PolskaZażywający "spalacze tłuszczu": wiedzieliśmy co bierzemy

Zażywający "spalacze tłuszczu": wiedzieliśmy co bierzemy

Przesłuchane przez sąd osoby, które brały kupiony w internecie preparat na "spalanie tłuszczu" przyznały, że robiły to świadome możliwych skutków ubocznych. Nie były jednak pewne, czy o skutkach uprzedzał Maciej Ż., oskarżony o sprzedaż tych środków.

Zażywający "spalacze tłuszczu": wiedzieliśmy co bierzemy
Źródło zdjęć: © WP.PL | Marcin Gadomski

Warszawski sąd okręgowy kontynuował proces 42-letniego Macieja Ż., któremu zarzucono sprowadzenie niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia wielu osób, ze śmiertelnym skutkiem dla jednej kobiety. Grozi za to od 2 do 12 lat więzienia. Ż. miał wyrabiać od 2012 r. w Zgierzu (Łódzkie) Ż. i sprzedawał w internecie substancję chemiczną, której spożycie może spowodować nawet śmierć. Była oferowana jako "spalacz tłuszczu", lek na odchudzanie.

DNP - dinitrofenol

W rzeczywistości była to substancja o nazwie DNP - dinitrofenol, organiczny związek chemiczny z grupy fenoli, stosowany przed laty przez Amerykanów podczas wojny w Wietnamie do niszczenia pastwisk, lasów i kultur roślinnych. Jego działanie polega na podniesieniu temperatury ciała. Ustalono listę osób, które za pośrednictwem portali internetowych skorzystały z tych środków. Na liście znajdowała się 20-letnia Martyna Sz. z Warszawy, która zmarła w maju 2013 r. na skutek ostrej niewydolności krążeniowo-oddechowej.

Sąd przesłuchiwał jako świadków i pokrzywdzonych kolejne osoby z ustalonej przez prokuraturę listy. Byli na niej 30-letni urzędnik z Poznania, 18-letni uczeń liceum z Bydgoszczy i dwudziestokilkuletnia studentka ze Szczecina. Wszystkich łączy to, że chcieli zrzucić kilka kilogramów.

- O DNP wiedziałem z szeroko dostępnych informacji. M.in., że w latach 30. i 40. w USA było to uznawane za środek na odchudzanie, a dziś stosuje się to nieoficjalnie. Informacje czerpałem z internetu, z różnych forów - zeznał Arkadiusz K. z Poznania, który kupił dwa opakowania po kilkadziesiąt tabletek. Za każde zapłacił po 150 zł.

- Pan to zażywał? - spytała sędzia Anna Nowakowska. - Za pierwszym razem nie, bo się wystraszyłem i wyrzuciłem. Zdecydowałem się za drugim razem. Zażywałem zgodnie z instrukcją, przez około miesiąc. Wszystkiego było 50 lub sto kapsułek - odpowiedział świadek. - I jak potem pańskie samopoczucie i stan zdrowia? - spytał sąd. - Nie odnotowałem zmiany ani na gorsze ani na lepsze - mówił świadek. Pytany, czy udało się schudnąć, Arkadiusz K., który zeznał, że od 10 lat ćwiczy na siłowni, potwierdził, że dzięki specyfikowi zrzucił około 6 kg.

Zapewnił, że sam wiedział z internetu o ryzyku skutków ubocznych - podniesieniu temperatury ciała, przegrzaniu organizmu i nawet uszkodzeniu organów wewnętrznych w wyniku wzrostu temperatury. Pytany przez obronę, czy sprzedający informował o możliwych skutkach ubocznych, świadek odparł, że "raczej nie", choć nie wykluczył, że mógł od Macieja Ż. otrzymać mail z linkami do informacji internetowych. - Ale na pewno na opakowaniach nie było informacji o szkodliwym działaniu, jak np. na papierosach - dodał świadek.

"Wiedziałam, że to jakiś środek na owady"

Anna L. ze Szczecina, zeznała, że DNP zamówiła dla swej koleżanki, z którą razem mieszka. - Ja wzięłam tylko kilka tabletek. Wiedziałam, co to za specyfik, że to jakiś środek na owady, bo studiuję kosmetologię i interesuję się chemią - mówiła. Jak dodała, nie brała więcej kapsułek, bo nie chciała, by spotkało ją to, co koleżankę.

- Ciągle było jej gorąco. Wiem, że ubocznym skutkiem jest podniesienie temperatury ciała aż do ścinania białka i można nawet umrzeć - dodała dziewczyna. W zeznaniach ze śledztwa mówiła nawet, że po wzięciu pigułki jej temperatura podniosła się na tyle, że mogła wyjść na mróz bez okrycia. - Koleżanka wiedziała co spożywa, to nie było jakieś zatajone - podkreśliła Anna L. dodając, że koleżanka o wszystkim przeczytała na forum internetowym, z którego zamówiła te tabletki.

Świadek Patryk W. z Bydgoszczy zeznał, że też kupił opakowanie DNP przez internet. - Płaciłem z góry. W paczce była ulotka informująca, że nie jest to środek do spożycia przez ludzi. Ostatecznie wyrzuciłem opakowanie, bo znałem skutki uboczne z internetu, z forów - powiedział.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)