Zgubił go zgubiony dowód osobisty
Trzykrotne zatrzymanie przez policję,
kilkadziesiąt spraw w sądach i rozwód z żoną. Taka kara spotkała
młodego mężczyznę za zgubienie dowodu osobistego. Historię jak z
filmu kryminalnego opisuje "Gazeta Wyborcza".
Ten dzień dla Piotra Sikorskiego zaczął się dobrze. Pierwszy raz poszedł do pracy po kilku miesiącach poszukiwań. Humoru nie zepsuł mu nawet telefon od policjanta z komendy dzielnicowej. - Proszę przyjść podpisać dokumenty - powiedział funkcjonariusz. Sikorski poszedł, jak wiele razy wcześniej. Minęło dwa tygodnie, a do dziś nie wrócił do domu. Siedzi w areszcie w Łodzi.
Koszmar Sikorskiego zaczął się pięć lat temu, gdy skradziono mu dowód osobisty, prawo jazdy i książeczkę wojskową. W grudniu 2000 r. - pół roku po kradzieży - dostał pismo z prokuratury z Chorzowa. Okazało się, że jest podejrzewany o... oszustwo. Ktoś, korzystając z jego dokumentów, wynajął sobie umeblowane mieszkanie. Potem błyskawicznie sprzedał wyposażenie, podnajął lokum, biorąc czynsz za pół roku z góry, i zniknął, zostawiając właściciela mieszkania z "podrzuconym" lokatorem.
Pan Piotr poszedł na komendę w Łodzi i zeznał, że ktoś się pod niego podszywa. Sprawę uważał za wyjaśnioną. Jednak wkrótce zaczął dostawać kolejne wezwania od policji i prokuratury. Chorzów, Częstochowa, Katowice, Białystok, Poznań, Rzeszów, Kraków, Wrocław, Warszawa to tylko niektóre z miast, w których działał oszust.
Wezwania wciąż przychodziły. Mężczyzna dostał ich co najmniej kilkadziesiąt. Twierdzi, że przez ciągłe wizyty na policji i dwukrotne zatrzymanie na kilka dni w areszcie, stracił pracę i nie miał pieniędzy. Żona zmęczona sytuacją kazała mu się wyprowadzić.
Wtedy zupełnie się załamał. Zaczął popijać - przyznaje matka. Ona też przeszła kryzys. Zaczęli do niej przychodzić oszukani wierzyciele, bo to jej adres był wstemplowany w dowodzie. Grozili jej pobiciem, jeśli syn oszust nie odda pieniędzy. Wtedy Sikorski popełnił głupstwo - pożyczył od kolegi dla obrony pistolet gazowy. Nigdy go nie użył, ale ktoś go zauważył z bronią i zawiadomił policję. I teraz pan Piotr ma sprawę o nielegalne posiadanie broni. Wezwanie na rozprawę przyszło na adres żony, z którą już wtedy nie mieszkał. Nie stawił się w sądzie, który zarządził areszt do czasu kolejnej rozprawy. Termin - 22 grudnia. (PAP)