Zespół "Tygodnika Powszechnego" współpracował z SB?
"Cena przetrwania. SB a 'Tygodnik Powszechny'" - taki tytuł nosi książka Romana Graczyka, która jeszcze się nie ukazała, a już wywołała ogromne emocje. Rozgłos gwarantuje jej ujawnienie nazwisk trzech tajnych współpracowników SB (według autora) z czołówki legendarnego zespołu "Tygodnika": Mieczysława Pszona (TW "Szary" i TW "Geza"), Marka Skwarnickiego (TW "Seneka") i Stefana Wilkanowicza (TW "Trybun").
14.02.2011 | aktual.: 14.02.2011 11:40
Książka powstała... na zamówienie szefostwa "Tygodnika", które zbadanie akt SB dotyczących pisma powierzyło Graczykowi w 2006 roku. Miało ją wydać wydawnictwo "Znak", ale się wycofało. O konflikcie, jaki sprawa wywołała w bardzo opiniotwórczym środowisku Krakowa, "Gazeta Krakowska" pisała szeroko w grudniu ub. roku. Autor znalazł inne wydawnictwo i prawie 500-stronicowa książka ma się pojawić na rynku 23 lutego.
Graczyk opisuje, na podstawie materiałów SB, ale także m.in. dokumentów z archiwum Jerzego Turowicza - zmienne koleje losu tego środowiska w PRL, a także jego uwikłanie w tamten system. Opisuje przypadki skutecznego opierania się przez ludzi "Tygodnika" werbunkowi do współpracy, losy i "dorobek" tych, którzy na współpracę mieli pójść.
Marek Skwarnicki
Ma dziś 81 lat. Był wieloletnim autorem "Tygodnika". Poeta, przyjaciel Jana Pawła II, członek Papieskiej Rady do spraw Świeckich, autor m.in. rozważań drogi krzyżowej odprawionej w 1989 r. w rzymskim Koloseum przez Jana Pawła II. Papież powierzył mu też opracowanie redakcyjne swego "Tryptyku rzymskiego". Wedle Graczyka Marek Skwarnicki miał po wieloletnich wcześniejszych próbach pozyskania go do współpracy z SB podjąć ją w 1976 r. i kontynuować do 1989 r. Stanowczo odmawiał wykorzystania go "pod kątem instytucji watykańskich".
W książce jest jego oświadczenie przesłane autorowi. - Nie wiedziałem do chwili sprzed miesiąca (tj. rozmowy w Graczykiem - przyp. MB), że jestem T.W. "Seneka". Nigdy bowiem nie podpisywałem jakiejkolwiek umowy o współpracy z SB ani nie pytano mnie o nią. Była zgoda wyłącznie na sprawy paszportowe lub im towarzyszące. Nigdy nie składałem jakichkolwiek sprawozdań, o które zabiegano. Dwukrotnie naciskano na mnie, bym szpiegował w Watykanie
, ale stanowczo tego odmówiłem. Na to zachowały się dowody. Więc nie byłem współpracownikiem, a w dodatku moje kontakty z SB były jawne. Komunikowałem o nich Jerzemu Turowiczowi, Krzysztofowi Kozłowskiemu, Mieczysławowi Pszonowi, wiedzieli o nich kardynał Wojtyła i kardynał Macharski - napisał Skwarnicki.
Stefan Wilkanowicz
86 lat. Prezes Fundacji Kultury Chrześcijańskiej "Znak", b. redaktor naczelny miesięcznika Znak. Objął to stanowisko w 1977 r ., a oddał je w 1994 r. Jarosławowi Gowinowi. Był prezesem krakowskiego Klubu Inteligencji Katolickiej, jest też wiceprzewodniczącym Międzynarodowej Rady Oświęcimskiej. Był jedną z czterech osób - obok Turowicza, K. Kozłowskiego i Pszona - upoważnionych do rozmów z władzami, w tym z SB. Według Graczyka przekroczył granice tego upoważnienia. Zanim w 1974 r. został zarejestrowany jako TW "Trybun" był latami inwigilowany. (...) najbardziej prawdopodobnym motywem zgody Wilkanowicza na nieformalne spotkania z SB wydaje się przemożna chęć działania. Zapewne także przekonanie, że w ten sposób być może uda się nieco rozmiękczyć system - pisze Graczyk. Autor książki miał zamieścić w niej wywiad ze Stefanem Wilkanowiczem, ale odmówił on autoryzacji tekstu. Nam także odmówił komentarza. Zapowiedział, że dzisiaj na stronie internetowej Fundacji Kultury Chrześcijańskiej "Znak" zamieszczony
zostanie tekst książki, w którym opisuje swoją wersję zdarzeń, które są przedmiotem zarzutów Graczyka.
Mieczysław Pszon
Jedna z najważniejszych postaci Tygodnika, zastępca redaktora naczelnego Jerzego Turowicza. Nie żyje od 1995 r. Przedwojenny działacz endecki, podczas wojny był żołnierzem AK, a od 1945 r. delegatem rządu londyńskiego na województwo krakowskie. W okresie stalinowskim skazany na śmierć "za szpiegostwo na rzecz Wielkiej Brytanii". Pół roku spędził w celi śmierci. Wyszedł na wolność po ośmiu latach, w 1955 roku. W 1961 r. został pracownikiem "Tygodnika". Miał pozycję eksperta do spraw stosunków z Niemcami. Po latach został pełnomocnikiem rządu Mazowieckiego do kontaktów RFN, doprowadził do słynnego spotkania premiera z kanclerzem Helmutem Kohlem w Krzyżowej (listopad 1989).
Był inwigilowany, płynęło na niego mnóstwo donosów. Miał być zarejestrowany jako TW "Szary" od 1972 r, a później pod pseudonimem "Geza". Graczyk uważa, że na werbunek mógł się zgodzić, by ocalić syna przed kłopotami z milicją. Kiedy w listopadzie ub. r. pisaliśmy o konflikcie wokół książki, Krzysztof Kozłowski, były wiceszef "Tygodnika", a w III RP szef MSW, mówił: "Jeżeli on (Graczyk - przyp. MB) rzeczywiście napisze o człowieku, który przesiedział wiele miesięcy w stalinowskiej celi śmierci, że był TW, to nie wytrzymam i się odwinę". Ostatnio mówił o książce Graczyka, że napisana została z pozycji "małego ptysia".
A gdzie dowody?
- Nie daruję - mówi dziś o fragmentach poświęconych Pszonowi Kozłowski. Czytał książkę w wersji przedstawionej wydawnictwu "Znak" i rozdział o Pszonie określa jako haniebny. - Teza, że Pszon, człowiek który przesiedział wiele miesięcy w celi śmierci, sprzedał się potem za kilka butelek Istrii jest nie do przyjęcia - mówi Kozłowski. Poważniej zarzuca autorowi, że w książce nie powołuje się na żadne dokumenty podpisane przez ludzi obwinianych przez niego o współpracę z SB. Graczyk przyznaje, że tak jest. Teczki personalne tajnych współpracowników nie zachowały się. Przypisując współpracę konkretnym osobom opiera się na rejestrach agentów, a także na rejestrach wydatków z funduszy operacyjnych. Odnalazł w nich zapisy, świadczące że Skwarnicki, Wilkanowicz i Pszon spotykali się z oficerami SB w kawiarniach. Te wydatki to koszty kawy,, ciastek, czasem alkoholu, a w wypadku Pszona także koszty koniaku Istria, które miały być wręczane podczas spotkań. Treść rozmów odtwarza na podstawie raportów esbeków. Nie znalazł
dokumentów o współpracy podpisanych przez rzekomych tajnych współpracowników.
- To praca zaangażowanego publicysty, który uważa, że ma pewną misję do spełnienia i popełnił esej, a nie historyczną książkę - mówi Krzysztof Kozłowski. Roman Graczyk(52 l.) przygodę z "Tygodnikiem" zaczął w latach 80., był nawet sekretarzem redakcji. W 1991 r. przeszedł do Radia Kraków, potem do "Gazety Wyborczej". Długo niechętny lustracji. Przełomowe było dla niego ujawnienie współpracy z SB Lesława Maleszki, kolegi z lat 80., a wcześniej przyjaciela Stanisława Pyjasa. Od 2007 r. Graczyk pracuje w IPN. W ostatnich latach znów pisywał do "Tygodnika".
Polecamy w wydaniu internetowym: * Kraków: droga przez mękę niepełnosprawnych. Pieniędzy na sprzęt ortopedyczny brak*