejść z prokuratury - pisze "Rzeczpospolita".

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)