Zełenski podpisał dekrety. Posypały się dymisje
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski podjął decyzję. Jak czytamy w prezydenckim komunikacie, ze swoimi stanowiskami pożegnają się szef Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) Iwan Bakanow i prokurator generalna Iryna Wenediktowa.
Dekrety datowane na 17 lipca opublikowano w niedzielę wieczorem na stronie internetowej prezydenta.
Pełnienie obowiązków prokuratora generalnego Zełenski powierzył dotychczasowemu zastępcy prokuratora generalnego Ołeksijowi Symonence.
Jak przypomina portal Hromadske, w czerwcu Politico pisało, że Bakanow rzekomo może stracić stanowisko w związku z ujawnionymi zdrajcami w SBU. Sam prezydent powiedział jednak później, że gdyby chciał zwolnić Bakanowa, to już by to zrobił. Zaznaczył, że po rozpoczęciu przez Rosję pełnowymiarowej wojny przeciwko Ukrainie rozpoczęto kontrole w organach ścigania i na ich podstawie mają być podejmowane decyzje kadrowe.
Bakanow wyleciał z SBU. Kulisy odwołania szefa ukraińskiej służby
O tym, że prezydent Ukrainy chciał odwołania szefa SBU, informował portal "Politico". Zełenski ma go obwiniać o poważne zaniedbania w zakresie bezpieczeństwa państwa.
Bakanow, który funkcję objął w 2019 r., miał jedno najważniejsze zadanie: zreformować SBU. Służbę mającą swoje problemy i demony, oskarżaną o korupcję, służbę, której funkcjonariusze mieli nie do końca jasne powiązania z Rosją, a czasem wręcz prowadzili działalność szpiegowską.
Jak pisze "Politico", po serii porażek i - przede wszystkim - stracie Chersonia, Zełenski miał Bakanowa dość i pracował nad jego odwołaniem. Dotychczas nieźle oceniany przez ekspertów szef popadł w niełaskę.
Były wiceszef SKW i ekspert fundacji Stratpoints, płk Maciej Matysiak przekazał w rozmowie z o2.pl, że szefa służby takiej, jak SBU nie zwalnia się "na pstryknięcie palcem". Dodaje, że pomimo reformy, w SBU nadal jest wielu ludzi ze "starej ekipy", wciąż mogących mieć powiązania z Rosją.
Źródło: PAP/o2.pl