Żegnaj pytonie. Ekspert: wąż mógł odpłynąć Wisłą nawet 100 kilometrów
Niemiłą niespodzianką dla poszukiwaczy pytona i kibiców przygód węża-uciekiniera okazała się ekspercka wypowiedź Radosława Ratajszczaka, dyrektora ogrodu zoologicznego we Wrocławiu. - Jeśli wszedł do Wisły, to z nurtem rzeki może być sto kilometrów dalej lub może już nie żyć - ocenił specjalista.
14.07.2018 12:51
Dziś w okolicach Piaseczna - gdzie znaleziono zrzuconą skórę węża - doszło do wyjątkowej mobilizacji służb. Do poszukiwań włączyło się 80 osób, w tym podchorążowie ze Szkoły Głównej Służby Pożarniczej. Z łodzi patrolowane są brzegi Wisły, z powietrza gada próbują namierzyć trzy drony. Tymczasem według dyrektora zoo we Wrocławiu pyton mógł już odpłynąć z tych okolic nawet o 100 kilometrów.
Poszukiwania pytona. Nie dla amatorów
- Przede wszystkim na razie nie ma żadnego dowodu, że ten gad w ogóle tam jest. Nie ma zdjęcia ani autentycznego stwierdzenia. Opowieści o ataku na bobra są zgoła iluzoryczne - powiedział w rozmowie z TVN Radosława Ratajszczak. Zaleca zwiększenie strefy poszukiwań, ponieważ wąż jako świetny pływak w ciągu ostatnich kilku dni mógł już oddalić się o nawet o 100 kilometrów.
Doradził też, aby zabrać z rejonu poszukiwań jak najwięcej ludzi i pozostawić jedynie prawdziwych fachowców, którzy potrafią znaleźć gady w środowisku naturalnym. - Jest mało aktywny, a zauważenie zwiniętego węża w środowisku naturalnym, w dodatku z ubarwieniem maskującym, jakie ma pyton to nie jest łatwa sprawa - stwierdził.
Pyton nad Wisłą. Może już nie żyć
Co ciekawe, pytona tygrysiego mogła już uśmiercić chłodna ostatnio pogoda. To dlatego, że w terrarium wąż potrzebuje ciepła, około 26-30 stopni C. - Może już nie żyć. (...) Obecna aura i niska temperatura nie są dla gada sprzyjające. Jeśli jadł przed ucieczką, ma w tej chwili upośledzone trawienie. Musi bowiem osiągnąć odpowiednią temperaturę, by enzymy dobrze trawiły ostatni pokarm - ocenił specjalista.
Ze słów eksperta wynika, że afera z pytonem zagrażającym ludziom jego grubo przesadzona. Rozstawione ostrzegawcze tabliczki "zagrożenie wąż", zablokowanie dostępu do rzeki ze względu na bezpieczeństwo mieszkańców to działania na wyrost. Mało prawdopodobne jest też powtarzane stwierdzenie, że wąż ma sześć metrów długości. - Wylinka pozostawiona przez gada naciąga się od 30 do 40 procent. Wąż ma zatem około czterech metrów. Jest za mały by polować na człowieka. Nie bójmy się więc tego węża tak strasznie - podsumował Ratajszczak.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl