"Zgony z powodu ptasiej grypy w Turcji nie są powodem do obaw"
Zgony z powodu ptasiej grypy w Turcji nie są
powodem do obaw dla Polaków - uważa specjalistka w zakresie chorób
wirusowych drobiu, prof. Elżbieta Samorek-Salamonowicz. Aby
nastąpiła pandemia choroby, musi dojść do transmisji wirusa z
człowieka na człowieka - podkreśliła.
O śmierci dwójki dzieci w Turcji - 14-letniego chłopca i jego 15-letniej siostry - poinformowała turecka agencja Anatolia. Dzieci zmarły we wschodniotureckim okręgu Wan (czyli w azjatyckiej części kraju), przy granicy z Armenią. Z podejrzeniem ptasiej grypy hospitalizowano ponadto ich siostrę.
Zdaniem ekspertów ze Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), nie ma wątpliwości, że w przypadku zmarłych Turków chodzi o wirusa H5N1, groźnego dla ludzi. Władze tureckie zastrzegają jednak, że nadal nie dysponują wynikami kluczowych testów, przeprowadzanych obecnie w brytyjskim laboratorium.
Nie ma w tej sytuacji powodów do paniki dla Polaków - oceniła prof. Samorek-Salamonowicz, kierownik Pracowni Diagnostyki Chorób Wirusowych Drobiu w Państwowym Instytucie Weterynaryjnym (PIWet) w Puławach.
Możemy spodziewać się, że przypadków zachorowań na ptasią grypę oraz zgonów ludzi z jej powodu będzie przybywać. Aby jednak nastąpiła pandemia tej choroby, musi najpierw dojść do transmisji wirusa H5N1 z człowieka na człowieka, a takiej jeszcze nie było - wyjaśniła.
Według profesor, fakt że z powodu ptasiej grypy zmarło rodzeństwo nie świadczy w ogóle o tym, że mogło dojść do transmisji wirusa z człowieka na człowieka. Wszystkie przypadki zachorowań na ptasią grypę w Azji dotyczyły zakażeń rodzinnych - przypomniała Samorek- Salamonowicz. Jaka była geneza zakażenia u Turków i jaki dokładnie był to wirus, wykaże dopiero dochodzenie epidemiologiczne - powiedziała.
Prof. Samorek-Salamonowicz tłumaczy, że aby doszło do transmisji wirusa ptasiej grypy z człowieka na człowieka, musi najpierw nastąpić wymiana materiału genetycznego między wirusem ptasim a ludzkim.
Każdy wirus grypy jest zbudowany z kwasu rybonukleinowego i ma osiem segmentów genomu, z których każdy odpowiada za coś innego - wyjaśniła. - Jeżeli jedna komórka człowieka zostanie zaatakowana jednocześnie przez dwa różne wirusy grypy - ptasi i ludzki - to segmenty genomu obu wirusów będą mogły wymieniać się między sobą, a możliwości ich układu po takiej wymianie będzie wiele.
Jeśli dojdzie do takiej wymiany genomu między wirusem ludzkim a ptasim, dopiero wtedy pojawi się całkiem nowy wirus, który będzie mógł przenosić się z człowieka na człowieka - przypomniała profesor. Taka transmisja będzie możliwa dlatego, że nowy wirus będzie posiadał receptory zarówno dla komórek ptasich, jak i ludzkich - wyjaśniła.
Jak zaznaczyła prof. Samorek-Salamonowicz, do tej pory liczba ludzkich ofiar ptasiej grypy jest bardzo ograniczona. Pamiętajmy, że z chorymi na ptasią grypę ptakami miało kontakt bardzo dużo ludzi, ucierpiało jednak stosunkowo niewielu - od 1997 roku zachorowało 137, a 76 zmarło - przypomniała.
Profesor podkreśliła, że Państwowy Instytut Weterynaryjny w Puławach prowadzi systematyczny monitoring polskich ptaków pod kątem zakażenia wirusami ptasiej grypy, w tym H5N1. Od maja ubiegłego roku przebadano w PIWet próbki krwi pochodzące od ponad 12 tys. ptaków oraz fragmenty narządów ok. 700 ptaków.
Jak dodała specjalistka, wirus H5N1 jest mało odporny na wysokie temperatury. Przy 70 stopniach Celsjusza H5N1 ginie. Oznacza to, że poddawane kilkuminutowemu gotowaniu czy smażeniu mięso drobiowe i jaja są bezpieczne dla człowieka.