Zdecydowali się
Oni już się zdecydowali - można powiedzieć, parafrazując słowa znanej piosenki zespołu Kult. Oni to oczywiście bracia-bliźniacy, którym przyszło rządzić przy pomocy upierdliwych współstabilizantów. A Kaczyńscy tak naprawdę od szesnastu lat marzą o rządach samodzielnych, nie ograniczanych nie tylko przez LPR i Samoobronę czy opozycję, ale nawet przez obowiązujący system prawny. By to osiągnąć muszą doprowadzić do nowego rozdania. Zdecydowali więc, że na owo rozdanie nadszedł już czas - pisze w "Trybunie" jej redaktor naczelny Wiesław S. Dębski.
18.03.2006 | aktual.: 18.03.2006 08:07
Jego zdaniem, dostrzegła to także Platforma Obywatelska i podjęła rzuconą przez Kaczyńskich rękawicę. Stąd wzięło się nagłe zaostrzenie wojny na górze, w której tak naprawdę uczestniczą dwie armie (PO, PiS), dwie przystawki (Samoobrona i LPR) oraz dwójka obserwatorów (SLD i PSL).
Problemem, oczywiście, są sondaże. Mimo trwającego już cztery miesiące przygotowania ogniowego, notowania głównych rozgrywających są mniej więcej równe. Wcześniejsze wybory byłyby niezwykle ryzykowne, także dla samego PiS. Postanowiono więc pójść na konfrontację, która zawsze prowadzi do polaryzacji placu boju. Tusk i Rokita doskonale to zrozumieli i - nieco spóźnieni - ruszyli w tym tygodniu w Sejmie do kontrataku. Na ile udanego, przekonamy się już niedługo.
Tak czy siak, chodzi o to, by kolejne sondaże się "rozjechały", by jedna z partii zyskała znaczącą przewagę. Jeśli tą partią okaże się Prawo i Sprawiedliwość wybory mamy jak w banku, i to szybko. Ta nawalanka jest sprawą obu prawicowych partii. Nie należy się spodziewać, by zwycięstwo którejś z nich zmieniło sytuację Polaków. PiS bowiem w sprawach społecznych wiele obiecywało, ale niewiele zrobiło. Platforma nie sili się nawet na obietnice. Ona po prostu mówi wprost, że jest partią tych, którym w ostatnich latach się powiodło. W tej sytuacji ważna może być rola przystawek i obserwatorów. Te pierwsze już zostały jednak nadgryzione, a LPR właściwie zjedzona bez musztardy. PiS-owi pozostaje schrupać do końca Leppera i przestrzeń po stronie populistycznej prawicy będzie wolna.
Nieciekawa jest także sytuacja obserwatorów. Do konsumpcji ich elektoratu dąży PO. Z pewnym skutkiem, bowiem notowania zarówno SLD, jak i PSL nie są dla nich zbyt optymistyczne. Dla Sojuszu niezwykle ważne w tej sytuacji staje się określenie swej opozycyjności - z czym i jak chce walczyć. I konsekwentny bój z prawicą. Pokazujący jednak alternatywę nie tylko wobec PiS, ale także - a właściwie przede wszystkim - wobec PO. Ja takiego samookreślenia Sojuszu jeszcze nie dostrzegam - zaznacza Wiesław S. Dębski. (PAP)