Zdesperowany emeryt doniósł na siebie do sanepidu
O tym czy w mieszkaniu 71-letniego Ryszarda Fikiera znów popłynie woda zadecyduje sąd. Mężczyzna od kilku miesięcy nie ma wody i ogrzewania. Powodem jednak nie są niezapłacone rachunki.
28.10.2009 | aktual.: 29.10.2009 10:18
To rodzina mieszkająca za ścianą zakręciła emerytowi kurki. W ten sposób wymusza na nim zrzeczenie się przez niego praw do mieszkania.
- Szwagier nie ma wody na własne życzenie, bo nie zrzekł się współwłasności, a na dodatek jest bardzo złośliwy - tłumaczy Maria M., szwagierka Ryszarda Fikiera. - Od 44 lat kłóci się z nami o wszystko. Potem udaje świętego. Posądza mnie nawet o to, że korki mu wykręcam, że listy oglądam. To jakiś koszmar - dodaje.
Rodzina M. dała emerytowi wiosną trzy miesiące na porozumienie w sprawie zrzeczenia się współwłasności i ostrzegła, że w przypadku odmowy odetnie mu wodę.
Ryszard Fikier mieszka w domu jednorodzinnym przy ul. Krasińskiego w Częstochowie. Zajmuje dwa pokoje na pierwszym piętrze. Na parterze mieszka jego szwagierka (jej syn jest współwłaścicielem części budynku). Kiedy 13 lat temu Fikierowi zmarła żona, wtedy zaczęły się jego problemy z rodziną.
- Od czasu jej śmierci chcą mnie wszystkimi siłami stąd wykurzyć. Spór zaostrzył się, kiedy chcieli postawić na posesji maszt telefonii, a ja nie zgodziłem się na to - opowiada mężczyzna. - Mam prawo do części domu, poświadczone zapisem w księdze wieczystej.
Kiedy Ryszard Fikier założył podlicznik zużycia wody w swojej części domu okazało się, że powinien płacić dziesięciokrotnie mniej.
- Wykłócali się ze mną o to,że założyłem swój podlicznik, a w końcu zakręcili mi wodę - opowiada emeryt. - Teraz przynoszę sobie wodę ze studni, fekalia wylewam na podwórku albo w krzaki. Chodzę także po wodę do cudownego źródełka przy kościele św. Barbary. Na dodatek nie mam jeszcze ogrzewania, bo piec połączony był z rurami wodociągowymi - żali się emeryt.
Ryszard Fikier w dosyć desperacki sposób postanowił walczyć o swoje. W sanepidzie złożył na samego siebie donos. Napisał, że wylewając fekalia do ogródka stwarza zagrożenie epidemiologiczne.
Sanepid nie zbadał jednak sprawy. Pouczył jedynie Fikiera, że wodociągi odcinają wodę tylko wówczas, gdy odbiorca nie zapłaci rachunków. Inspektorzy poradzili emerytowi drogę sądową, gdyż wodę odcięły mu nie wodociągi, lecz inne osoby i doszło ich zdaniem do popełnienia przestępstwa.
Tymczasem przedstawiciele wodociągów, po przeprowadzeniu wizji lokalnej odpisali, że nic nie mogą zrobić, dostarczają bowiem wodę do posesji, a problemy występują na jej wewnętrznej sieci. Fikier poszedł do prokuratury i sądu.
Wygrał spór we wrześniu. Sąd nakazał przywrócić emerytowi dopływ wody. Rodzina M. jednak wniosła apelację i Ryszard Fikier czeka na kolejny wyrok, żyjąc nadal bez wody. Termin rozprawy wyznaczono na 10 listopada.
Maria M. nie może zrozumieć wyroku sądu pierwszej instancji. Uważa się za osobę pokrzywdzoną. Mówi, że szwagier może sobie podłączyć wodę, a najbliższa studzienka, do której i ona jest podłączona znajduje się na podwórku sąsiada.
- W 1974 r. zakładałam wodę z mężem, potem mieliśmy wspólny licznik ze szwagrem. Od początku dbaliśmy o budynek, a szwagra nigdy nic nie obchodziło - mówi Maria M. - Dlatego syn chciał go spłacić dając mu dożywotnie mieszkanie, ale on się nie zgodził. Ma jedną trzecią budynku, zajmuje dwa pokoje, a powinien jeden. Użytkuje nasze mieszkanie i wodę.