Zbrodniarze wojenni odsiedzą wyroki w Polsce?
Wedle projektu jednej z rządowych ustaw, zbrodniarze wojenni z byłej Jugosławii będą mogli odbywać wyroki w
polskich więzieniach. - Niezawarcie tej umowy byłoby większym wstydem dla Polski niż ryzyko związane z jej podpisaniem - komentuje w portalu Nasz-parlament.pl prof. Roman Wieruszewski - współpracownik Tadeusza Mazowieckiego, sprawozdawcy ONZ ds. b. Jugosławii.
12.02.2009 | aktual.: 12.02.2009 13:39
Chodzi o projekt ustawy o ratyfikacji Umowy między Rządem Rzeczpospolitej Polskiej a Organizacją Narodów Zjednoczonych o wykonywaniu wyroków Międzynarodowego Trybunału Karnego dla byłej Jugosławii, sporządzonej w Hadze dnia 18 września 2008r.
W projekcie zawarta jest zgoda na dokonanie przez prezydenta Polski ratyfikacji wcześniej zawartej umowy między Polską a ONZ o wykonywaniu wyroków MTKJ dla byłej Jugosławii.
W umowie z 18 września 2008 roku Polska wyraziła zgodę na wykonywanie wyroków MTKJ. Poza Polską umowy takie podpisało piętnaście państw członkowskich ONZ m.in. Austria, Hiszpania, Dania, Francja czy Norwegia.
Nasz-parlament.pl: Czy ta umowa nie pogorszy stosunków z krajami byłej Jugosławii np. z Serbią?
Roman Wieruszewski: To jest tak banalna, incydentalna umowa, ona dotyczy po prostu przyjmowania więźniów. To absurdalne, żeby ta umowa mogła wpłynąć w jakikolwiek sposób na nasze stosunki z krajami tego regionu. To jest, że tak powiem, nierodząca wielkich konsekwencji umowa i raczej niezawarcie jej byłoby większym wstydem dla Polski niż ryzyko związane z jej podpisaniem.
Czy nie obawia się Pan sytuacji, że przetrzymywanie więźniów spoza Polski, będzie porównywane ze słynnymi już tajnymi więzieniami CIA?
- Absolutnie nie. Tamte były poza wszelką kontrolą. Nic konkretnie nie wiemy – czy one były, czy nie były. Przetrzymywani byli pozbawieni wszelkich możliwości obrony. Tu natomiast mamy do czynienia ze skazanymi w pełnym, transparentnym i toczonym według wszelkich reguł postępowaniu karnym. Chodzi tylko o to, że ci ludzie muszą gdzieś tę karę odbywać. Wszystkie kraje, które popierają ideę międzynarodowego sądownictwa karnego, jak powiedziały „a” i zgodziły się na to sądownictwo, to powinny również powiedzieć „b” – czyli powinniśmy być gotowi również na przyjęcie więźniów do tego, aby taką karę mogli odbywać w Polsce. Nieraz krytykuję się tą sytuację, bo na przykład pani Biliana Plavsic odbywa karę w luksusowym więzieniu w Szwecji i wiele osób w Bośni uważa, że jej warunki bytowe są o wiele lepsze niż gdyby została w Bośni i mieszkała sobie u siebie w mieszkaniu w Banja Luce, bo tam ma elegancką celę z komputerem i ze wszystkimi wygodami, pełen dostęp do luksusów. Ale to jest inna kwestia.
Czy nie dało się jednak doprowadzić do sytuacji, w której kraje byłej Jugosławii samodzielnie przeprowadziłyby te postępowania?
- Oczywiście to byłoby idealne, jednak z drugiej strony wiadomym było, że tak nie będzie. Pewne było, że nigdy generał Gotovina nie stanąłby przed sądem chorwackim. Wielu serbskich oficerów nigdy nie stanęłoby przed sądami w Serbii. Wiemy dobrze, że to niestety nie byłoby możliwe. Więc skoro tak, to trzeba było stworzyć ten Trybunał. Z drugiej strony jego działania spowodowały, że większość sądów krajowych w państwach byłej Jugosławii rozpoczęła sądzenie zbrodniarzy wojennych. Dalsza część tych procesów toczy się przed sądami tych krajów. Także to jest, moim zdaniem, jedną z zasług Trybunału. On szereg skomplikowanych spraw wyjaśnił - jak należy interpretować ludobójstwo, czym są czystki etniczne, gwałty, itd. Wiele ważnych spraw Trybunał rozstrzygnął. Także pod tym względem uważam, że odniósł sukces. Aczkolwiek uważam, że gdybyśmy doszli do sytuacji, w której te kraje same przejęłyby wymierzanie sprawiedliwości swoim obywatelom, to byłoby to lepsze dla samych tych krajów, choćby dlatego, że ten trybunał
wielu ludzi postrzegało jako zewnętrzną ingerencję wymierzoną przeciwko nim.