Zestrzelili rosyjskie "fortece". Sukces Ukrainy, ale nie strategiczny
Berijew Iljuszyn A-50 spadł do morza, a ciężki bombowiec produkcji ZSRR IŁ-22 mimo uszkodzeń zdołał dolecieć do Anapy - miasta w Kraju Krasnodarskim. Rosjanie są zszokowani atakiem na latające fortece, do którego przyznał się Kijów. Ekspert jednak studzi emocje. To cios wizerunkowy, ale nie strategiczny. Co wiadomo o "specjalnej operacji" nad Morzem Azowskim?
Zniszczenie samolotu A-50 i uszkodzenie IŁ-22M to największa jednorazowa strata rosyjskiego lotnictwa w wojnie z Ukrainą. "W Rosji takich samolotów brakuje i już ich się nie produkuje. Ponadto na pokładzie A-50 mogliby znajdować się doświadczeni specjaliści, których trudno wyszkolić" - pisze ukraiński serwis BBC.
A-50 spadł do morza. Ił-22 - mimo sporych zniszczeń - zdołał dolecieć do bazy w mieście Anapa.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Drift na oczach policjantów. Kierowca skody uderzył w radiowóz
"Specjalna operacja" Ukrainy nad Morzem Azowskim
Wieczorem 14 stycznia o zniszczeniu A-50 po raz pierwszy donieśli ukraińscy, a następnie rosyjscy blogerzy wojenni. W poniedziałek rano do ataku przyznał się Kijów, co ogłosił sam Naczelny Dowódca Sił Zbrojnych Ukrainy Walerij Załużny.
"Dziękuję Siłom Powietrznym za wspaniale zaplanowaną i przeprowadzoną specjalną operację w rejonie Morza Azowskiego!" – napisał Załużny na Telegramie. Wojskowy nie ujawnił, jakich rodzajów broni użyli Ukraińcy do ataków.
Według jednej z wersji, rozpowszechnianej w rosyjskich kanałach Telegramu, Ił-22M mógł zostać zestrzelony przez ogień rosyjskiej obrony przeciwlotniczej, która chroni Most Krymski.
Rosjanie zlekceważyli możliwości Ukraińców?
Jeśli potwierdzi się, że oba samoloty zostały zestrzelone przez Ukraińców, to nadal nie jest jasne, jak do tego doszło. - Samoloty tego typu obowiązuje kilka zasad - tłumaczy w rozmowie z Wirtualną Polską gen. Jan Rajchel były rektor Wyższej Szkoły Oficerskiej Sił Powietrznych w Dęblinie.
- To lot w pewnej odległości od linii styczności bojowej wojsk, tak by samoloty nie były narażone na oddziaływanie środków naziemnej obrony przeciwlotniczej lub wcześniejsze unieszkodliwienie systemów obrony naziemnej, tak by nie zagrażały samolotom. Takie samoloty zazwyczaj nie latają w pobliżu linii frontu właśnie dlatego, że jest to bardzo ważny cel dla wroga - tłumaczy.
- Jeśli te zasady były przestrzegane, to jedynym możliwym sposobem było zestrzelenie przy użyciu samolotów myśliwskich - dodaje ekspert. - Być może Rosjanie zlekceważyli możliwości Ukraińców, którzy mogli zastosować środek naziemny dalekiego zasięgu, o którym Rosjanie nie mieli wiedzy bądź założyli, że ukraińskie lotnictwo nie jest w stanie przeciwdziałać tego rodzaju samolotom - tłumaczy gen. Rajchel.
Tego typu samoloty powinny mieć także ciągłą osłonę myśliwską w razie ataku przeciwnika. - Z pewnością Rosjanie popełnili jakiś błąd. Na zdjęciach wyraźnie widać, że samolot uszkodzony został za pomocą odłamkowej głowicy bojowej rakiety z zapalnikiem zbliżeniowym. Nie można jednoznacznie stwierdzić czy była to rakieta powietrze-powietrze czy ziemia (woda)-powietrze - ocenia gen. Rajchel.
Cios wizerunkowy, ale nie strategiczny
Samolot A-50 zapewnia dokładny obraz przestrzeni powietrznej w czasie rzeczywistym.
"Latające radary" pozwalają także śledzić aktywność w powietrzu i na ziemi, gdyż w przeciwieństwie do lokalizatorów naziemnych "widzą" z wysokości znacznie więcej. Ponadto nowoczesne radary potrafią dobrze rozróżniać cele na ziemi, odróżniając je od przeszkód. Samoloty A-50 latają zazwyczaj z 15-osobową załogą, a koszt jednostkowy samolotu szacuje się na ponad 300 milionów dolarów.
Jak dodaje ekspert, zestrzelenie tego rodzaju samolotów, które dowodzą w powietrzu i potrafią rozpoznawać sytuację naziemną, to z pewnością duża strata, ale jest to bardziej "wizerunkowy, a nie strategiczny cios dla Rosji".
- To wpłynie na te najbliższe działania, bo Rosjanie muszą wyciągnąć wnioski, przeanalizować przyczyny takiego stanu rzeczy, a to pozbawi ich możliwości obserwacji przestrzeni powietrznej w takim zakresie, do jakiego te samoloty były zdolne i bezpośredniej obserwacji pola walki. Chwilowy sukces tak, ale strategiczny niestety nie - mówi gen. Rajchel.
"Bardzo duża strata"
Jednocześnie rzeczniczka Sił Obronnych Południowej Ukrainy Natalia Humeniuk stwierdziła, że zestrzelenie rosyjskich samolotów A-50 i Ił-22 "może opóźnić ataki rakietowe". - To przy pomocy A-50 udawało się wrogowi uderzyć w cele - podkreśliła.
"To bardzo duża strata dla rosyjskich sił powietrznych, ponieważ w Rosji nie ma zbyt wielu takich samolotów. Po pierwsze, nie wszystkie A-50 mają wartość bojową, ale tylko te, które zostały zmodernizowane do poziomu A-50U. Podstawowy A-50 najprawdopodobniej nie jest używany w działaniach bojowych" - pisze ukraiński serwis BBC.
Rosja ma w locie mniej niż dziesięć samolotów A-50U. Według Military Balance 2022 Rosja przed wojną posiadała trzy A-50 i sześć A-50U.
Rola Ił-22M nie jest jasna. Jak pisze BBC, w chwili zdarzenia samolot mógł pełnić rolę stanowiska dowodzenia, z którego oficerowie Sił Powietrznych i Kosmicznych Rosji kierowali działaniami lotnictwa wojskowego. Ale mógłby też działać jako "wzmacniak", przekazując sygnał do dowództwa naziemnego.
Według przewodnika Military Balance 2022, na początku inwazji na pełną skalę Rosja dysponowała 12 samolotami Ił-22M i 10 Ił-22 (starsze wersje).
Mateusz Czmiel, dziennikarz Wirtualnej Polski
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski