Zespół Macieja Laska: rejestratory były kluczowym dowodem ws. katastrofy smoleńskiej
Kluczowym materiałem źródłowym przy badaniu katastrofy smoleńskiej były rejestratory parametrów lotu i rozmów w kokpicie - podkreślił w wydanym oświadczeniu zespół do wyjaśniania przyczyn katastrofy z 10 kwietnia 2010 r., którym kieruje Maciej Lasek.
07.10.2013 | aktual.: 07.10.2013 19:54
Jak powiedział członek zespołu i specjalista od rejestratorów Piotr Lipiec, oświadczenie to przypomnienie materiału, na podstawie którego komisja opracowała swój raport.
- Bardzo często jesteśmy atakowani przez zespół parlamentarny, na jakiej podstawie wysnuwaliśmy swoje wnioski. Stąd jeszcze raz podkreślamy, że rejestratory to materiał źródłowy, wiarygodny, który znalazł potwierdzenie nie tylko w naszych analizach, ale również jak już teraz wiemy w ekspertyzach wykonanych na potrzeby prokuratury wojskowej - powiedział Lipiec.
Z kolei zespół parlamentarny kierowany przez Antoniego Macierewicza (PiS) w oświadczeniu napisał: "Z ubolewaniem stwierdzamy, iż doradcy Donalda Tuska wciąż podtrzymują swoje stanowisko oparte na niewiarygodnych odczytach czarnych skrzynek dokonanych przez komisję Tatiany Anodiny i ekspertów Jerzego Millera".
Zespół Laska podkreślił w oświadczeniu, że w badaniu katastrofy samolotu Tu-154M pod Smoleńskiem kluczowym materiałem źródłowym wykorzystanym w określeniu przebiegu zdarzeń w trakcie lotu oraz przyczyn katastrofy były rejestratory parametrów lotu oraz rejestrator rozmów w kabinie pilotów.
Przypomniał, że jeszcze 10 kwietnia 2010 r. rejestratory odnalezione na miejscu katastrofy zostały przewieziony do Moskwy i komisyjnie złożone w sejfie. Dzień później w obecności przedstawicieli Polski - zarówno prokuratury, jak i komisji badającej katastrofę (którą później kierował Jerzy Miller) - zapisy rejestratorów zostały skopiowane. Przedstawicielom polskiej komisji i prokuratury przekazano cyfrowe kopie rejestratorów MSRP 64 i KBN-1-1.
Z kolei rejestrator QAR produkcji polskiej firmy ATM został po kilku dniach od katastrofy odczytany w Polsce. Urządzenie rejestruje bowiem dane w sposób zakodowany i tylko w naszym kraju mogło być odczytane. "Dane z tego rejestratora w pełni uwiarygodniły kopię zapisów z pozostałych rejestratorów" - podkreślono w komunikacie.
"Komisja Millera porównała dane z rejestratorów. Zrobiła to na podstawie trzech parametrów, które są niepowtarzalne dla każdego lotu: wysokości barometrycznej, przechylenia oraz pochylenia samolotu. Próbki tych parametrów zostały pobrane z każdego z trzech rejestratorów (MSRP 64, KBN oraz ATM). Porównując te dane Komisja ustaliła, że są ze sobą zgodne i zawierają przebieg tego samego lotu. Uzyskano w pełni wiarygodne i potwierdzone dane z lotu samolotu Tu-154M z dnia 10 kwietnia" - przypomniano w oświadczeniu.
Podobnie jak rejestratory parametrów lotu MSRP 64 i KBN, w Moskwie zostały odczytane i skopiowane dane z rejestratora rozmów w kokpicie. Uczyniono to także z udziałem przedstawicieli Polski. Komisja Millera przekazała te dane do Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego i Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Te laboratoria przeanalizowały zapisy i wykonały transkrypcję rozmów. "Wszystkie te analizy pozwoliły określić, że zapis w rejestratorze rozmów również jest poprawny nie nosi znamion żadnych uszkodzeń ani zafałszowania" - podkreślił zespół Laska.
Analizy rejestratorów parametrów lotu doprowadziły do stwierdzenia, że do momentu zderzenia z przeszkodami naziemnymi silniki pracowały prawidłowo i bez zakłóceń, reagując poprawnie na działania załogi i systemów samolotu. Stwierdzono też, że do tego czasu wszystkie systemy pokładowe samolotu działały poprawnie i właściwie reagowały na działania załogi. Ostrzeżenia generował jedynie system ostrzegający o zbliżaniu się do ziemi TAWS.
Zapisy parametrów lotu posłużyły komisji do odtworzenia profilu lotu oraz określanie miejsc, w których załoga wydawała komunikaty i porozumiewała się ze służbami naziemnymi. "Zapisy poszczególnych rejestratorów są wzajemnie spójne. Można również wykazać korelację między zapisami parametrów lotu i rozmów w kabinie ze śladami zderzeń z przeszkodami terenowymi" - podkreślił zespół Laska.
"Dane, które komisja otrzymała z rejestratora parametrów lotu, są wiarygodne i prawidłowe. Na ich podstawie polscy eksperci mogli odtworzyć przebieg lotu oraz określić przyczynę katastrofy. Wiarygodność zapisów rejestratorów parametrów lotu i głosów w kabinie potwierdziły także na potrzeby prokuratury wojskowej niezależnie przeprowadzone badania przez biegłych z firmy ATM oraz Instytutu Ekspertyz Sądowych" - przypomniano w oświadczeniu.
Zespół parlamentarny w swym oświadczeniu napisał m.in., że "jedyna naukowa i wiarygodna analiza czarnych skrzynek dokonana w Polsce przez Instytut Ekspertyz Sądowych im. Jana Sehna w Krakowie" na potrzeby śledztwa polskiej prokuratury wojskowej nie zawiera żadnego dźwięku potwierdzającego obecność dowódcy Sił Powietrznych gen. Andrzeja Błasika w kokpicie. W ujawnionym w styczniu 2012 r. przez prokuraturę stenogramie kwestie przypisywane wcześniej gen. Błasikowi są określane jako wypowiedziane najprawdopodobniej przez drugiego pilota mjr. Roberta Grzywnę lub nawigatora por. Artura Ziętka, bądź są to wypowiedzi niezidentyfikowane.
"Warto przypomnieć, iż cała historia wykonywania kopii i ich odczytywania przez ekspertów Millera i Laska wskazuje na niewiarygodność uzyskanych w ten sposób zapisów" - ocenił zespół parlamentarny.
Lipiec powiedział, że komisji Millera często zarzuca się, że zapisy rejestratorów zostały sfałszowane lub nie podają prawdy. - Jesteśmy w pełni przekonani, że zapis z rejestratorów pozwolił nam w pełni określić przebieg lotu, a na tej podstawie określić przyczyny katastrofy - podkreślił Lipiec.
Dodał, że komisji zarzuca się też, że skopiowała zapisy raportu komisji Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK). "Jeżeli obydwie komisje pracują na materiale, który pochodzi z tych samych źródeł, czyli z rejestratorów parametrów lotu, naprawdę trudno jest znaleźć duże rozbieżności pomiędzy przebiegiem lotu na podstawie rejestratorów" - powiedział Lipiec. Jak dodał, choć konkluzje co do przebiegu lotu są takie same, to co do przyczyn katastrofy są poważne różnice. Lipiec przypomniał też, że komisja Millera wykazała, iż do katastrofy przyczyniła się praca kontrolerów ze Smoleńska, czego w raporcie MAK nie było.