PolskaZdrojewski: nie oceniam projektu "Tajemnica Westerplatte"

Zdrojewski: nie oceniam projektu "Tajemnica Westerplatte"

Nie oceniam ani scenariusza filmu "Tajemnica
Westerplatte", ani samego projektu i staram się czynić wszystko,
aby politycy nie mieli wpływu na kształt tego obrazu - powiedział w TVN minister kultury i dziedzictwa narodowego
Bogdan Zdrojewski.

Zdrojewski: nie oceniam projektu "Tajemnica Westerplatte"
Źródło zdjęć: © WP.PL

Scenariusz filmu opowiadającego o konflikcie między mjr. Henrykiem Sucharskim a jego zastępcą kpt. Franciszkiem Dąbrowskim wywołał wiele kontrowersji związanych m.in. ze scenami przedstawiającymi pijanego obrońcę Westerplatte siusiającego na portret marszałka Rydza-Śmigłego czy żołnierzy liżących pornograficzne karty.

Film w maju otrzymał od Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej obietnicę dofinansowania, która może być cofnięta w związku z negatywnymi opiniami historyków na temat obrazu.

Minister zaznaczył, że choć oczywiście podziela opinię, że w Polsce nigdy nie powinna wrócić cenzura, to jednak od polityków, którzy decydują o wydatkowaniu środków publicznych oczekuje się odpowiedzialności.

Ta odpowiedzialność jest za to, żeby artyści mogli realizować swoje wizje. Ale oczekuje się też od władzy publicznej, aby szanowała polską wrażliwość także na wydarzenia historyczne, do których mamy określony stosunek - podkreślił Zdrojewski. Jak dodał, problem sprowadza się do ocen historyków. Dylemat, czy na Westerplatte byli rozstrzeliwani dezerterzy - to jest rzecz, która jest kluczowa - mówił. W jego opinii istotny jest tu także kontekst całej sprawy związany z przypadającą w przyszłym roku 70. rocznicą wybuchu II wojny.

To my Polacy jesteśmy przekonani, że jako pierwsi postawiliśmy opór Hitlerowi. Ale nie wie o tym cały świat. Więc chcemy 1 września przyszłego roku zbudować z prawdziwego zdarzenia przekaz w oparciu o środki, które posiadamy i przede wszystkim nie doprowadzić do sytuacji, aby świadkowie tamtych dni, osoby które żyją, a straciły bliskich podczas II wojny, nie poczuły się dotknięte za pieniądze publiczne - powiedział minister.

Przypomniał równocześnie, że Polski Instytutu Sztuki Filmowej przyznał filmowi promesę, czyli pewnego rodzaju przyrzeczenie, danie szansy na to, żeby film korzystał z pieniędzy publicznych.

Od tego momentu PISF dba, aby te pieniądze były właściwie wydane - mówił. Jak zaznaczył, on jedynie zwrócił się do Instytutu o sprawdzenie, czy tak jest w tym przypadku, w związku z obawami wyrażanymi przez historyków i opinię publiczną.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)