PolskaZgrzyt w Radiu Maryja: "nikt nie wierzy w zamach"!

Zgrzyt w Radiu Maryja: "nikt nie wierzy w zamach"!

Antoni Macierewicz, przewodniczący zespołu ds. wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej, był gościem Radia Maryja. Mówił o teorii dwóch wybuchów, którą na posiedzeniu zespołu przedstawił dr inż Grzegorz Szuladziński. - Nie jest prawdą, że samolot uderzył w brzozę, nie jest prawdą, że w ten sposób złamał skrzydło i tak doszło do katastrofy - mówił Antoni Macierewicz. Był też moment, kiedy do stacji mogli dzwonić słuchacze. Jeden z nich, były pilot, opowiedział o tym, jak do teorii o zamachu odnosi się środowisko lotników. O przebiegu audycji czytamy na blogu "Głos Rydzyka".

17.05.2012 | aktual.: 17.05.2012 19:11

Jak mówił "została zrekonstruowana najbardziej prawdopodobna hipoteza" dotycząca katastrofy. Polityk stwierdził, że zespół złożony z polskich i amerykańskich naukowców wskazał "jako bezpośrednią przyczynę katastrofy" dwie eksplozje. - Pierwsza, która zniszczyła skrzydło i następna, która doprowadziła do destrukcji całego kadłuba samolotu i ostatecznie jego rozpadu - powiedział Macierewicz.

Jak donosi "Głos Rydzyka" prowadzący audycję redemptorysta połączył się telefonicznie z ekspertami zespołu Macierewicza, którzy potwierdzili słowa parlamentarzysty. Z gościem mogli rozmawiać także dzwoniący do studia słuchacze. Z rozgłośnią połączył się m.in mężczyzna, który przedstawił się jako Artur, emerytowany pilot z Hamburga. Zakwestionował teorię opisywaną przez Macierewicza.

- Mówiąc językiem fachowym, lotniczym nie było minimów (minimalnych warunków - przyp. red.) do lądowania, do podejścia w ogóle, nie ma wątpliwości - mówił pan Artur. - Jeśli skrzydło czy w ogóle jakiś element samolotu nie zniszczył tej brzozy, to na istniejących zdjęciach z miejsca katastrofy, których jest mnóstwo, widzimy wyraźnie na kierunku podejścia, jak samolot ścinał poszczególne - bo to nie chodzi o jedną, jak pan mówi "pancerną" brzozę, ale o kilka drzew.

- Cały świat pilotów, w którym ciągle się jeszcze obracam, świat lotniczy na świecie nie wierzy w ten zamach, jak to pan często używa, i w te wybuchy - ciągnął były pilot. - Po prostu zawiniła pogoda, która jest pierwszy sprawcą, a piloci starali się wylądować, bo wieźli ważne osobistości na ważną uroczystość. No i niestety nie mogło się udać po prostu i koniec.

- Jest bardzo wielu pilotów, z którymi rozmawiam, którzy mają zupełnie odmienną opinię od pana, w tym także z Niemiec i w tym także z Hamburga - odciął się Macierewicz. Poseł zakwestionował tezę, że piloci prezydenckiego tupolewa chcieli wylądować, bo - jak wskazywał - siedzący za sterami prezydenckiego samolotu major Protasiuk zapowiedział, że "odejdzie" jeśli nie będzie warunków do lądowania maszyny. Wydał też komendę "odchodzimy".

- Proszę nie mówić, że starali się wylądować, oni działali profesjonalnie, zgodnie z wszystkimi regułami sztuki i nie lądowali - opowiadał Macierewicz. - Do katastrofy doszło nie w momencie, gdy zbliżali się do ziemi, odwrotnie, do katastrofy doszło w powietrzu, w momencie gdy odlatywali.

- Mówi pan, iż widać na podejściu, że samolot ścinał poszczególne drzewa, nie jedną tylko brzozę. Czy jest pan pewien, że to właśnie ten samolot ścinał te drzewa? - ciągnął Macierewicz. - Czy pan może pamięta, że przed Tu-154 tym samym torem trzykrotnie przelatywały: dwa razy Ił-76, a później jeszcze polski jak. Jest pan pewien, że to na pewno Tu-154 ściął tamte drzewa? A skąd pan to wie? - pytał.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2334)