Zgwałcona dziewczyna upokorzona przez lekarza i policję
Młoda łodzianka została brutalnie zgwałcona. W szpitalu ginekologiczno-położniczym nie wykonano jej obdukcji i nie zrobiono testów na AIDS. Lekarz pytał, dlaczego kobieta się nie umyła. Policja też się nie popisała - podaje "Polska Dziennik Łódzki".
24.07.2009 | aktual.: 24.07.2009 15:10
19-letnia Joanna szukała pracy kosmetyczki. Na jej ogłoszenie odpowiedział mężczyzna w średnim wieku, który przedstawił się jako właściciel salonu piękności. Zaproponował spotkanie w sprawie omówienia warunków zatrudnienia.
Umówili się wieczorem w pobliżu Dworca Fabrycznego. Gdy Joanna pojawiła się na miejscu, obok niej zaparkował duży samochód z przyciemnionymi szybami. Kierowca w ciemnych okularach zapytał: "Pani Joanna?" Po czym wyskoczył z samochodu i siłą wciągnął dziewczynę do auta.
- Broniłam się, wzywałam pomocy, ale nikt nie zareagował. On wywiózł mnie do lasu pod Łodzią i brutalnie zgwałcił - mówi, szlochając, dziewczyna. Drobna, niska szatynka ma ogromną bliznę na szyi. To od duszenia przez oprawcę.
Tuż po tym, jak gwałciciel zostawił ją na peryferiach miasta, dziewczyna zgłosiła się do I Komisariatu Policji w Łodzi. Została przesłuchana, podała też numer telefonu, z którego dzwonił do niej mężczyzna.
Skierowano ją na badania do szpitala im. Rydygiera w Łodzi. Tam koszmar rozpoczął się na nowo. - Lekarz popatrzył na mnie i zapytał... czy nie mam w domu łazienki. Pytał, dlaczego mam takie brudne nogi - płacze dziewczyna. - Po krótkim badaniu wyszliśmy. Lekarz nie zrobił mi obdukcji. Wizyta w szpitalu trwała 15 minut, dyrekcja szpitala nie ma nic do zarzucenia lekarzowi. Obdukcję wykonała dopiero prywatna pani ginekolog. Joanna spędziła u niej dwie godziny.
Dwa dni później Joanna ponownie udała się na komisariat. Okazało się, że policjanci przez ten czas nie zrobili nic w tej sprawie, nie namierzyli gwałciciela, chociaż mieli jego numer. - Namierzanie numeru to kwestia niecałych dwóch godzin - oburza się Jerzy Dziewulski, były szef warszawskich antyterrorystów. - Po dwóch dniach policjanci gwałciciela raczej już nie znajdą, zapewne do tego czasu zdążył wyrzucić telefon - dodaje.
Sprawa trafiła już do prokuratury. Interwencję w sprawie zachowania łódzkiej policji zapowiadają też parlamentarzyści.