Zdobył Oscara. Ludzie wspominają, jak zachowywał się w Polsce
Kieran Culkin dostał Oscara za najlepszą rolę drugoplanową w filmie "Prawdziwy ból", który był kręcony w Polsce. - Te trzy tygodnie, kiedy fimowcy byli w Lublinie, to był czas ich totalnego wtopienia się w życie miasta - wspomina w rozmowie z WP Beata Stepaniuk-Kuśmierzak, zastępca prezydenta miasta.
Za amerykańską produkcję kciuki szczególnie trzymano właśnie w Lublinie, gdzie w czerwcu 2023 r. kręcono dużą część zdjęć. Łukasz Borkowski z Lubelskiego Funduszu Filmowego mówi Wirtualnej Polsce, że miał przeczucie, że jedna z dwóch nominacji dla "Prawdziwego bólu" przełoży się na Oscara. Film zdobył wcześniej aż 27 nagród filmowych, m.in. BAFTA, Złote Globy czy na Sundance Festival.
- Ale Oscar to jest taka wisienka na torcie. I ten Oscar Kieranowi Culkinowi się po prostu należał - przekonuje Borkowski, który z ramienia Lubelskiego Funduszu Filmowego współpracował przy produkcji.
Osoby, które widziały gwiazdora na planie w Lublinie, podkreślają przede wszystkim jego profesjonalizm.
- Był bardzo miły dla wszystkich, ale - poza kolokwialnym "cześć" i "co słychać" - skupiał się głównie na grze aktorskiej. Chociaż jak ludzie podchodzili do niego w przerwach i zagadywali, czy prosili o zdjęcia, to nie miał z tym problemu - wspomina Borkowski.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Moje wielkie odkrycie". Kieran Culkin o pobycie w Polsce
Reżyser "Prawdziwego bólu" i grający filmowego kuzyna Culkina Jesse Eisenberg pokazał się z nieco innej strony. Spędził w Lublinie znacznie więcej czasu, bo po raz pierwszy pojawił się tam już kilka miesięcy wcześniej, podczas dokumentacji.
- Eisenberg urzekł wszystkich typowo ludzkim, fajnym podejściem. Jest niezwykle ciepłą, otwartą, energiczną osobą pamiętającą imię każdego, kogo spotyka po raz drugi. Kiedy się wita, przystanie i z tobą porozmawia. Ale był również bardzo mocno skupiony na swojej pracy reżyserskiej, jak i kreacji aktorskiej - wspomina Borkowski.
W chwili odbierania Oscara Culkin zażartował, że jego żona Jazz Charlton obiecała mu czwarte dziecko, jeśli dostanie Oscara. O jego przywiązaniu do rodziny podczas pracy nad filmem mówią też w Lublinie.
- W trakcie produkcji bardzo tęsknił za rodziną i po wielu scenach bardzo często sięgał po telefon i dzwonił do bliskich. A można go było spotkać naprawdę dosłownie wszędzie. Często umykał, siadał sobie gdzieś na schodkach. Te trzy tygodnie, kiedy filmowcy byli w Lublinie, to był czas ich totalnego wtopienia się w życie miasta - wspomina w rozmowie z WP Beata Stepaniuk-Kuśmierzak, zastępca prezydenta Lublina.
W Lublinie ich nie rozpoznawano
Co może właśnie zaskakiwać, obaj amerykańscy gwiazdorzy podczas kręcenia filmu w czerwcu 2023 r. poruszali się po ulicach Lublina niemal nierozpoznawani przez mieszkańców miasta.
- Oni sobie chodzili, ludzie ich mijali i nikt nie zwracał na nich uwagi. Owszem, mieli zawsze obstawę, która dyskretnie ich chroniła. Ale rozpoznawalność zyskiwali dopiero w hotelu, gdzie byli goście zagraniczni - relacjonuje w rozmowie z WP Lidia Dzierba z Lubelskiego Funduszu Filmowego, która również współpracowała przy produkcji.
W przypadku Culkina doszło do jednej sytuacji, która mocno go poruszyła. Aktor ma zwyczaj, że po skończonej trudnej scenie udaje się na samotny spacer. Tak też się stało w Lublinie, gdzie po zdjęciach chodził po Starym Mieście.
- Podbiegła do niego Polka kanadyjskiego pochodzenia. Prosząc o autograf, nagle zemdlała. Ochroniarze aktora pomogli ją podprowadzić pod lokal, w którym wtedy graliśmy. Po szybkim ocuceniu ona znowu spojrzała na Culkina, który ponownie chciał jej dać autograf, po czym ona znowu odpłynęła. On się wtedy strasznie przejął tą sytuacją. Na szczęście w końcu udało się złożyć podpis - relacjonuje Borkowski.
Oscara dla Culkina nazywają "lubelskim"
Lubelski Fundusz Filmowy powstał, aby promować miasto za pośrednictwem produkcji filmowych. W przypadku "Prawdziwego bólu" wsparcie było, co prawda, tylko kadrowe i logistyczne, ale również zostało docenione.
- Producentka filmu Ewa Puszczyńska na lubelskiej premierze powiedziała, że chce do nas wrócić, bo tutaj wszystkie rzeczy dzieją się od ręki, a na te, które są praktycznie niemożliwe do zrobienia, trzeba tylko trochę poczekać. Dodała, że ekipa miała tu rozłożony przysłowiowy czerwony dywan. To idealnie opisuje to, co w Lublinie robimy za sprawą osób tworzących Lubelski Fundusz Filmowy - mówi Stepaniuk-Kuśmierzak.
Urzędniczka przyznaje, że Lublin został pokazany w filmie przepięknie.
- Już po premierze miałam cichą nadzieję, że ten film sprawi, że do Lublina przyjedzie sporo turystów, ale też takich, którzy - jak jego reżyser - być może będą poszukiwać u nas swoich korzeni. Bardzo dużo wartościowych rzeczy jest w filmie przemyconych, jak choćby Ośrodek Brama Grodzka Teatr NN i cała piękna ich działalność polegająca na krzewieniu pamięci o starym Lublinie - przekonuje Stepaniuk-Kuśmierzak.
Hollywoodzkie gwiazdy na krasnostawskich ulicach
Jedna z ważnych scen filmu była również kręcona w Krasnymstawie. Główni aktorzy odwiedzają tam dom, w którym przed II wojną światową miała mieszkać ich babcia. Dziś w miasteczku przyznają, że czuć dumę i radość z faktu, że są częścią produkcji, która zdobywa coraz większe uznanie.
- Ogromne emocje towarzyszyły nam podczas realizacji zdjęć - nieczęsto spotyka się hollywoodzkie gwiazdy na krasnostawskich ulicach - mówi WP Magdalena Górecka z Urzędu Miasta w Krasnymstawie.
Tamtejsza Rada Miasta już w ubiegłym roku przyznała tytuł Honorowego Obywatela Eisenbergowi. Teraz w mieście liczą, że reżyserowi uda się znaleźć chwilę na osobiste odebranie tytułu.
- Mamy także pomysł na mural nawiązujący do jednej ze scen filmu, który na stałe wpisałby się w pejzaż miasta i byłby atrakcją dla turystów i fanów filmu Eisenberga - podsumowuje Górecka.
Paweł Buczkowski, dziennikarz Wirtualnej Polski