Zbigniew Lewicki: zamknięcie części ambasad USA może być powiązane ze sprawą Edwarda Snowdena
Decyzja o zamknięciu ambasad i konsulatów USA na Bliskim Wschodzie może mieć związek ze sprawą Edwarda Snowdena - uważa amerykanista z UKSW prof. Zbigniew Lewicki. Jego zdaniem nagłośnienie decyzji o zamknięciu części ambasad może służyć m.in. uzasadnieniu działań Agencji Bezpieczeństwa Narodowego.
Jemeńskie siły bezpieczeństwa zostały w niedzielę postawione w stan pogotowia przed ambasadami państw zachodnich, w tym USA, W. Brytanii, Francji i Niemiec, które zamknięto tego dnia w Sanie w związku z ogłoszonym w ub. tygodniu przez USA zagrożeniem zamachami. Biały Dom wyjaśnił, że decyzja o zamknięciu ambasad była "posunięciem uprzedzającym".
- To może być powiązane ze sprawą Snowdena, bo to jest właśnie to, co można powiedzieć obywatelom: widzicie, owszem, trochę was podsłuchujemy, ale to dla waszego dobra, bo nagle coś ważnego znaleźliśmy i was zabezpieczamy - powiedział Lewicki.
Snowden ujawnił informacje o inwigilacji elektronicznej prowadzonej przez amerykańską Agencję Bezpieczeństwa Narodowego (NSA). Władze USA chcą go postawić przed sądem za ujawnienie tajemnic wywiadu.
- Nie poszedłbym oczywiście tak daleko, żeby powiedzieć, że to wszystko jest nieprawdziwe i po to tylko, by udowodnić potrzebę działań NSA. Ale powiedziałbym, że jest uprawnione takie połączenie - załóżmy - próbnego alarmu, żeby utrwalić w świadomości Amerykanów poczucie, że tego typu działania NSA są uprawnione. Absolutnie bym tego nie wykluczał - podkreślił.
Dodał, że decyzja o zamknięciu w niedzielę części amerykańskich ambasad i konsulatów nie jest pierwszym tego typu alarmem, ale pierwszym tak mocno nagłośnionym. - Nawet zakładając, że to jest "uczciwa sytuacja", że Amerykanie pewne ostrzeżenia, pewne zamiary przechwycili, to byłoby naiwnością sądzić, że terroryści porozumiewają się telefonicznie, umawiając się na tego typu akcje, chyba że im zależy na wywołaniu reakcji i sprawdzeniu, jaka ta reakcja jest - powiedział Lewicki.
Jego zdaniem może to być również ze strony amerykańskiej swego rodzaju próbny alarm, żeby sprawdzić, na ile ich systemy są sprawne i gotowe do zabezpieczenia się.
Zaznaczył, że nie wiemy, która z tych wersji jest prawdziwa. - Nie wydaje się, żeby prawdziwa mogła być wersja, że Amerykanie podsłuchali umawiających się terrorystów i przed tym się zabezpieczają. To byłoby zbyt proste, zbyt naiwne - powiedział Lewicki.